Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

To jeszcze nie koniec świata

Namiary na Morze i Handel, 2008-06-07

Spółka Amber zrezygnowała z zakupu większościowego pakietu akcji Stoczni Gdynia, oferowanego przez Ministerstwo Skarbu Państwa oraz Stoczni Szczecińskiej Nowej, którą sprzedaje Korporacja Polskie Stocznie. MSP poinformowało, że inwestor, w wyniku przeprowadzonej analizy sytuacji finansowej obu stoczni, uznał że nawet po restrukturyzacji nie będę one trwale rentowne i postanowił wycofać się, rezygnując z przedłużenia wyłączności na negocjacje. Według ministerstwa, inwestor zakładał, że Skarb Państwa udzieli mu dodatkowej, znaczącej pomocy publicznej - i choć nie definiował jej ściśle, oczekiwał pokrycia w ten sposób wszelkich strat. Oczekiwane zaangażowanie ze strony państwa kilkakrotnie przekraczało deklaracje inwestycyjne spółki Amber. Takie żądania były nie do zaakceptowania. -... deklarowany poziom zaangażowania w inwestycje restrukturyzacyjne został oceniony również przez Komisję Europejską za zdecydowanie zbyt niski i nie zapewniał możliwości odzyskania przez obie stocznie trwałej zdolności do konkurowania na rynku - czytamy w komunikacie resortu. Przemysław Sztuczkowski, prezes grupy kapitałowej Złomrex, do której należy spółka Amber, odmówił podania szczegółów wspominanych analiz, zasłaniając się tajemnicą handlową. Przyznał jednak, że opracowany przez ekspertów harmonogram budowy statków na lata 2010-2011 (okres do 2010 r. jest stracony, ze względu na konieczność realizacji dotychczasowych, nierentownych kontraktów) zakładał dużo większą produkcję, niż jest to możliwe. Prezes uważa, że stocznie powinny odchodzić od budowy kontenerowców, na których zarabiają niewiele, albo wcale, na rzecz produkcji bardziej skomplikowanych jednostek. W Gdyni mogłyby to być np. samochodowce czy gazowce, a w Szczecinie - chemikaliowce lub ro-paxy. Mimo założenia, iż wynegocjowane kontrakty będą na wyższym poziomie niż obecne, cały projekt nie domykał się finansowo. R Sztuczkowski zaznaczył, że nie bardzo wie, dlaczego tak się dzieje. W ramach przeprowadzonej w ostatnich latach restrukturyzacji, w stoczni poobcinano wiele zbędnych kosztów na poszczególnych etapach budowy statków. Skłonny jednak jest przyznać rację, wizytującej niedawno nasz kraj, przedstawicielce norweskiej grupy okrętowej Ulstein, że polskie stocznie są zbyt wielkie, jak na europejskie warunki. Zatrudniają zbyt liczne załogi i generują ogromne koszty stałe, które są bardzo trudne do pokrycia w toku produkcji. To z kolei nie zapewnia trwałej rentowności. Szef Złomreksu podkreśla bardzo przychylne stanowisko Ministerstwa Skarbu Państwa, które starało się w toku negocjacji pomagać w uzyskaniu konsensusu. - Dziś nie widzimy żadnych szans powrotu do rozmów. Uznaliśmy, że na tym etapie powinniśmy wycofać się i ustąpić miejsca innym, bo może ktoś ma lepsze od nas pomysły. Szkoda by było, gdyby ten przemysł upadł - stwierdził R Sztuczkowski. Bankructwo narodowego niegdyś przemysłu spowodowałoby, że pracę straciłoby ponad 7 tys. osób w Gdyni i 4,5 tys. w Szczecinie, nie mówiąc już o kilkuset kooperantach, którzy mieliby ogromne kłopoty ze sprzedażą wyrobów produkowanych z przeznaczeniem