Rozmowa z Tymoteuszem Listewnikiem, przewodniczącym Organizacji Marynarzy Kontraktowych NSZZ Solidarność
Kurier:
- Niedawno mieliśmy Dzień Kobiet. Często mija pan na pokładzie panie, które wybrały zawód wilka morskiego?
T. Listewnik: - Na większości statków, na których pracowałem, były kobiety. Począwszy
od mniejszych jednostek kontenerowych bandery holenderskiej, promów, statków sejsmicznych, kończąc na jednostce oceanograficznej, z której wróciłem kilka dni temu. Panie obsadzały różne stanowiska. Na
jednostkach konwencjonalnych były oficerami pokładowymi, na statkach sejsmicznych pracowały w działach hotelowych, nawigacyjnych, obsługi i serwisu sprzętu elektronicznego. Były też obserwatorami ssaków
morskich.
- Ile kobiet pływa?
- Moje doświadczenia potwierdzają statystyki, które mówią, iż ok. 6 proc. załóg statków konwencjonalnych to kobiety. Najwięcej pań znajduje pracę w
sektorze promowym, na wycieczkowcach i statkach specjalistycznych. Z kolei według danych Międzynarodowej Organizacji Morskiej (IMO), kobiece załogi morskie to około 2 proc. całości kadr. Z tego z kolei
jedynie 7 proc. to stanowiska oficerskie. Dla porównania proporcji dodam, że wśród mężczyzn oficerami jest 42 proc.
- Płeć piękna - i słaba - chętniej oddaje się pod ochronę związków?
- Kobiety, obawiając się większego ryzyka związanego z nietypowym dla nich zawodem, chętniej wstępują do związków zawodowych. W Międzynarodowej Federacji Transportowców (ITF) jest ogółem 6 proc.
kobiet, które aktywnie działają i walczą o odpowiednią reprezentację oraz swoje prawa. W 2001 roku powołany został Kobiecy Komitet Europejskiej Federacji Transportowców (ETF). Kongres "Womens at Sea"
zapoczątkował już w 1997 r. wprowadzanie do układów zbiorowych ITF zapisów chroniących kobiety oraz dających im minimalne standardy związane z macierzyństwem.
- Jakie powinny obowiązywać
standardy w stosunku do kobiet marynarzy, które zostają matkami?
- Zasada ogólna jest taka, że kobieta pracująca na statku bandery swojego kraju powinna mieć takie same prawa dotyczące
macierzyństwa i urlopu wychowawczego, jak każda kobieta pracująca na lądzie. Na statkach tanich bander obowiązują takie same prawa dotyczące macierzyństwa, jak w kraju bandery jednostki, i w większości
przypadków nic kobietom nie zapewniają. Jedyną, minimalną, gwarancją jakichkolwiek praw są układy zbiorowe ITF.
Jeżeli popatrzymy na polską banderę, to - oceniając według standardów w wielu przypadkach
dotyczących ochrony kobiet - możemy ją uznać za tanią
- Co zapewniają te układy?
- Na statkach floty handlowej określają np., że kobieta w ciąży musi być repatriowana do kraju
zamieszkania na koszt armatora oraz musi otrzymać przynajmniej trzymiesięczną pensję podstawową. Dodatkowo związki zawodowe nadzorują przestrzeganie zapisu mówiącego, iż po urodzeniu dziecka armator
powinien kobietę ponownie zatrudnić.
- Czy płeć słaba spotyka się na pokładzie z gorszym traktowaniem?
- No cóż, trzeba w tym miejscu wspomnieć o szeroko pojętym nękaniu i mobbingu
na statkach. Zjawisko to występuje niezależnie od płci. Jednak kobiety, które na jednostkach są w zdecydowanej mniejszości, mogą być na nie znacznie bardziej narażone. Wynikiem tego mogą być depresje i
zła atmosfera na pokładzie, co poważnie wpływa na zdrowie psychiczne marynarza oraz jego zdolność do wykonywania pracy. ITF opracowała politykę w tym zakresie.
- Ale zapewne równie dotkliwa dla
pań jest niechęć do ich zatrudniania?
- Tak; dużo częściej mamy do czynienia z dyskryminacją płci. Najbardziej powszechną jest właśnie odmowa zatrudnienia lub nawet możliwości ubiegania się o
pracę. Występuje też nierówność w wynagradzaniu, brak właściwego wyposażenia - głównie ochronnego (kombinezony, buty robocze). Kobiety pracujące na statku muszą jednak pamiętać, że gdy otrzymają polecenie
wykonania pracy, "która nie przypadnie im do gustu", a jest wykonywana zwyczajowo przez mężczyzn, to nie powinny tego traktować jako aktu dyskryminacji.
- Czy pośrednicy chętnie werbują
kobiety na morze?
- OMK NSZZ Solidarność wystąpiła do większości biur pośrednictwa pracy dla marynarzy w Polsce z pytaniami w tej kwestii. Niestety, odzew nie był duży. Odpowiedziało tylko 30
procent. I tak agencja Polaris pośredniczy w zatrudnianiu pań na nowoczesne kontenerowce armatora niemieckiego. PMS i OSM wysyłają kobiety głównie do działu hotelowego na specjalistyczne jednostki. Seven
Seas jest otwarty na panie posiadające uprawnienia oficera pozycyjnego DP (precyzyjnie utrzymuje pozycję statku). Natomiast w Reliance Partners armator zażądał nawet kobiety na stanowisko oficera na
platformę wiertniczą. Z kolei Project Żegluga zatrudniła ostatnio starszego oficera na holenderski holownik. Jak widać, niektórzy nie widzą przeciwwskazań w powierzaniu paniom trudnych stanowisk.
Najwięcej podań składanych jest w agencjach PMS, Polaris i OSM - ok. 50-60 rocznie.
- Kobietom trudniej doskonalić się w czasie rejsu?
- Nasza organizacja przeprowadziła ankietę
wśród członkiń. Wynikło z niej, iż ciężko jest znaleźć pierwszą pracę na statku, bo armatorzy preferują mężczyzn. W efekcie wiele pań ma problemy z odbyciem praktyk w swojej specjalności i są nierzadko
zmuszone do zatrudnienia się np. w dziale hotelowym. Wtedy praktykę starają się odbywać po godzinach zwykłej pracy. Potem jednak armatorzy przekonują się i chętnie zatrudniają je jako oficerów. Wtedy nie
ma kłopotów z zamustrowaniem i nie czują się dyskryminowane. Daje się natomiast wyczuć różnicę w kontaktach przełożonych z kobietami.
- Ile kobiet studiuje, aby zostać marynarzami?
-
W Akademii Morskiej w Szczecinie na kolejnych latach wydziału nawigacyjnego studiuje po ok. 40 kobiet. Nie są natomiast przyjmowane na wydział mechaniczny. Z kolei w Gdyni na AM studiuje po 35 kobiet na
każdym roku nawigacji, a na wydziale mechanicznym - po 8. Tyle samo uczy się tam na elektroautomatyce. Z kolei na elektronice jest ich 5. W sumie typowo morskie wydziały kończy blisko 100 kobiet rocznie.
Wszystkie panie rozpoczynające karierę na morzu, jak i już pracujące, zachęcamy do odwiedzenia naszej strony internetowej - www.omk.org.pl.
- Dziękuję za rozmowę.