Transport morski, śródlądowy, kolejowy, samochodowy, lotni-czy - krajowy i zagraniczny. Czarterowanie
statków i przeładunek w portach. Kontrole, wystawianie i kompletowanie dokumentów w obrocie towarowym, poradnictwo i pośrednictwo taryfowo-transportowe. Konfekcjonowanie, uszlachetnianie i składowanie
towarów, różnorodne procedury celne. Tym wszystkim zajmują się pracownicy spółki C. Hartwig Szczecin Spedytorzy Międzynarodowi - firmy ze 150-letnią tradycją.
Najpierw była garbarnia
Najstarsza polska firma spedycyjna ma ciekawą historię. Wszystko zaczęło się 1 lipca 1858 r., kiedy to Carl Hartwig, obywatel Wielkiego Księstwa Poznańskiego założył garbarnię. Wkrótce zajął się też
handlem opałem i materiałami budowlanymi. Oferował dostawy własnym transportem. Wraz z rozwojem kolei jego firma zwiększyła zasięg terytorialny świadczonych usług. Wyspecjalizowała się w organizacji
przewozów. Na początku XX w. zatrudniała 150 osób, posiadała 80 koni, 200 wozów kołowych, liczne magazyny i warsztaty naprawcze. Prowadziła też rozbudowaną spedycję. W1919 r. C. Hartwig stał się spółką
akcyjną.
Gdy wybuchła II wojna światowa, całe mienie wraz z personelem przejęła firma spedycyjna Schenker. Po wojnie C. Hartwig został reaktywowany. Siedzibą był Poznań, ale utworzono szereg oddziałów
i placówek terenowych. W 1950 r. nacjonalizowano prywatne przedsiębiorstwa - C. Hartwig otrzymał wyłączność na obsługę spedycji międzynarodowej. W 1953 r. przeprowadzono restrukturyzację spółki, dzieląc
ją na 5 oddziałów (w Warszawie, Gdyni, Gdańsku, Katowicach i Szczecinie). W 1970 r. w ich miejsce powołano 5 samodzielnych zakładów państwowych o wspólnej nazwie Przedsiębiorstwo Spedycji Międzynarodowej
C. Hartwig. Działały pod nadzorem Ministerstwa Handlu Zagranicznego. Po 1989 r. ich losy różnie się potoczyły.
W Szczecinie od 1945 roku
Na początku, pod szyldem Państwowe
Przedsiębiorstwo Transportowe, firma dowoziła żywność. Potem dostarczała maszyny i urządzenia. Do portu weszła, gdy opuścili go Rosjanie. Była jedną z czołowych firm przeładunkowych. W styczniu 1950 r.
Zarząd Portu Szczecin przejął administrację i przeładunki. C. Hartwig oddał mu m.in. 1200 dokerów. To samo spotkało część przewozową - 190 ciężarówek z kierowcami przeszło pod skrzydła PKS-u. Hartwigowi
została goła spedycja. Podstawowy mi narzędziami pracy były środki telekomunikacji, ołówek kopiowy, kalka i maszyna do pisania.
Atutem szczecińskiego Hartwiga była działalność na rynku międzynarodowym,
na którym panowała silna konkurencja. Dlatego po 1989 r. dobrze się odnalazł w realiach gospodarki rynkowej. Jednak dużą część przedsiębiorstwa rozebrano. Pracownicy przeszli do innych firm spedycyjnych.
To było pierwsze "trzęsienie ziemi" w Hartwigu. Drugie nastąpiło z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej. Bardziej odczuły to Hartwigi w Katowicach i Warszawie - ogromna część ich przychodów i
zatrudnienia wiązała się bowiem z obsługą przejść granicznych.
- Naszym szczęściem było to, że działaliśmy w porcie i większość obrotu, eksport, import, czynności celne były nadal potrzebne -wspomina
Jerzy Wójtowicz, prezes C. Harwig Szczecin. - Oczywiście, obniżenie przychodów z odpraw celnych też nas dotknęło. Ta trudna sytuacja trwała dwa lata. Później było lepiej. Organizowaliśmy kursy na agentów
celnych. Potem doszły inne procedury, w które wchodziliśmy.
Na prywatnej ścieżce
W 1996 r. firma stała się spółką pracowniczą, zobowiązania finansowe spłaciła do końca 2007 r. Dziś jest
prywatnym przedsiębiorstwem bez żadnych zadłużeń.
- Co roku wypracowujemy zysk - mówi prezes, przyznając, że bardzo dużo kosztowała obsługa umowy leasingowej, przez co znacznie zmalał stan środków
obrotowych firmy. Ich odbudowanie jest teraz największą troską władz spółki.
W szczecińskim Hartwigu pracuje ok. 230 osób. To dysponenci - agenci celni, ekspedytorzy portowi, kierowcy, operatorzy
sprzętu, magazynierzy, służby pomocnicze, administracja... Stan zatrudnienia powoli rośnie. Za to obniża się średnia wieku załogi. Co roku zasila ją 30-35 absolwentów szczecińskich uczelni.
Ze
szczecińskim Hartwigiem współpracują najważniejsze firmy w Polsce, ale też małe i średnie oraz osoby prywatne. W bazie danych jest 7 tysięcy klientów. Do sztandarowych należy wiodący fiński koncern
celulozowo-papierniczy. Są też firmy hiszpańskie, portugalskie, włoskie, ostatnio-chińskie. Spółka radzi sobie nieźle, choć problemów nie brakuje.
- Przepisy podatkowe czy dotyczące kontroli towarów
stawiają nasze firmy w gorszej sytuacji - twierdzi prezes. - Kontrole weterynaryjne i fitosanitarne "starają się" utrudniać życie spedytorom. Przepisy, a szczególnie praktyka stosowana przez te
instytucje, wypłaszają z portów naszych klientów.
Spedytorzy narzekają na ustawę o podatku VAT. Polskim importerom bardziej się opłaca odprawiać towary za granicą, bo dużo krócej trwa tam rozliczenie.
Nagrody, wyróżnienia...
- Będziemy robić wszystko, by nadal się rozwijać - zapewnia J. Wójtowicz. - Chcemy oferować klientom nowe usługi i mocniej się zaangażować w logistykę. Przyszłość
widzimy także w przejmowaniu transportu wewnętrznego w firmach produkcyjnych.
Jerzy Wójtowicz związany jest z firmą od 1964 r. Zaczynał jako ekspedient portowy. Dyrektorem naczelnym i prezesem jest od
2000 r. Pełni też inne funkcje, m.in. wiceprezesa Polskiej Izby Spedycji i Logistyki. Jest pierwszym Polakiem w zarządzie europejskiej organizacji zrzeszającej firmy spedycyjne i logistyczne - CLECAT.
Spółka pod jego kierownictwem osiągnęła wiele sukcesów, ma na koncie m.in. tytuł Spedytora Roku 2006 i Gazeli Biznesu (przyznany w 2007 r.). W ub. roku od "Gazety Prawnej" otrzymała nagrodę "Wehikuł
Czasu".
Przed tygodniem (26 września), podczas uroczystej akademii z okazji 150-lecia firmy, szczecińskiemu Hartwigowi przybył kolejny dowód uznania. Zarząd województwa nadał spółce Złotą Odznakę
Honorową Gryfa Zachodniopomorskiego. Jubileuszowa impreza była też okazją do wyróżnienia sporej grupy pracowników. Odznaczono ich medalami "Za Długoletnią Służbę" oraz wręczono honorowe odznaki
"Zasłużony Pracownik Morza".