na statki. Faktem jest, że obie stocznie nadal generują straty. W 2006 r., w Stoczni Gdynia, wyniosły one ok. 275 mln zł, a w ub.r. - ponad 200 mln, natomiast w Szczecinie odpowiednio: 112 mln i ponad 200 mln zł. Jeszcze do połowy 2009 r., Gdynia musi realizować kontrakty zawarte w poprzednim okresie, gdy kurs złotego nie był tak niski w stosunku do dolara, a koszty robocizny i stali nie były tak wysokie, jak obecnie. Oznacza to konieczność dołożenia ok. 800 mln zł. Zarząd stoczni stara się renegocjować kontrakty, ale nie wszyscy armatorzy są skłonni zapłacić nawet o 100% więcej. Podobnie jest w Stoczni Szczecińskiej, gdzie do budowanych statków państwo będzie musiało dopłacić niemal tyle samo, ile już wynoszą straty. Ale upadłość stoczni może oznaczać jeszcze większe koszty. MSP szacuje, że wydatki związane z upadłością samej tylko Stoczni Gdynia musiałyby wynieść 4,5 mld zł, co wiąże się z pokryciem długów, zapłaceniem odpraw załodze, sfinansowaniem szkoleń w nowych zawodach itp. Resort skarbu dostrzega efekty renegocjacji nierentownych kontraktów przez zarządy obu stoczni. Dlatego, proces prywatyzacji będzie kontynuowany, przy wykorzystaniu dobrej koniunktury na rynku stoczniowym tak, aby zgodnie z decyzjami rządu zakończył się w 2008 r. Obie stocznie miały znaleźć nowych właścicieli do końca półrocza br. Teraz, na ogłaszanie nowego przetargu już nie ma czasu, pozostaje jedynie konkurs ofert. Nieoficjalnie wiadomo, że pojawili się nowi chętni do kupna Stoczni Gdynia, choć resort nie ujawnia jeszcze, kim oni są. Janusz Wikowski, doradca zarządu stoczni, uważa, że rezygnacja Złomreksu otwiera drogę do rozmów z nowymi, potencjalnymi inwestorami. Zarząd prócz renegocjacji - tworzy też nowy portfel zamówień, który ma zagwarantować stoczni rentowność produkcji od drugiej połowy 2009 r., kiedy zakończą się stare kontrakty, do 2011 r. Na dalsze lata stocznia raczej nie będzie starała się o umowy, by uniknąć groźby zmiany warunków, jakie mogłyby zaważyć na rentowności. J. Wikowski ujawnia, że pojawili się nowi armatorzy, którzy czarterują ro-ro samochodowce zbudowane w Gdyni, a teraz chcą kupić na własność nowocześniejsze jednostki, ze zmodernizowanymi silnikami i zmienionymi układami, polepszającymi warunki eksploatacji. - Być może, Amber o tym nie wiedział, ponieważ są to informacje z ostatnich dni. Może, gdyby wiadomość ta dotarła do spółki, decyzja byłaby inna. Stocznia pracuje normalnie, na bieżąco reguluje swoje należności i nic nie wskazuje na to, by miała upaść -mówi J. Wikowski. Wycofanie się spółki Amber z negocjacji wywołało spory wstrząs w Gdyni i Szczecinie, ponieważ ludzie zaczęli obawiać się utraty miejsc pracy. Presja czasu jest niezwykle silna, ponieważ w tle stoi Komisja Europejska, naciskająca na jak najszybsze przekształcenia własnościowe obu stoczni, które pomogłyby im osiągnąć trwałą rentowność. Dlatego, o fiasku rozmów prywatyzacyjnych resort skarbu poinformował Brukselę, a także zwrócił się do Neelie Kroes, komisarza ds. konkurencyjności, o niezwłoczne spotkanie, aby przedstawić i uzgodnić planowane działania na rzecz kontynuacji prywatyzacji obu stoczni.
 
Lechosław Stefaniak
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl