Bałtyccy rybacy mogą być wdzięczni losowi, że w ub.r. zesłał na nasz kraj polityczną zawieruchę, która zmiotła poprzedni
rząd, a dała władzę nowemu. Potrafił on bowiem zażegnać konflikt z Komisją Europejską na tle połowów dorszy, w przeciwnym razie zapewne już teraz wielu rybaków musiałoby się po-żegnać z zawodem.
Rybołówstwo bałtyckie przeszło, w ciągu 3 ostatnich lat, poważną restrukturyzację. Spośród ponad 1200 jednostek dużych i małych, jakie znajdowały się na naszym wybrzeżu 1 maja 2005 r., tj. w dniu
wejścia Polski do Unii Europejskiej, pozostało już tylko niewiele ponad 850. Pozostałe wycofano z eksploatacji, dzięki unijnym rekompensatom, ponieważ od dawna było wiadomo, że polska flota bałtycka nie
tylko jest zbyt liczna w stosunku do wielkości przyznawanych kwot, zwłaszcza dorszy, ale także jest w bardzo podeszłym wieku. Po restrukturyzacji, średni wiek naszych jednostek nadal sięga 26 lat, a
średni wiek kutrów-powyżej 38 lat. Program redukcji naszej floty, aż o 40%, kosztował Unię 80 min euro, ale polski rząd musiał do tego dołożyć dalszych 27 min euro. W rezultacie, liczba dni połowowych
spadła średnio o 36%, w tym dla śledzi i szprotów - aż o połowę, ale dorszowych - tylko o 20%. Okazało się bowiem, że najwięcej na złom wysłano dużych i starych jednostek, przystosowanych do połowów
śledzi i szprotów, a najmniej ubyło kutrów łowiących dorsze. Ten gatunek ryb ilościowo stanowi ledwie 10% ogólnych połowów, ale dla większości polskich rybaków stanowi podstawę egzystencji - i to on
decyduje o opłacalności prowadzenia rybackiego interesu. Właśnie o dorsze toczyła się w 2007 r. wojna, która mogła mieć bardzo dramatyczne następstwa. Na szczęście, wynegocjowany w Brukseli kompromis jest
dla nich do przeżycia.
W połowie ub.r. Komisja Europejska podliczyła tzw. nieraportowane połowy, czyli margines szarej strefy w połowach dorszy i stwierdziła, że w największym stopniu dotyczy to
Polski. Według jej wyliczeń, już w lipcu nasi rybacy 3-krotnie przekroczyli przyznane im limity na cały rok, wobec czego nakazała wstrzymanie połowów dorszy do końca 2007 r. Stało się to właściwie na
życzenie polskich rybaków, którzy sami otwarcie w mediach chwalili się, że łowią dużo więcej niż im wolno, a więc nie jest prawdą, że stada dorszy są dramatycznie przetrzebione.
Decyzja KE
wywołała ostre protesty rybaków, popierane zresztą przez poprzedni rząd, co jeszcze bardziej usztywniło stanowisko Komisji. Zażądała ona, by polscy rybacy oddali w następnych latach te same ilości dorszy,
jakie nieprawnie złowili, czyli 10 tys. t plus 40% kary, razem 14 tys. t dorszy do zwrotu w ciągu najbliższych 3 lat.
Jesienią trwały protesty i manifestacje, poparte demonstracyjnym wychodzeniem
kutrów w morze - mimo zakazów - na poło wy dorszy. Dopiero zmiana rządzącej ekipy, i w efekcie negocjatorów sprawiła, że Polska, przyznając się w Brukseli do popełnionych wykroczeń, mogła osiągnąć
kompromis (patrz: rozmowa z wiceministrem K. Plocke).
Właśnie do kluczowych kwestii należy zdyscyplinowanie naszych rybaków i jeżeli nie zlikwidowanie, to poważne ograniczenie szarej strefy w
połowach -przede wszystkim dorszy. Chodzi o stworzenie temu gatunkowi ryb możliwości rozmnażania i wzrostu, do rozmiarów, które nadają się do odławiania bez szkody dla dalszej populacji. Tak naprawdę,
nikt nie może z całą pewnością podać danych na temat obecnego faktycznego stanu zasobów dorszy bałtyckich.
