Do kuriozalnej sytuacji doszło podczas piątkowego zespołu trójstronnego, który zajmował się w Warszawie prywatyzacją
Stoczni Szczecińskiej Nowej. Na sali, jako ekspert "Solidarności", obecny był Ryszard Kwidziński, były wiceprezes i współwłaściciel Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA, która upadła w 2002 r., gdy
on zasiadał w zarządzie tej spółki.
Obecność Kwidzińskiego jest dziwna z tego powodu, że sąd nie rozstrzygnął jeszcze oskarżeń w sprawie, która toczy się w Szczecinie przeciw byłemu kierownictwu
holdingu.
Ryszard Kwidziński wraz z Krzysztofem Piotrowskim, byłym prezesem Porty Holding, od początku sprzeciwiał się upadłości SSPH SA i powstaniu Stoczni Szczecińskiej Nowej, uważając, że stało
się to z pogwałceniem prawa i ze szkodą dla akcjonariuszy.
Od dłuższego też czasu byli prezesi zabiegali z pomocą stoczniowej i regionalnej "Solidarności" o realizację zaproponowanego przez siebie
norweskiego wariantu prywatyzacji stoczni. Miałaby ona polegać na przynajmniej częściowej rewizji upadłości holdingu, a następnie sprzedaży jego akcji Norwegom. Nastąpiłoby to ze szkodą dla stoczni Nowej,
która pozostałaby z nierentownymi kontraktami i w konsekwencji groziłaby jej upadłość. Jednak oficjalnie żaden norweski kontrahent nie złożył oferty kupna stoczniowego majątku.
- To dziwna
sytuacja, gdy podczas spotkania w sprawie prywatyzacji i przyszłości stoczni na sali siedzi były prezes holdingu i poznaje kulisy rozmów-dziwi się pragnąca zachować anonimowość osoba.
Z nieoficjalnych
informacji wynika, że na posiedzenie miał Kwidzińskiego zaprosić Mieczysław Jurek, szef zarządu regionu "Solidarności".