Z Henrykiem Wronkowskim, prezesem zarządu Przedsiębiorstwa Poszukiwań i Eksploatacji Złóż Ropy i Gazu
Petrobaltic SA, rozmawia Maciej Borkowski.
- Jak się czuje Petrobaltic w Grupie Lotos? Czy otworzyły się przed firmą jakieś nowe perspektywy, czy też wszystko jest jak było?
- Trudno mi oceniać
"jak było", ponieważ zostałem prezesem Petrobaltiku, gdy już należał on do Grupy Kapitałowej Lotos. Z mojej perspektywy, jako szefa firmy, przynależność do tak dużej grupy daje większe bezpieczeństwo
finansowe oraz zapewnia możliwości rozwoju. Petrobaltic już wcześniej był firmą znaną, ale nie miał większego doświadczenia międzynarodowego. Tymczasem, w Lotosie - od 1 stycznia br. - stał się centrum
kompetencji w zakresie poszukiwań i wydobycia ropy dla całego koncernu. Geolodzy, którzy wcześniej działali w dwóch ośrodkach, w Lotosie i Petrobaltiku, pracują teraz w naszej firmie. Przynależność do
grupy dała nam możliwość ekspansji, czego przykładem jest nasza działalność na norweskim szelfie kontynentalnym. Od miesiąca, Petrobaltic jest stuprocentowym właścicielem firmy Lotos E&P Norge. Grupa
Lotos pozyskała tam do współpracy bardzo dobrego menedżera, Henrika Carlsena. On właśnie, jak i cała spółka, zawiadują sprawami związanymi z wydobyciem ropy na norweskim szelfie kontynentalnym.
-
Czy to oznacza, że Petrobaltic jest tam, fizycznie i technicznie, bezpośrednio zaangażowany?
- Już w tej chwili część pracowników Petrobaltiku pracuje w Norwegii, w spółce Lotos Norge. Do wyjazdu
przygotowują się kolejne osoby - i będą one stanowiły naszą forpocztę, jeśli chodzi o dalsze zaangażowanie na tamtejszym szelfie. Działamy więc tam we współpracy z firmą norweską, wykorzystując ich i
nasze doświadczenie w pozyskiwaniu węglowodorów.
- To powinno chyba również procentować w poszukiwaniach prowadzonych na Bałtyku?
- Będzie procentowało, jakkolwiek na Bałtyku to my mamy pozycję
lidera. Potrafimy tu działać samodzielnie, ale wsparcie (ze strony Norwegów - red.) może się okazać dla Petrobaltiku korzystne.
- Skoro już mówimy o Bałtyku: 2 lata temu zapowiadano, że w br. ruszy
wydobycie ropy na złożu B-8. Czy to już się stało?
- Prowadzimy na tym złożu test produkcyjny. Trwają ostatnie prace związane z oszacowaniem jego zasobów. Dane będą znane lada moment. Szacujemy, że
ropy może być tam więcej, niż zakładano do tej pory. Wspomniane dane posłużą nam do określenia wielkości centrum produkcyjnego, które zamierzamy postawić na tym złożu. Pracująca tam platforma Petrobaltic
zostanie użyta do innych celów. Zgodnie z naszą nową strategią rozwoju - która już uzyskała akceptację rady nadzorczej, a dosłownie za kilka dni przedstawimy ją Walnemu Zgromadzeniu Akcjonariuszy - chcemy
bowiem rozpocząć badania sejsmiczne i wiercenia na innych, potencjalnie obiecujących złożach, na które mamy koncesje. Przewidujemy, że centrum produkcyjno-wydobywcze stanie na B-8 w 2012 r., gdyż taki
jest cykl produkcyjny wykonania takiego centrum.
- Dwa lata temu, pojawiły się sensacyjne doniesienia o odkryciu ropy na złożu B-23. Jak wygląda rzeczywiście sytuacja na tym złożu?
