Uwaga nalot na przemysł obronny.
Pamiętacie Henryka Ogryczaka? Jasne, że nie. W końcu to 8 lat bez
mała. W tym czasie upadło 5 rządów, zdegenerowały się 2 Sejmy, skończył się Kwaśniewski, zaczął kończyć się Kaczyński... A Ogryczak trwa! Właśnie zachciało mu się być prezesem Bumaru - firmy ważnej, że
ho, ho.
Z panem Henrykiem zapoznaliśmy się dlatego, że udanie i z fantazją wydmuchał to nasze śmieszne państewko. Mieliśmy w łapie akty notarialne będące dowodem na zbudowanie przezeń szmalociągu. Tak
właśnie nazwaliśmy to przedsięwzięcie: "Szmalociąg pana ministra" ("NIE" nr 45/2000). Było tak...
Za pana premiera Buzka pan Ogryczak był wiceministrem gospodarki. Odpowiadał za sektor
obronny. Dla zakładów z tego sektora był jednoosobowym Walnym Zgromadzeniem Wspólników, czyli miał w ręku 100 procent kapitału, i decyzje podejmował samodzielnie. No to podjął.
Jako Walne Zgromadzenie
Wspólników Centrum Naukowo-Produkcyjnego Elektroniki Profesjonalnej Radwar z Warszawy (wysokiej jakości urządzenia radiolokacyjne) i jako Walne Zgromadzenie Zakładów Radiowych Radmor z Gdyni (sprzęt
łącznościowy) wtłoczył obie państwowe firmy do spółki komandytowej o nazwie Fundusz Rozwoju spółka z o.o., która była prywatnym przedsięwzięciem biznesowym niejakiego Andrzeja Paliło z Nowej Wsi
Lęborskiej. Radwar i Radmor włożyły w ten interes odpowiednio 10 500 000 zł i 1 500 000 zł. Pan Paliło co prawda tylko 100 000 zł, ale to on był komplementariuszem, czyli tym, kto w spółce komandytowej
rządzi niepodzielnie. Fundusz Rozwoju, spółka utuczona dwunastoma bez mała milionami, nie deklarowała, Boże broń, żadnej działalności elektroniczno-zbrojeniowej. Ona deklarowała zainteresowanie handlem
hurtowym i komisowym, transportem, działalnością turystyczną, pośrednictwem finansowym itp.
Wpisując - po ośmiu latach od dnia, gdy w Nowej Wsi Lęborskiej zarejestrowano ów pyszny interes - w
wyszukiwarkę "Andrzej Paliło" lub "Fundusz Rozwoju sp. z o.o.", otrzymujemy jedną odpowiedź: Brak rezultatów odpowiadających zapytaniu. "Henryka Ogryczaka" też wyszukiwarka gminna nie zna, co
akurat w jego wypadku wcale nie znaczy, że gdzieś zniknął. Nie zapadł się bynajmniej pod ziemię, nie uciekł ze strachu za granicę. Gdy skończyła się "era Buzka", pan Ogryczak wylądował w gdańskim
Centromorze, gdzie przez nikogo nie niepokojony czekał cierpliwie na "erę PiS". Gdy ona nastała, on nastał w Stoczni Gdyńskiej jako członek zarządu. Wywaliła go niedawno Platforma, ale pan Ogryczak
nie zwija żagli. Jak się dowiedzieliśmy, bez zahamowań wystartował w wyścigu o posadę prezesa zarządu Bumaru, wielkiego państwowego holdingu zbrojeniowego. Nowo powołana Rada Nadzorcza Bumaru odwołała
stary pisowski zarząd i ogłosiła konkurs na stanowisko prezesa. Faceci z przemysłu szepczą między sobą, że pana Ogryczaka holuje pan Paweł Brzezicki, prezes państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu, pisior
jak stąd do Szczecina. Brzezicki tym spekulacjom zaprzecza, choć znajomości z Ogryczakiem się nie wypiera.
Jak będzie - zobaczymy.