Od stycznia br., 4 kutry: dwa z włokami i dwa z netami, prowadząc normalne połowy, realizują
program, mający odpowiedzieć na pytanie o wielkość zasobów dorszy. Jak mówi Zbigniew Karnicki, zastępca dyrektora Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, kutry osiągają dobrą wydajność, co jednak o niczym
nie świadczy, ponieważ przy obecnej technice, nawet przy złym stanie zasobów, rybacy mogą namierzać i łapać ławice różnej wielkości. Ale cieszyć może fakt, że zdecydowaną większość złowionych dorszy
stanowią osobniki 4- i 5-letnie, a więc te, które już się rozmnażały. Widać więc, że jest poprawa stanu zasobów i dlatego MIR złożył wniosek o podwyższenie w br. kwot połowowych o 15%, w stosunku do 2007
r. Został on jednak odrzucony. Komisja stwierdziła, że - w związku ze skalą nieraportowanych przez naszych rybaków połowów-nie ma mowy o żadnym zwiększaniu, a wręcz przeciwnie, postanowiła je nawet
zmniejszyć o 5%.
Wcześniej jeszcze, przedstawiciele polskiego rządu zgodzili się w Brukseli, że obecny potencjał do połowów dorszy jest zbyt duży, w stosunku do zasobów i przyznawanych nam kwot, i w
najbliższym czasie powinien być zredukowany o ok. 30%. Właśnie nieprawidłowa struktura polskiej floty jest jedną z głównych przyczyn, że nasi rybacy w 2007 r. - kolejny już rok z rzędu - nie wykorzystali
w pełni przyznanych im na Bałtyku kwot połowowych. Do końca ub.r. odłowiona została zaledwie połowa z dostępnego rybakom bałtyckim limitu ryb objętych kwotami połowowymi (dorsze, śledzie, szproty,
łososie, gładzice). Łącznie złowili w tym okresie niecałych 107 tys. t, tj. ledwie o 2% więcej niż w 2006 r. Dla porównania: w 2004 r. sięgały one prawie 154 tys. t, a w 2005 - 124 tys. t.
Konsekwencje
takiego stanu są niekorzystne, nie tylko z punktu widzenia ekonomicznego. Specjaliści bowiem uważają, że niewykorzystanie limitów w całości źle wpływa na zasoby ryb w ogóle i na równowagę w ekosystemie,
ponieważ szproty, żywiąc się ikrą dorszy, zmniejszają ich możliwości rozmnażania się. Według dyrektora Karnickie-go, nie wszyscy jednak rozumieją powagę sytuacji.
- Niewątpliwie, pewna część
rybaków, wy-raźnie nastawionych na dorszowy interes, albo będzie musiała przestawić się na połowy śledzi czy szprotów, albo swoje jednostki przeznaczyć na złom. Natomiast polski rząd nie może
bagatelizować żądań Komisji i nie ograniczać szarej strefy w tej dziedzinie -podkreśla Z. Karnicki.
Nie można doprowadzać do powtórzenia sytuacji z ub.r. Dopiero pod koniec br. mają być znane wyniki
wspomnianego programu, który będzie kontynuowany przez najbliższe miesiące. Pod uwagę bierze się także inne metody. Niewykluczone, że wyniki te będą znane już w połowie br., a program zostanie skrócony,
jeżeli Komisja uzna, że połowy trzeba wstrzymać, by dać bałtyckim dorszom możliwość odradzania się. Wówczas polscy rybacy staną przed koniecznością strukturalnych przemian w swym zawodzie. Albo...
powtórzyć wydarzenia z 2007 r.
Warto jeszcze wspomnieć o innym, pozytywnym elemencie wspólnej polityki rybackiej Unii. Otóż, po kilku latach starań ze strony polskich organizacji, doceniono rolę małego
rybołówstwa łodziowego w naszym kraju, które podtrzymuje wielowiekowe tradycje prowadzenia połowów w niedalekiej odległości od brzegu. Komisja zgodziła się, by rybacy na łodziach do 12 m długości mogli
poławiać dorsze także latem, czyli w okresie ochronnym, obowiązujący wszystkich innych rybaków.