-
Rozpoczęliśmy procedurę zamówienia publicznego na rozpoczęcie tam wierceń poszukiwawczych jednostkami obcymi. Prace są daleko zaawansowane. Szacujemy, że w tym lub przyszłym miesiącu, podpiszemy stosowne
porozumienie z firmą zagraniczną (nie chcę mówić jaką, ponieważ prowadzimy rozmowy z dwiema firmami). Skutkiem tego porozumienia ma być rozpoczęcie wierceń na (mówiąc precyzyjnie) obiekcie strukturalnym
B-23 w III kwartale przyszłego roku. Badania sejsmiczne są już zakończone, ale żeby oszacować ostateczną wielkość zasobów wydobywalnych, muszą tam być wykonane wiercenia. Dopiero wtedy będziemy wiedzieli,
jaka jest dalsza perspektywa.
- Co wynika z dotychczasowych badań? Czy są to wyniki obiecujące?
- Wyniki są bardzo obiecujące. Potwierdzamy już wcześniej podane informacje, że może tu chodzić o
ok. 100 mln baryłek ropy.
- Jak duża jest obecnie produkcja ropy w Petrobaltiku?
- Ok. 200 tys. t rocznie. To mniej niż w latach poprzednich, co wynika z dwóch przyczyn. Pierwsza z nich to
powolne wyczerpywanie się zasobów ropy naftowej w obecnie eksploatowanym złożu B-3. Druga natomiast, to racjonalne gospodarowanie zasobami ropy znajdującymi się jeszcze w złożu. Moglibyśmy doraźnie
zwiększyć wydobycie, ale byłaby to gospodarka rabunkowa, ponieważ w rezultacie łączna ilość ropy wydobytej z tego złoża byłaby mniejsza.
- Ale kondycja finansowa spółki, jak była tak i jest,
znakomita.
- Kondycja spółki jest rewelacyjna. W tej chwili główne nasze działania zmierzają do maksymalnej intensyfikacji prac na złożach. Są one kosztowne i nie wszystkie jesteśmy w stanie wykonać
sami, stąd zwracamy się do firm zewnętrznych. Mamy z tym pewne problemy - związane na przykład z długim czasem trwania niektórych procedur. Musimy bowiem ściśle przestrzegać wszystkich procedur związanych
z zamówieniami publicznymi. A takie zamówienie, na wiercenia i badania na złożu B-23, ma wartość rzędu 400 mln zł.
- W ogóle jest chyba teraz ciężko z lokowaniem zamówień w branży naftowej... Już
kilka lat temu zamówienia na platformy wiertnicze czy wydobywcze trzeba było składać z wieloletnim wyprzedzeniem.
- To jest w tej chwili rynek właścicieli platform i stoczni, które je budują. Bardzo
trudno ulokować się w ich wolnych "okienkach". W związku ze wzrostem cen ropy, prawie wszyscy rzucili się na jej wydobycie, licząc na duże zyski. Nam jednak udało się znaleźć takie "okienka" i
jesteśmy już blisko rozpoczęcia wierceń.
- Jeśli chodzi o wasze złoża na Bałtyku... Jak układają się proporcje między złożami ropy i gazu?
- Zamierzamy koncentrować się na wydobyciu ropy, ale
złoża gazowe B-4 i B-6 też są bardzo obiecujące. Warto tu dodać, że gaz towarzyszący ropie wydobywanej ze złoża B-3 przesyłamy do Władysławowa, do firmy Energobaltic, gdzie wykorzystywany jest on do
produkcji energii elektrycznej i gazu LPG.
- Był kiedyś projekt, żeby gaz ze złóż bałtyckich zasilał elektrownię, która miała powstać w pobliżu Żarnowca.
- Były takie plany, ale ilość gazu
wydobywanego z naszych złóż nie wystarczy do zasilania dużej elektrowni gazowo-parowej. A - o ile pamiętam - projekty przewidywały, że w Żarnowcu powstanie obiekt o mocy nawet do 1000 MW. To wymagałoby
olbrzymich, regularnych dostaw gazu.
- Był jeszcze projekt zbudowania elektrociepłowni w Łebie, podobnej do tej we Władysławowie. Na jej potrzeby pewnie by gazu wystarczyło.
