DAWNA Fabryka Kabli Załom, będąca dziś jednym z zakładów grupy Tele-Fonika Kable, świętowała niedawno 50-lecie
istnienia. Jednak jubileuszowi towarzyszył pewien niepokój dotyczący dalszych jej losów. Pracownicy boją się zwolnień, a zarząd negocjuje ze związkami zawodowymi decyzje w sprawie restrukturyzacji.
ZAKŁAD przy ul. Kablowej w Szczecinie istnieje od 1958 roku. Specjalizuje się w produkcji m.in. przewodów nawojowych emaliowanych, instalacyjnych oraz przewodów i kabli specjalistycznych (samochodowych,
okrętowych). Wprowadził na rynek kable bezhalogenowe i ognioodporne. W ciągu tych 50 lat firma wyrobiła sobie markę, nie tylko w kraju, ale na wielu rynkach zagranicznych. I choć od 2002 r. działa pod
szyldem Tele-Foniki, niektórzy kontrahenci, szczególnie z Niemiec, wciąż pytają o kable z Załomia.
Grupa zajmuje 14. miejsce wśród producentów przemysłu kablowego na świecie i czwarte w Europie. Z
Załomia pochodzi jedna czwarta produkcji całej Tele-Foniki, w ub. roku wyszło stąd 75 tysięcy ton kabli. Szczecińska fabryka jest największym eksporterem całej grupy. Obecnie zatrudnia ponad 800 osób.
Ostatnio wśród pracowników krążą pogłoski o masowych zwolnieniach, a nawet o likwidacji zakładu.
- Kryzysowa sytuacja na rynkach zagranicznych spowodowała, że w trzecim kwartale tego roku znacznie
nam spadła sprzedaż -tłumaczy Marcin Szymański, wiceprezes Tele-Foniki Kable.
-Mamy nadzieję, że jest to tendencja przejściowa i od drugiego półrocza przyszłego roku będzie lepiej. W tym jednak musimy
szukać oszczędności i ograniczyć produkcję. Dotyczy to wszystkich naszych fabryk, nie tylko szczecińskiej, ale także w Krakowie, Bydgoszczy czy Myślenicach. Na pewno jednak nie zamierzamy zlikwidować
zakładu.
W podobnym tonie wypowiedział się Aleksy Pachwicewicz, rzecznik prasowy Tele-Foniki Kable, który poinformował, że wczoraj rozpoczęły się negocjacje przedstawicieli zarządu z
reprezentantami związków zawodowych wszystkich zakładów.
- Stanowczo dementuję plotkę o zamknięciu zakładu w Załomiu - podkreślił A. Pachwicewicz.
- Ewentualne redukcje to bardzo trudne decyzje, ale
jeszcze nie zapadły. Najpierw muszą być rozmowy ze związkowcami. Dodam, że w całej grupie pracuje ponad pięć tysięcy ludzi.