Groźba utraty pracy przez większość ze 140-osobowej załogi Elewatora Ewa odsuwa się w czasie. Rząd o 3,5 roku chce
przesunąć termin wprowadzenia w życie zakazu importu genetycznie modyfikowanej soi, która stanowi podstawę przeładunków tej portowej spółki.
Zgodne z nowelizacją ustawy o paszach, uchwaloną przez Sejm
poprzedniej kadencji, po 12 sierpnia 2008 r. nie będzie można sprowadzać do Polski genetycznie modyfikowanej soi. Dla Elewatora Ewa byłby to bardzo silny cios, gdyż w latach niskich przeładunków śruta
sojowa stanowi aż 70 proc. jego obrotów. W okresach większego obłożenia jej udział sięga połowy przeładunków. Dlatego zarząd zbożowej spółki przeładunkowej przewiduje, że w efekcie wprowadzenia zakazu
pracę stracić może co najmniej 100 osób ze 140-osobowej załogi elewatora.
Jest jednak szansa, że przynajmniej na razie ta groźba się nie spełni. Rząd przyjął bowiem projekt nowelizacji ustawy o
paszach, który oddala termin wprowadzenia zakazu do 1 stycznia 2012 r.
"Projekt nowelizacji ma zapobiec deficytowi pasz w Polsce, spowodowanemu niemożnością zamiany pasz genetycznie modyfikowanych na
inne substytuty pochodzenia krajowego. Niedobór pasz skutkowałby wzrostem kosztów produkcji i spadkiem konkurencyjności polskich producentów na rynku międzynarodowym. Pośrednim efektem utrzymania zakazu
byłby także wzrost cen produktów pochodzenia zwierzęcego. Odroczenie zakazu umożliwi rozwój produkcji krajowych | zamienników" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu.
Centrum
wyjaśnia też, że zmiana ustawy o paszach to konieczność, gdyż jest ona sprzeczna z wymogami Unii Europejskiej. Pozostawienie jej zapisów w starym brzmieniu naraziłoby Polskę na proces przed Europejskim
Trybunałem Sprawiedliwości.
Zdaniem Danuty Niedźwieckiej, wiceprezes Elewatora Ewa, zaproponowana nowelizacja ustawy tylko odsuwa problem w czasie. - Umożliwi funkcjonowanie firmy na dziś, ale na pewno
nie w dalszej przyszłości. Podobnie jak inne polskie porty, planujemy wybudować magazyn, w którym byłaby składowana śruta sojowa. Te plany nadal są pod znakiem zapytania. Żaden bank nie pożyczy pieniędzy
na magazyn, który za 3-4 lata może przestać być potrzebny. Musimy mieć pewność, że będzie on mógł funkcjonować przez najbliższe 20 lat - ocenia pani prezes.
Za wprowadzeniem zakazu sprowadzania
genetycznie modyfikowanej soi mają przemawiać negatywne skutki, jakie dla zdrowia zwierząt, a pośrednio także ludzi, może mieć spożywanie dużych ilości zmienionych przez człowieka roślin. Produkcja pasz
dla zwierząt w Polsce opiera się właśnie na tego typu taniej soi sprowadzanej przede wszystkim z Argentyny i Brazylii. Według szacunków producentów, znajduje się ona aż w 90 proc. stosowanych obecnie
pasz. Przez polskie porty w ciągu roku przechodzi jej w sumie ok. 2 mln ton.
Danuta Niedźwiecka uważa, że zastąpienie soi modyfikowanej jej naturalnym odpowiednikiem jest niemożliwe, nawet w
perspektywie dodatkowych kilku lat.
- Nie ma na świecie wystarczającej ilości niemodyfikowanej soi, żeby podtrzymać ten import i zaspokoić potrzeby naszych producentów pasz i hodowców. W Argentynie,
Brazylii czy Stanach Zjednoczonych prawie całość produkcji stanowi soja modyfikowana - tłumaczy.