- Zapewne tak. Ale
muszę tu przypomnieć, że w ostatnim okresie Grupa Lotos informowała, iż w związku z intensywnym rozwojem (Program 10+), za kilka lat może zacząć jej brakować energii elektrycznej. Jako firma należąca do
Grupy Kapitałowej Lotos, chcemy uczestniczyć w rozwiązaniu tego problemu. Toczą się już w tej sprawie rozmowy z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem. Jest to świeża sprawa i więcej szczegółów będzie
znanych mniej więcej za miesiąc. Zatem, nasze złoża gazowe wykorzystywane będą najprawdopodobniej do zasilania elektrowni gazowo-parowej, która powstanie w Grupie Lotos. Wielkość tych złóż, jak i ich
wartość, jest oszacowana. Jesteśmy na etapie podejmowania kluczowej decyzji co do ich wykorzystania.
- Chciałbym zapytać o koncesje Petrobaltiku na poszukiwania i wydobycie. Okres ważności
niektórych z nich upłynął z końcem zeszłego roku. Czy zostały prolongowane?
- Aktualnie, Petrobaltic ma 12 koncesji: 8 poszukiwawczo-rozpoznawczych i 4 eksploatacyjne. Dwie z tych czterech, na złoża
ropy B-3 i B-8, są ważne do 2016 r.; koncesja na złoże gazowe B-6 jest ważna do 2026 r., a na złoże B-4 - do 2032 r. Mamy zatem pewność co do możliwości inwestycyjnych, jeśli chodzi o koncesje
eksploatacyjne. Dwie koncesje poszukiwawczo-rozpoznawcze: "Wolin" i "Gaz Południe", kończą się w latach 2011-2012; pozostałe kończą się w 2010 r., ale będziemy zabiegać o ich przedłużenie.
- A jak wyglądają interesy Petrobaltiku na Litwie? Swego czasu, pewne publikacje prasowe wywołały wiele kontrowersji.
- Mówi pan o okresie, kiedy jeszcze nie byłem prezesem zarządu Petrobaltiku, więc
trudno mi się do tego odnieść. Ale jedno jest pewne: inwestycja w litewskie kompanie naftowe była i jest dla Petrobaltiku zyskowna. Mamy tam 42,7% udziałów w spółce Naftos Gavyba. Nasza strategia zakłada
przejęcie kontroli nad tą spółką. Dokonane zostały wstępne uzgodnienia, trwają wyceny wartości spółki. Trudno jednak dziś określić precyzyjnie, kiedy to przejęcie zostanie sfinalizowane.
-
Petrobaltic zamierzał również zaangażować się w eksploatację złóż na szelfie innych krajów Pribaltiki. Co z tymi planami?
- Są one jak najbardziej aktualne. Zamierzamy startować w przetargu na koncesję
na Łotwie. Prace są tam daleko zaawansowane. Rząd łotewski przygotowuje procedurę przetargową w tym zakresie.
- Kiedy mogłyby się tam rozpocząć jakieś działania?
- Na to pytanie także trudno
udzielić precyzyjnej odpowiedzi, zależy to bowiem od rozstrzygnięć strony łotewskiej. My jesteśmy optymistami, ponieważ nikt nie ma większych niż Petrobaltic doświadczeń i kompetencji w dziedzinie
poszukiwań i wydobycia ropy na Bałtyku.
- Wspomniał pan o pracach nad nową strategią firmy. Na czym, w ogólnych zarysach, będzie ona polegać?
- Naszym głównym celem, jako firmy poszukiwawczo-
wydobywczej, będzie wzrost bezpieczeństwa dostaw ropy przerabianej w rafinerii - poprzez zwiększenie dostępu do złóż węglowodorów. Chcielibyśmy, do 2012 r., osiągnąć stabilny wzrost produkcji - poprzez
zwiększenie wydobycia ze złóż znajdujących się pod dnem Morza Bałtyckiego, a także Północnego i Norweskiego. Celem głównym jest osiągnięcie takiego poziomu dostaw, który stanowiłby ok. 10% wielkości
produkcji Grupy Lotos, to jest ok.1 mln t rocznie. Są to plany bardzo ambitne - nie mówiąc już o tym, że kosztowne. Zamierzamy wydać ok. 5 mld zł na prace poszukiwawczo-wydobywcze. W całej swojej
dotychczasowe historii Petrobaltic nie miał tak dużej szansy na rozwój, jak obecnie. Właściciele chcą rozwoju tej firmy, co jest dla jej perspektyw najważniejsze.
- Dziękuję za
rozmowę.