Sprzedaż stoczni bez obciążającego ją zadłużenia będzie wymagała poważnych zmian w prawie. Resort skarbu przyznaje, że
na przeprowadzenie tej skomplikowanej operacji potrzebuje kilku miesięcy, ale zapewnia, że nie dopuści do upadłości zakładu w tym czasie.
W Ministerstwie Skarbu Państwa wczoraj trwały prace nad
planem działań, które mają uratować stocznię w Szczecinie i Gdyni w zgodzie z warunkami zaproponowanymi przez Komisję Europejską.
W grę wchodzi tu sprzedaż inwestorom wyodrębnionego majątku stoczni
i spłacenie z uzyskanych w ten sposób pieniędzy jej wierzycieli. Co ważne spodziewana negatywna decyzja KE, która będzie oznaczać konieczność zwrotu otrzymanej pomocy publicznej, obciąży i doprowadzi do
upadłości pozostałą po tej operacji spółkę, a nie sprywatyzowaną stocznię.
Maciej Wewiór, rzecznik prasowy Ministerstwa Skarbu Państwa, powiedział nam wczoraj, że na przygotowanie kompletnego planu
działań w tej sprawie będą potrzebne dwa - trzy tygodnie.
- Szukamy tzw. trzeciej drogi. Sprowadza się ona do takiej restrukturyzacji majątkowej i finansowej stoczni, żeby można było sprzedać zakład
nie obciążony długami. To jest proces, który jeszcze nigdy nie został przeprowadzony w Polsce. Nasze przepisy pod opiekę biorą tu przede wszystkim wierzycieli. Będzie więc potrzebna specustawa. W tej
chwili trwają analizy, które przepisy należy w związku z tym zmienić. Na przeprowadzenie tej operacji potrzeba będzie kilku miesięcy. Jest więc tu kwestia takiego załatwienia tej sprawy, żeby stocznia
przetrwała ten okres, miała pieniądze na budowę statków i wypłaty dla pracowników - ocenia rzecznik.
J
ak dowiedziało się w Brukseli radio RMF FM, KE nie zgadza się na to, żeby spółki, które przejmą
majątek stoczni, miały obowiązek zagwarantowania zatrudnienia ich pracownikom. Jonathan Todd, rzecznik komisji ds. konkurencji, ocenia jednak, że nieobciążone długami i koniecznością spłaty pomocy
publicznej spółki, zapewnia większą liczbę miejsc pracy, niż według poprzednich rządowych planów restrukturyzacyjnych stoczni.
Dla związkowców ze SSN, którzy we wtorek jadą protestować w Brukseli, taka
propozycja jest nie do przyjęcia.
- To jakieś nieporozumienie, albo sami nie wiedzą, co proponują. Tu nie będzie żadnej kolejki po stoczniowy majątek i do zatrudniania stoczniowców. To by była dla
nas zupełna klęska - ocenia Jacek Kantor, szef "S" 80 w SSN.