Przed sądem w Wolgaście rozpoczął się wczoraj proces 65-letniego kapitana wycieczkowego statku "Adler Dania".
Niemiecka prokuratura oskarża go o pozbawienie wolności trzech polskich celników. Kapitan nie przyznaje się do winy.
Proces miał się rozpocząć już jesienią zeszłego roku, ale udział głównego
oskarżonego nie był wówczas możliwy ze względu na przebytą przez niego operacją i trwającą rehabilitację. Rozpoczynająca się sprawa karna dotyczy głośnych zarówno w Polsce, jak i Niemczech wydarzeń, do
których doszło w świnoujskim porcie w październiku 2006 roku. Na statku "Adler Dania" najpierw uniemożliwiono polskim służbom celnym przeprowadzenie kontroli, następnie kapitan w po-rozumieniu z
armatorem, a wbrew poleceniom polskiej straży granicznej i administracji morskiej, bez dobijania do nabrzeża zawrócił statek i popłynął w kierunku po-bliskiego niemieckiego kurortu. W pościg za uciekającą
jednostką ruszył statek Morskiego Oddziału Straży Granicznej, który - według informacji polskich służb - oddał strzały ostrzegawcze. Po incydencie w niemieckich mediach pojawiła się natomiast informacja,
iż "Adler Dania" został ostrzelany z ostrej amunicji. Jak podała niemiecka agencja prasowa DPA, kapitan powtórzył te oskarżenia wczoraj przed sądem w Wolgaście. Jednocześnie odrzucił stawiane mu
zarzuty i tłumaczył, że decyzja o zawróceniu statku podyktowana była bezpieczeństwem załogi, 45 pasażerów i ładunku.
Prócz kapitana prokuratura w Stralsundzie oskarżyła o współudział dwóch członków
władz spółki "Adler Schiffe", którzy mieli mu polecić zawrócenie statku do Niemiec.