Mimo iż wchodzenie jachtów do kołobrzeskiego portu wciąż wiąże się z ryzykiem stanięcia na mieliźnie, w środowisku
żeglarskim powiało optymizmem.
Pracująca od dwóch tygodni pogłębiarka, krok po kroku udrażnia tor wodny. Robi to przy tym z holenderską precyzją. Jakże mogłoby być inaczej, skoro specjalistyczny statek
"Prins 1" sprowadzono do Kołobrzegu właśnie z Holandii. Krajowe pogłębiarki zajęte innymi zleceniami, nie mogły przyjść z pomocą.
- Może to i dobrze, bo aż miło popatrzeć, jak dokładnie działają
Holendrzy - mówi kapitan jachtowy Zbigniew Butowski. - Operator pogłębiarki pracuje bez zawahania, precyzyjnie opuszczając czerpak w kolejne miejsca. Urządzenie jest przy tym ciche, co z całą pewnością
doceniają stacjonujący w porcie żeglarze.
Piasek i muł do kołobrzeskiego portu nanosi bystra Parsęta. Wiedzieli o tym przedwojenni mieszkańcy miasta. Dlatego u jej ujścia wykopali osadnik, który
skutecznie odbierał to, co przynosiła rzeka.
- Aby taki osadnik działał, musi być systematycznie opróżniany - mówi żeglarz, a zarazem pasjonat historii Kołobrzegu Jarosław Bogusławski. - Ostatnio
jednak to zaniedbano. Myślę, że warto by pomyśleć o jego systematycznym oczyszczaniu, a nie dopiero wtedy, gdy cały port jest spłycony.
Pogłębiarka, która pracuje w Kołobrzegu na zlecenie Urzędu
Morskiego ma udrożnić tylko tor wodny prowadzący do basenu jachtowego. Oczyszczenie samego basenu to zadanie Zarządu Portu Morskiego, w którego dyspozycji pozostaje Port Jachtowy.
Władze miasta mają
nadzieję, że ZPM zrobi to w oparciu o pracującą w porcie holenderską pogłębiarkę. W przeciwnym razie Kołobrzeg zostanie wyłączony z rozpoczętego już sezonu
żeglarskiego.