Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Barkowe problemy

Kurier Szczeciński, 2008-02-25
Choć było to już siódme spotkanie przed kolejnym sezonem żeglugi barkowej, wiele problemów, z którymi zgłaszali się armatorzy, pozostało bez zmian. Nic więc dziwnego, że w przerwie narady prezes Zbigniew Garbień stwierdził: - Nie wiem, dlaczego przez 17 lat demokracji nie dopracowaliśmy się planowania długoterminowego, które byłoby kontynuowane przez następne rządy. Kolejna narada przednawigacyjna odbyła się jak zwykle w Szczecinie, który jest dla przewoźników śródlądowych jednym z głównych węzłów transportowych w kraju. Organizatorem spotkania był tradycyjnie Związek Polskich Armatorów Śródlądowych, który przez rok będzie kierował Zbigniew Garbień, właściciel kilku barek. - Przeglądając protokóły z poprzednich narad zauważyłem, że wiele tematów się powtarza i nigdy nie były one tak do końca ruszone czy załatwione - mówi prezes ZPAŚ. Odnosząc się do nowej wiceminister infrastruktury Anny Wypych-Namiotko dodał: - Mam nadzieję, że teraz zaczniemy na te tematy inaczej rozmawiać. Że nie będzie to chowanie problemów do szuflady. Przed armatorami barkowymi stoi wiele wyzwań, często związanych z naszą przynależnością do Unii Europejskiej. Jednym z nich jest problem CMNI - systemu jednolitego prawa transportowego na śródlądziu: - W lutym ubiegłego roku nasz związek wysłał pismo wyjaśniające, o co nam chodzi. Bo w Polsce tego prawa nie ma. To pismo przeleżało w resorcie rok i nie ma żadnego odzewu - podał przykład Z. Garbień. W programie narady armatorów śródlądowych aż roi się od niezałatwionych spraw lub kolejnych problemów. Właściciele barek chcieli się dowiedzieć, co po kolejnej rządowej reorganizacji będzie z unijnymi programami dotyczącymi ich sfery działalności, co z postępami w dostosowywaniu prawa do europejskich wymogów. Co rząd robi, by promować żeglugę śródlądową. Wreszcie zaroiło się od pytań o skandaliczny stan krajowych szlaków rzecznych, które uniemożliwiają normalną żeglugę towarową i pasażerską. Kolejnym dylematem właścicieli barek są sprawy kadrowe, bo opracowany przed laty system szkolenia załóg jest niedopasowany do współczesnych realiów. W Polsce działają dwie szkoły kształcące na poziomie średnim przyszłych marynarzy rzecznych - w Koźlu i Nakle. Na poziomie wyższym są oni również kształceni w Zakładzie Żeglugi Śródlądowej i Gospodarki Wodnej Akademii Morskiej w Szczecinie. Ale absolwenci i armatorzy mają pewien kłopot, który spowodowany jest przez polskie przepisy. - Obecnie zatrudniłem młodego człowieka, który skończył Akademię Morską. Pływa za młodszego marynarza. Mamy jeden problem: ciągle muszę go gdzieś upychać jako trzeciego członka załogi, szukać dla niego pracy na takich jednostkach, które wymagają trzyosobowej obsługi - żalił się prezes ZPAŚ. Dlaczego tak musi robić? - Bo żeby taki człowiek mógł pływać na moich statkach, które mają do 87 metrów długości, musiałby mieć patent sternika. Ale żeby zdobyć takie uprawnienie, musi odbyć praktykę, czyli mieć przepływane. I on by to przepływał, tylko że na polskich jednostkach nie ma takiej możliwości, bo przepisy dotyczące etatyzacji są tak napisane, że musiałby mieć... sternika - tłumaczy Garbień. Na Zachodzie nie ma takich absurdów, bo - jak mówi szef związku armatorów - przepisy tak są "ustawione", że na mniejszych statkach śródlądowych wymagani są tylko: członkowie załogi z patentem kapitana i marynarza. Dla armatora, który aktywnie włącza się w system szkolenia kadr dla żeglugi śródlądowej, to duży problem. Zwłaszcza że - jak wyliczył Z. Garbień - tylko w tym roku na jego barki i pchacze ma przyjść ze szkoły w Koźlu około 20 praktykantów, a z Nakła - 10. Ale podczas narady przednawigacyjnej powracał też m.in. problem tragicznego stanu polskich rzek i kanałów. Można było wysłuchać pretensji armatorów pływających zwłaszcza na górnej Wiśle, którzy "ryją" dnem statków po progach urządzeń hydrotechnicznych. Na Odrze sytuacja jest lepsza, ale środkowy jej bieg jest nieżeglowny. A inwestycje hydrotechniczne przewlekają się. Z konieczności więc barki pływają do Europy Zachodniej. W przypadku członków ZPAŚ prawie w stu procentach. - Tam nie ma takiego pojęcia jak sezon nawigacyjny. Tam się pływa cały rok i przerywa żeglugę na tydzień, dwa, może na miesiąc, i tylko wtedy, jak pojawi się duże zalodzenie - mówi Garbień. Dla wiceminister Anny Wypych-Namiotko było to pierwsze spotkanie z tak dużym gremium armatorów śródlądowych. Podczas narady podkreślała ekonomiczne i ekologiczne zalety przewozu towarów rzekami i kanałami: - 40 kontenerów na barce wymaga tylko dwóch silników tirowskich - stwierdziła. - Dobrze, że padło to z ust pani minister. Chcemy doprowadzić do strategicznego planu długoletniego. Usiądziemy, pomożemy - odpowiedział prezes związku.
 
(kl)
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl