Prokuratura Szczecin-Zachód bada przyczyny wypadku, do którego doszło wczoraj o godz. 7.30 w Stoczni Szczecińskiej
Nowej. Zginął 32-letni pracownik.
- Szczecinianin był zatrudniony u nas od początku powołania spółki, czyli od 2002 r. - mówi Izabela Maruszczak, rzecznik stoczni. - Osierocił dwoje dzieci. Do
tragedii doszło rano przy demontażu elementów ze statku na pochylni Wulkan Nowy. Mężczyzna nadzorował prace, był mistrzem. Spadła na niego jedna z blach. Niemal od razu na miejsce wypadku przybyły
stoczniowe służby ratownicze.
Do zakładu przyjechało także pogotowie ratunkowe.
- Mężczyzna miał liczne obrażenia, w karetce odzyskał na moment przytomność, ale chwilę później zmarł -
relacjonuje Monika Bąk, rzecznik Pogotowia Ratunkowego ze Szczecina.
Policja zgłoszenie o wypadku przyjęła przed godziną 8. W stoczni pojawili się także przedstawiciele Okręgowej Inspektoratu
Pracy.
- To drugi śmiertelny wypadek w ciągu sześciu lat w Stoczni Szczecińskiej Nowej. Prawdopodobnie jego przyczyną był po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności - uważa I.
Maruszczak.