Sąd w Wolgaście uznał kapitana pasażerskiego statku "Adler Dania" winnym jednego z dwóch przestępstw, które zarzuciła
mu niemiecka prokuratura. Heinz A. musi zapłacić 4 tysiące euro grzywny. Nie został jednak skazany na karę pozbawienia wolności, czego domagał się prokurator.
Wczorajszy wyrok kończy sprawę granicznego
incydentu, o którym w Polsce i Niemczech głośno było jesienią 2006 r. Troje ubranych w cywilne ubrania polskich celników stwierdziło nieprawidłowości na wpływającym do Świnoujścia wycieczkowym statku
Adler Schiffe. Kapitan jednostki uniemożliwił przeprowadzenie kontroli i w porozumieniu z lokalnym przedstawicielem armatora oraz właścicielem niemieckiej spółki bez dobijania do świnoujskiego nabrzeża
zawrócił do Heringsdorfu z celnikami na pokładzie. Nie zareagował, gdy dogoniła go jednostka straży granicznej i funkcjonariusze najpierw przez radio, a następnie sygnałami ostrzegawczymi wydawali mu
pole-cenie zatrzymania statku.
Ponton SG, który manewrował przed dziobem "Adler Dania", musiał się usunąć, aby nie doszło do kolizji.
Prokuratura w Stralsundzie oskarżyła dwóch członków
władz armatorskiej spółki i kapitana o ograniczenie wolności polskich celników, a dodatkowo samego kapitana o wymuszenie na funkcjonariuszach SG odstąpienia od wykonywanych obowiązków. Prokurator
wnioskował dla tego ostatniego o karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności, grzywnę w wys. 1200 euro i grzywny w wys. 8 i 10 tysięcy euro dla kierownika i właściciela Adler Schiffe. W mowach końcowych
wygłoszonych podczas wczorajszej rozprawy obrońcy oskarżonych wnosili o uniewinnienie.
Niemiecki sędzia uznał, że do ograniczenia wolności nie doszło, bowiem celnicy dobrowolnie wsiedli na pokład
"Adler Dania". Nie zgodził się jednocześnie z argumentami obrony, że nie mieli oni prawa przeprowadzić kontroli.
- Są to polscy funkcjonariusze i mają prawo egzekwować polskie przepisy Ich
działania podjęte zostały na terenie Polski - powiedział sędzia w uzasadnieniu.
Sędzia uznał natomiast kapitana winnym wymuszenia. Jego zdaniem, Heinz A. mógł nie być pewien tożsamości ubranych w
cywilne stroje celników, ale tego rodzaju wątpliwości w odniesieniu do umundurowanych funkcjonariuszy na jednostce SG mieć już nie mógł.
- Manewry wykonywane przed dziobem są zrozumiałe dla każdego
marynarza jako polecenie zatrzymania się. Jestem zdziwiony, że pan, jako doświadczony kapitan, doprowadził do groźnej dla pasażerów "Adler Dania" sytuacji. Na polskiej jednostce również znajdowały się
trzy osoby - zwrócił się do kapitana sędzia, uzasadniając wyrok.