Wczoraj w Szczecinie uczczono pamięć ofiar tankowca "Athenian Venture". Jednostka eksplodowała i zatonęła w nocy
z 21 na 22 kwietnia 1988 r. Zginęło 29 Polaków. W 20. rocznicę tragedii wdowy i sieroty po członkach załogi i pasażerach domagają się wyjaśnienia przyczyn zatonięcia cypryjskiego statku.
Tragicznej
nocy statek "Athenian Venture" płynął z ładunkiem benzyny z Amsterdamu do Nowego Jorku. W silnym sztormie doszło do eksplozji. Na północnym Atlantyku jednostka przełamała się na dwie części. Zginęli
wszyscy - 24 polskich marynarzy i 5 żon, które płynęły jako pasażerki. Załoga osierociła 43 dzieci.
- Ten statek nie powinien był pływać - powiedział wczoraj Jan Matwiejko, który przez 9 miesięcy
pływał na "Athenian Venture" w maszynowni. - Nie zaprzeczam - odpowiedział na pytanie dziennikarzy, czy prawdą jest, że zbiornikowiec był w fatalnym stanie technicznym.
Ze znalezionego w części
rufowej wraku brudnopisu dziennika maszynowego oraz z relacji poprzednich załóg i listów marynarzy, którzy płynęli w tragicznym rejsie, wynika, że na jednostce dochodziło do uszkodzeń kadłuba i trwały
nieustające prace naprawcze.
Wczoraj, w wyniku starań sierot i wdów po załodze "Athenian Venture", odbył się uroczysty apel pod pomnikiem "Tym, którzy nie powrócili z morza" na Cmentarzu
Centralnym w Szczecinie.
W asyście kompanii honorowej Akademii Morskiej w Szczecinie ceremonię poprowadził kpt. Wiktor Czapp. Były kwiaty i wieńce od organizacji i firm morskich oraz władz miasta.
Odczytano list od wiceministra infrastruktury Anny Wypych-Namiotko.
Przypomniano, że 20 lat temu w swój ostatni rejs wypłynęli marynarze z całej Polski. Połowę stanowili pracownicy PŻM. Ale byli
też pracownicy z portów, Dalmoru, PRO, Zrzeszenia Rybaków Morskich, Kogi (na Helu), PLO, Gryfa, Transoceanu. Ludzie brali w firmach urlopy bezpłatne, aby na kontrakcie u cypryjskiego armatora (statek
należał do polsko-greckiej spółki Patron Marine) zarobić na życie. Wczoraj listę ofiar odczytał Sebastian Szulkowski, który wraz z rodzeństwem stracił oboje rodziców - mamę Jadwigę i ojca Czesława.
Dorosłe dziś dzieci postanowiły odszukać wszystkich, których bliscy zginęli tamtej nocy - Udało nam się zgromadzić połowę rodzin. Są z nami w stałym kontakcie - powiedział dziennikarzom Paweł Pasławski,
który wraz z dwoma braćmi stracił wtedy mamę Marię i ojca Włodzimierza.
- My do dziś nie wiemy, jakie były okoliczności i przyczyny katastrofy. Mamy nadzieję, że ktoś się tym dziś zainteresuje,
jeżeli w 1988 roku nie był w stanie uczynić tego polski rząd. Nie zajęły się tym również instytucje oddelegowane do wyjaśnienia sprawy - stwierdził P. Pasławski. - Nikt mi jednoznacznie nie odpowiedział,
dlaczego moi rodzice zginęli. Nikt też jednoznacznie nie wyjaśnił, czy "Athenian Venture" przełamał się i wybuchł, czy może kolejność była odwrotna. Chcę wiedzieć, dlaczego nie było również finału
sprawy przed polskim sądem.