Źle dzieje się z dorszem w bałtyckim stadzie zachodnim i dlatego trzeba ograniczyć tu jego połowy w przyszłym roku -
postuluje Międzynarodowa Rada Badań Morza (ICES). Bałtyccy rybacy uważają, że ta opinia nie opiera się na rzetelnych badaniach, a wprowadzanie dalszych ograniczeń może doprowadzić do skasowania naszej
floty rybackiej.
ICES jest organizacją, która od ponad 100 lat zajmuje się badaniami zasobów morskich północnego Atlantyku i przylegających do niego mórz, m.in. Bałtyku. Od jej opinii w dużym zakresie
zależą limity połowowe dorsza, które co roku wyznacza Komisja Europejska.
Rada przedstawiła właśnie swoją najnowszą ocenę sytuacji dorsza w Morzu Bałtyckim. Jak podaje PAP, według niej zagrożone są
oba stada tej ryby - zarówno na łowisku zachodnim (na zachód od Darłowa), jak i wschodnim. W tym ostatnim przypadku, zdaniem ISEC, największym problemem są nielegalne połowy, w efekcie których wyławia się
o 30-40 procent więcej niż pozwalają limity. Na 2009 rok rada zaleciła jednak podwyższenie limitu połowów dorsza dla wszystkich krajów do 48,6 tys. ton, pod warunkiem jednak, że nielegalne polowy zostaną
zaprzestane. Na 2008 r limit dla stada wschodniego wynosi 38,765 tys. ton, z których Polsce przyznano 10,25 tys. ton. Decyzje na temat ostatecznej wielkości limitów KE podejmie w październiku.
Zdaniem
organizacji, znacznie gorzej wygląda sytuacja zachodniego stada dorszy, które jest dziś o połowę mniejsze niż w latach 70. Co gorsza, w ciągu ostatnich dziewięciu lat tylko niewielka część osobników tego
gatunku osiągała dojrzałość płciową. Dlatego zgodnie z zaleceniami ICES limity połowowe dla wszystkich państw na łowisku zachodnim w 2009 r. nie powinny przekraczać 13,7 tys. ton, podczas gdy w tym roku
wynoszą 19,22 tys. ton. Polsce przyznano z tego 2,24 tys. ton.
Z tymi ocenami nie zgadzają się bałtyccy rybacy, którzy ze względu na obowiązujące w tym roku limity do końca września nie mogą łowić
dorsza jednostkami o długości powyżej 12 metrów.
- Od dawna twierdzimy, że ICES nie prowadzi całościowych badań i opiera się tylko na wyrywkowych danych - mówi Bogdan Waniewski, prezes Stowarzyszenia
Armatorów Rybackich w Kołobrzegu. - Na takiej podstawie nie można decydować o życiu lub śmierci całego sektora. Z naszych praktycznych obserwacji wynika, że stan dorsza na stadzie zachodnim nie jest zły,
a na stadzie wschodnim jest bardzo dobry. Tegoroczne wyniki połowowe z czterech kutrów wskazują, że stado wschodnie powinno być przeszacowane o 300 procent w górę.
Jego zdaniem, dalsze ograniczenie
kwot połowowych stanowi za-grożenie dla istnienia całej branży w Polsce.
- Można skasować rybacką flotę za publiczne pieniądze, ale będzie to ruch w jedną stronę. Jeśli raz pozbędziemy się jej w ten
sposób, nigdy jej już nie odtworzymy - ostrzega Bogdan Waniewski.