Wielki, 225-metrowy masowiec "Lillan Z" me mógł we wtorek wieczorem wejść do Świnoujścia, bo w tamtejszym porcie
odmówiono mu obsługi. Statek został zawrócony na redę i czeka, zaś armator traci czas i pieniądze.
Zagraniczny armator zlecił wprowadzenie jednostki (klasy panamax) na Nabrzeże Hutników, w
Świnoujściu Zakładowi Usług Żeglugowych ze Szczecina. W kierunku redy podążyły trzy holowniki - "Tryton , "Euros" i "Mocny".
- Zaczęliśmy czynności związane z wprowadzaniem "Lilian Z" do
portu i - niestety - najpierw odmówił nam pilot, który był na pokładzie tego statku. Poinformował, że nie obsłuży statku, jeżeli będą go wprowadzać holowniki ZUŻ - wyjaśnia Maria Ślusarczyk, prezes ZUŻ. -
O tym kto będzie obsługiwał statek, decyduje armator statku bądź reprezentujący go agent, a nie pilot.
Prezes ZUZ powiadomiła o tym dyrekcję Urzędu Morskiego w Szczecinie (UMS). Po wielu rozmowach
i poinformowaniu jeszcze kilku instytucji pojawił się kolejny argument - tym razem ze strony prezesa Portu Handlowego Świnoujście, że nie obsłuży statku, gdyż nie ma cumowników.
Maria Ślusarczyk miała
już doświadczenie z podobną sytuacją, więc tym razem na pokładzie holowników wysłała dodatkową załogę do zacumowania statku.
- Dyrektor UMS oświadczył jednak, że nie wnika, czy stało się tak z braku
cumowników w porcie; po prostu dostał raport z PHŚ, że nabrzeże jest nieprzygotowane do przyjęcia statku...
Kapitan portu w Świnoujściu podjął więc decyzję o wycofaniu "Lilian Z" na odległe o
20 mil od Świnoujścia kotwicowisko nr 3.
- My nie jesteśmy stroną w tej sprawie - twierdzi kpt. Maciej Łempicki, prezes spółki Szczecin-Pilot, której pilot wprowadzał panamaksa.
- Nie potwierdzam,
że takie słowa padły z ust pilota, bo rozmawiałem z nim. W drodze na redę wiedział on natomiast, że w porcie ma miejsce coś w rodzaju "zadymy". Gdy był już na pokładzie "Lilian Z", dostał
polecenie zawrócenia statku na kotwicowisko.
Polecenie wydała administracja morska: - Obowiązują nas procedury - mówi kpt. Andrzej Markiewicz, zastępca dyrektora UMS ds. inspekcji morskiej. -
Jeżeli z portu zgłaszają mi, że nie mogą przyjąć statku do nabrzeża, bo nie jest gotowe, to nie mogę dać zgody, bo co wtedy zrobię z tak wielką jednostką? Muszę dbać o bezpieczeństwo, w przeciwnym razie
mogłoby dojść do zablokowania portu.
Okazuje się, że za skandalem stoją świnoujscy związkowcy z konkurencyjnej do ZUŻ spółki Port-Hol, która także wykonuje usługi holownicze. W pismach do Marka
Kowalewskiego, prezesa PHŚ, protestują i ostrzegają przed holownikami ze Szczecina.
Tymczasem masowiec wraz z jednostkami ZUŻ wciąż oczekiwał wczoraj na redzie. Nie udało nam się skontaktować zarówno z
prezesami PHŚ, jak i Port-Holu, a także Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście, który jest właścicielem Nabrzeża Hutników. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nic mu nie wiadomo, jakoby ten
rejon portu miał być wyłączony z eksploatacji z jakichkolwiek przyczyn.
Szefowa ZUŻ poinformowała nas, że w lutym miał miejsce podobny incydent Wtedy powiadomiła, wspólnie z działającymi
organizacjami związkowymi, UMS, policję, kapitanaty portów, prezesa Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście, a także prokuraturę i sąd.