W chwilach, gdy po raz kolejny ważą się losy Stoczni Szczecińskiej, na temat jej burzliwych
losów odbyła się wczoraj sesja naukowa, zorganizowana przez Wyższą Szkołę Humanistyczną TWP przy współudziale Uniwersytetu Szczecińskiego i Archiwum Państwowego.
Dobrze się stało, że tak trudny i bez
wątpienia istotny dla Szczecina i regionu problem stanął na porządku dziennym w takiej formie. W programie seminarium znalazły się ciekawe opracowania dotyczące różnych płaszczyzn funkcjonowania tego
wielkiego przedsiębiorstwa, głównie jednak aspekty społeczne. Ważnym punktem odniesienia do tego, co się dzieje obecnie, są badania socjologiczne wykonane przez Wyższą Szkołę Humanistyczną wiosną tego
roku. Wyniki zaprezentowane przez rektora uczelni, dr Annę Nowak, będą zaskoczeniem jedynie dla ciasnych doktrynerów. Lata mijają, a okazuje się, że dla mieszkańców Szczecina i Pomorza Zachodniego to
właśnie stocznia jest niezmiennie rodzajem ikony miasta i regionu, symbolem historii i przedsiębiorstwem, które bez względu na bieżące kłopoty powinno w dalszym ciągu budować statki.
Uczestnicy sesji
nie zajmowali się splotem okoliczności prawnych i ekonomicznych, które po raz kolejny sprawiły, że ta wielka i ważna struktura gospodarczo-ekonomiczna ociera się o próg katastrofy. Tutaj mówiło się nie o
wskaźnikach, ale o żywym społecznym organizmie, trzymając się zasad chłodnej analizy naukowej. W pierwszej części, w siedmiu komunikatach naukowcy przedstawiali syntetyczne spojrzenie na ważniejsze etapy
związane ze stocznią, polityczne, produkcyjne, a nawet artystyczne konteksty głośnych i brzemiennych w skutki buntów. W drugiej części prof. Kazimierz Kozłowski jako historyk przedstawił syntezę problemu,
dając tym rozważaniom tytuł "Wielkość i dramat Stoczni Szczecińskiej", a prof. Dariusz Zarzecki, ekonomista, mówił o znaczeniu stoczni dla gospodarki regionu i kraju.