Dla PŻM byt to fatalny interes, który ciążył jej przez wiele lat. Mowa o kontrakcie DIPCO. Chodzi o serię statków
typu panamax, które Polska Żegluga Morska zamówiła w nieistniejącej już duńskiej stoczni Burmeister & Wain. Na szczęście w ubiegłym miesiącu nasz armator wykupił ostatni statek - masowiec "Polska
Walcząca".
W latach 1988-89 PŻM miała niezłe wyniki i postanowiła zainwestować m.in. we flotę. Zwłaszcza że warunki inwestowania w kraju robiły się niekorzystne. Armator ze Szczecina skierował wtedy
oczy na duńską stocznię, bo budował tam wcześniej. - Dopingowała też obietnica wspólnego korzystania z dogodności duńskiego systemu podatkowego dla inwestorów, co zachęcało właśnie do wyboru współpracy w
ramach duńskiego bare-boatu - mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM.
Sam mechanizm był bardzo skomplikowany: - Najprościej można powiedzieć, że był to wynajem statku na 16 lat, za który PŻM
na bieżąco płaciła stronie duńskiej, z możliwością zakupu jednostki po tym okresie i ceną wykupu statku ustaloną już przy podpisaniu kontraktu.
Okazało się jednak, że wiosną 1989r podpisano o wiele
gorsze umowy, niż to, co było możliwe do osiągnięcia rok wcześniej. Zmieniały się warunki na rynku frachtowym, ceny statków, stopy procentowe, kursy walut. - Istotne znaczenie miała też zapaść
gospodarczo-polityczna Polski w 1989 r., a także zmiany przepisów podatkowych m.in. w Danii - wyjaśnia Gogol.
- Na początku niemal nikt nie zdawał sobie sprawy z wielu nie dogodności, a tym
bardziej potencjalnych pułapek związanych z tymi kontraktami. Dla firmy i załóg ważne było, że mogli pływać na sześciu nowoczesnych statkach - nowych miejscach pracy. Jednak już wkrótce rynek przewozów
morskich zaczął się pogarszać idąc ku kryzysowi.
- Próby renegocjacji kontraktu podejmowane od 1993 r. nie spotkały się jednak ze zrozumieniem i konstruktywnym podejściem strony duńskiej. Długotrwałe i
bardzo trudne negocjacje doprowadziły jednak dwukrotnie - w grudniu 1994 r. i marcu 1999 r. - do korzystnych zmian, a w rezultacie uratowały PŻM przed grożącym i prawdopodobnym bankructwem - mówi Gogol.
Dlaczego? Bo zagrożonych było zarówno 6 panamaksów, jak i 19 kolejnych statków objętych hipotekami na rzecz strony duńskiej. - Zagrożona też była reszta floty i działalność przedsiębiorstwa ze względu
m.in. na tzw. zapisy krzyżowe - wyjaśnia doradca.
Na szczęście po wielu latach przyszedł lepszy okres dla shippingu, a PŻM dotrwał do końca okresu fatalnego bare-boatu. - Po 16 latach od wejścia
poszczególnych jednostek do eksploatacji firma wykupiła najpierw w marcu 2007 r. masowce "Solidarność", a później "Armia Krajowa", "Szare Szeregi", "Orlęta Lwowskie", "Legiony Polskie"
i ostatni z serii - "Polska Walcząca".
Panamaksy posłużą armatorowi jeszcze kilkanaście lat.