Rozmowa z Krzysztofem Fidurą, wiceprzewodniczącym NSZZ Solidarność w Stoczni Szczecińskiej Nowej
-
Rząd ogłosił szczegółowy harmonogram prac związanych z ratowaniem stoczni w Szczecinie oraz Gdyni. Czy uda się dotrzymać wszystkich terminów?
- Czytając ten harmonogram mam takie wrażenie, jakby
wszystko zaczęto się od początku. Jeśli inwestorem ma być Mostostal Chojnice i norweski Ulstein, to oznacza, że jakaś praca została już wykonana. Ale jeśli znowu zostały rozpisane oferty na stocznię, to
dlaczego Mostostal ma wyłączność na negocjacje? Kłócą mi się pewne fakty w tym wszystkim. Do tego jeszcze wypowiedź ministra skarbu państwa Aleksandra Grada, który stwierdził, że on chce mieć tylko
przeświadczenie, że zrobił wszystko w sprawie stoczni. Tylko powstaje pytanie: czy on naprawdę zrobił wszystko? Czy to wieczne rozpoczynanie wszystkiego od początku, z coraz krótszym terminem końcowym,
przyniesie efekt, na jaki czekamy?
- Pojawili się nowi inwestorzy.
- Mamy listę nowych inwestorów, coraz bardziej krytycznych. My nie mamy nic do tego kto, skąd kto jest, tylko jaką ma
wiarygodność, jeśli chodzi o stocznię.
- Minister Grad w jednym z wywiadów stwierdził, że rozmowy z nowymi inwestorami są prowadzone "na wszelki wypadek".
- To może być tak, że z
jednej strony minister Grad próbuje w jakiś sposób zabezpieczyć się przed fiaskiem rozmów z Mostostalem. Choć to mało prawdopodobne. Bo jeżeli zakończy się to fiaskiem, podobnie jak w przypadku Złomreksu
za pięć dwunasta, to on i tak nic nie zdąży zrobić. A mało prawdopodobne się wydaje, aby Komisja Europejska wyznaczyła jakiś kolejny termin restrukturyzacji. Z drugiej strony jest takie niebezpieczeństwo,
że minister może dać Mostostalowi pretekst do jakichś komplikacji w rozmowach i do wycofania się z nich. Bo wiemy, że w ocenach KE, dotyczących inwestorów, pojawiały się wątpliwości wobec Mostostalu. Tak
naprawdę to nie jest firma zajmująca się branżą okrętową. Nie zajmowała się nią i nie zamierza zajmować. Mostostal powinien być inwestorem pobocznym, a jest głównym. Ulstein zajmuje się produkcją
okrętową. Ale jest takim jakby dodatkowym inwestorem dla Mostostalu.
- KE data Polsce czas do 12 września na poprawę planów restrukturyzacji stoczni. Ministerstwo zapowiada rozmowy z nowymi
inwestorami. A czasu coraz mniej.
- Dokładnie. I w jednej gazecie pisze się o jakichś arabskich funduszach inwestycyjnych. W drugiej, że specjalizują się one w wykupywaniu gruntów. Pewnie jakaś
część tych inwestorów chyba nie bardzo jest zainteresowana stocznią. Tylko jakimś biznesem, na którym szybko można zarobić. Uważamy, że Skarb Państwa po tak długim czasie negocjacji chyba powinien mieć
już rozpoznanie rynku, kto jest naprawdę zainteresowany produkcją stoczniową. Nazwy niektórych firm powtarzają się w ofertach. Być może część z nich krąży nad stocznią i czeka na to, jak ją przejąć za jak
najmniejsze pieniądze. I jak najwięcej zarobić. Świadczyć o tym może choćby zachowanie dyrektora Karla Soukupa z Komisji Europejskiej, który przecież sugerował Ulsteinowi, żeby poczekał na moment
upadłości stoczni.
- Rząd nie zamierza podjąć żadnych działań w tej sprawie?
- Jak pytaliśmy o tę wypowiedź przedstawicieli rządu, to wiceminister skarbu państwa Gawlik powiedział, że
to wewnętrzna sprawa Komisji Europejskiej. A według nas nie bardzo. Jeśli wysoki urzędnik KE, najbliższy współpracownik komisarz Neelle Kroes (unijnej komisarz odpowiedzialnej za konkurencję - przyp.
red.), mający dostęp do dokumentów firmy, sugeruje coś takiego, to nam się wydaje, że nie można tego tak zostawić.
- Będzie wypłata dla stoczniowców?
- Ciągle pytamy o to zarząd stoczni.
Otrzymaliśmy taką informację, że na razie nie ma zagrożenia, jeśli chodzi o najbliższą wypłatę. Ale tak jest zawsze, z miesiąca na miesiąc. Ostatnia wypłata była w terminie i ta najbliższa prawdopodobnie
też będzie. Natomiast o dalszych nie mogę nic powiedzieć. Zarząd też jest ostrożny. Wie, że może być tym, który przyniesie złą wiadomość pierwszy. A nikt tego nie chce.
- Dziękuję za
rozmowę.