Sprzeczności w zeznaniach polskich celników doszukiwali się wczoraj przed sądem w Wolgaście obrońcy niemieckiego
kapitana i dwóch przedstawicieli spółki Adler Schiffe. Na przyszły tydzień zapowiedziane są mowy końcowe prokuratury i obrony.
Proces ma związek z wydarzeniami, do których doszło w Świnoujściu jesienią
2006 roku. Troje polskich celników usiłowało przeprowadzić kontrolę sklepów i baru na pokładzie statku "Adler Dania", ponieważ stwierdzili, że prowadzona jest w nich sprzedaż alkoholu i papierosów bez
polskich znaków akcyzowych. Załoga jednostki na przeprowadzenie służbowych czynności nie pozwoliła, zaś kapitan Heinz A. wbrew poleceniom celników, świnoujskiego Kapitanatu Portu i polskiej straży
granicznej zawrócił statek i popłynął do Niemiec. Postępowanie niemieckiej prokuratury doprowadziło do postawienia przed sądem 65-letniego kapitana pod zarzutem pozbawienia wolności polskich celników. Na
ławie oskarżonych zasiedli wraz z nim szef Adler Schiffe Sven P. oraz regionalny kierownik spółki Alwin M., którzy mieli wydać polecenie zawrócenia statku.
Podczas wczorajszej rozprawy szczególną
uwagę obrońców zwróciło zeznanie funkcjonariuszy Izby Celnej w Szczecinie, iż wyprawa na pokładzie "Adler Dania" feralnego dnia była wycieczką prywatną i dopiero po stwierdzeniu nieprawidłowości, na
polecenie przełożonego, przystąpili oni do czynności służbowych.
- Czy tak u was jest w zwyczaju, że celnicy podróżują sobie turystycznie w czasie pracy? Ja sądzę, że to przełożeni zalecili, abyście w
żadnym wypadku nie przyznawali się, iż w rzeczywistości była to podróż służbowa - atakował niemiecki obrońca.
Obrońcy szczegółowo chcieli również wyjaśnić sprawę strzałów, które oddali funkcjonariusze
polskiej straży granicznej usiłujący zatrzymać płynącego w kierunku Niemiec i nie reagującego na ich polecenia kapitana niemieckiego wycieczkowca. Zeznający wczoraj celnicy konsekwentnie zaprzeczali
twierdzeniom oskarżonych, jakoby do statku strzelano z ostrej amunicji.
- Wyraźnie widziałem dwie zielone rakiety sygnalizacyjne. Jestem przekonany, musiał je również widzieć kapitan - oświadczył jeden
z celników.
Wczoraj przed sądem w Wolgaście zeznawać miał ponadto przełożony funkcjonariuszy Izby Celnej, który wówczas wydał im polecenie rozpoczęcia kontroli na statku. Jego udział w procesie nie
będzie jednak możliwy ze względu na ciężki wypadek samochodowy, któremu uległ przed kilkoma tygodniami. Jeżeli nie pojawią się nowi świadkowie, w przyszłym tygodniu prokuratura i obrona wygłoszą mowy
końcowe.