Wczorajszy protest rybaków, wsparty związkowcami głównie Solidarności Sierpień 80 ze Stoczni Szczecińskiej Nowej i
górnikami węgla kamiennego, raczej nikomu nie utrudnił życia. Blokada drogi krajowej nr 6 w Biesiekierzu (powiat koszaliński) najbardziej dokuczyła nielicznym lokalnym przewoźnikom, bo innych policja
bardzo sprawnie kierowała na objazdy, organizując na kilka kilometrów przed blokadą posterunki informacyjne.
Protest, według organizatorów około setki związkowców w tym 15 górników i ponad 20
stoczniowców, zaczął się od... konsternacji. Mężczyźni poszli blokować uzgodnione z policją przejście dla pieszych na jezdni, którą nikt nie jeździł. Za to kilkaset metrów dalej ruch toczył się normalnie
dzięki objazdowi. Wtedy związkowcy zablokowali także ten objazd i sąsiednie przejście dla pieszych. Paraliż ruchu nie trwał w tym miejscu jednak zbyt długo, bo policja zaleciła kierowcom kolejne objazdy.
W ciągu pierwszej, z czterech zapowiadanych godzin blokady, może z 10 pojazdów stało góra pół godziny, czekając na 15-minutową przerwę w proteście po każdych 40 minutach blokady.
- Tu są ludzie z
sześciu związków zawodowych i pięciu portów: Chałup, Darłowa, Dąbek, Jarosławca i Kołobrzegu - powiedział "Kurierowi" kierujący protestem w Biesiekierzu Marcin Cholewiński, rybak z Darłowa. - Wszyscy
jak tu jesteśmy, chcemy pracować, ale nam nie dają, nie pozwalając łowić ryb. Przy okazji solidaryzujemy się ze stoczniowcami i górnikami, którzy protestują przeciwko projektowi ustawy emerytalnej, która
także nas dotyka. Jaki bowiem lekarz wystawi świadectwo zdrowia 65-letniemu rybakowi, stoczniowcowi czy górnikowi, czynnie uprawiającym zawód? A do tego będziemy zmuszeni.
Rybacy rozdawali także ulotki
ze swoimi żądaniami sygnowane przez Ogólnopolski Komitet Protestacyjny Rybaków i jego przewodniczącego Grzegorza Szomborga.
Blokadę w Biesiekierzu uważnie obserwował mieszkający w pobliżu tej
miejscowości Jan Łączny, szef zachodniopomorskiej Samoobrony i ocenił ją jednym słowem "słabizna".
- Szkoda ich wysiłku - uznał. - Lepiej zrobiliby, blokując w Szczecinie urzędy: wojewódzki i
marszałkowski. Jakby wojewoda i marszałek nie mogli dostać się do pracy wraz ze swoimi urzędnikami, to może choć trochę zrozumieliby ich sytuację. Sytuację ludzi chcących, a niemogących pracować.
Z
protestującymi solidaryzowali się także nieliczni mieszkańcy Biesiekierza obserwujący blokady oraz kierowcy potężnych ciężarówek, którzy przyjaznymi gestami dłoni i głośnymi klaksonami pozdrawiali
związkowców.
Krajową szóstkę blokowano także w Kębłowie i Redzikowie (woj. pomorskie).
--------------------
Rybacy zdecydowali się na protest, gdyż czują się zagrożeni z powodu zakazu połowu
dorszy. Na Bałtyku Zachodnim trwał on od 22 maja do 30 września, a na Wschodnim został przedłużony do końca roku. Powodem jego wprowadzenia ma być wyczerpanie przyznanej Polsce na ten rok kwoty
połowowej.
Rybaków uspokajał wczoraj wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke. Zapowiedział on, że wypłata rekompensat przyznanym im za okres przestoju ma się rozpocząć już po 15 listopada. Na ten cel
ma być przeznaczone 56 mln zł. Łowiący na zachodnim Bałtyku otrzymają odszkodowania za 25 dni przestoju. Zależnie od wielkości kutra wyniosą one 23 tys. zł (jednostki do 15 metrów długości) lub 32,1 tys.
zł (powyżej 15 metrów). Rybacy łowiący na tzw. stadzie wschodnim dorsza otrzymają 56 820 zł lub 77 100 zł za 60 dni postoju. Dodatkowo wypłacone zostanie 3425 zł (zachodni Bałtyk) lub 8220 zł (wschodni
Bałtyk) za każdego zatrudnionego na kutrze.
(mak)