Gdańska Hydrobudowa zabezpieczyła, do końca ub.r., ok. 20 sekcji (na odcinku od 1 do 51), przebudowywanego
właśnie, falochronu w gdyńskim porcie. Firma została wybrana, bez przetargu (w ramach zamówienia z wolnej ręki), przez Urząd Morski w Gdyni, na wykonawcę wszystkich prac na tym odcinku. Mają się one
zakończyć w październiku br.
Decyzja taka zapadła po wypowiedzeniu przez Urząd Morski umowy konsorcjum Wayss & Freytag Ingenieurbau AG - Colcrete von Essen Gmbh & Co KG, które miało
dokonać modernizacji całego falochronu. Przyczyną zakończenia współpracy było znaczące opóźnienie robót budowlanych (konsorcjum wykonało je tylko w 30%) i brak możliwości dotrzymania terminu zakończenia
prac, który minie w kwietniu br.
- Konsorcjum początkowo miało duży problem z wykonaniem ścianek poszczególnych sekcji. Technologia prac wykonawcy nie uwzględniała wszystkich zagrożeń. W trakcie
wykonywania, sekcje nie były właściwie zabezpieczone i usztywnione, co powodowało zniszczenia już wykonanych sekcji przy wyższych stanach morza. Konsorcjum nie miało pomysłu jak temu przeciwdziałać -
uważa Anna Stelmaszyk-Świerczyńska, zastępca dyrektora ds. technicznych Urzędu Morskiego w Gdyni. Jej zdaniem, niemiecka oferta była niedoszacowana, nie uwzględniała koniecznych przy tego typu projekcie
elementów technologicznych. Wykonawcy chcieli wyremontować falochron jak najtaniej, co jednak okazało się niemożliwe. Inwestycja ich przerosła.
Przebudowa gdyńskiego falochronu jest niezbędna. W
ciągu 80 lat istnienia konstrukcja popękała i uległa korozji, a wiele jego fragmentów osiadło nawet o 25 cm. Po przebudowie, falochron będzie lepiej oznakowany, szerszy i wyższy. Polepszą się też warunki
nawigacyjne przy południowym wejściu do portu. Pech towarzyszy jednak inwestycji od początku. Już w maju 2006 r., kiedy miała ruszyć budowa, zaprotestowała grupa ornitologów, tłumacząc, że falochron jest
miejscem bytowania wielu rzadkich, chronionych gatunków ptaków. Wśród nich znalazło się 70 par rybitw czubatych, które są ewenementem na skalę ogólnopolską.
Przedstawiciele konsorcjum mieli zupełnie
inne zdanie na ten temat. Wielokrotnie powtarzali, że cały czas pojawiają się trudności, które mocno spowalniają prace. Wskazywali na błędy w dokumentacji projektu (co było przyczyną kłopotów),
konieczność ich poprawienia oraz wykorzystania do budowy innej, nowszej technologii. Jednak propozycje te znacznie podrożyły inwestycję. Podobnie jak ciągłe zabezpieczanie już wykonanych sekcji przed
zniszczeniem. W rezultacie, koszt inwestycji, który początkowo szacowano na 73 mln zł, wzrósł o kilka milionów zł, w trakcie wykonania 30% zakresu prac.
- Projekt modernizacji falochronu został
wykonany na zlecenie urzędu przez fachowców. Nie przekonują mnie argumenty o jego błędach. Hydrobudowa, która przejęła modernizację falochronu, realizuje ten sam projekt i nie zgłasza uwag - stwierdziła
A. Stelmaszyk-Świerczyńska.
Wayss & Freytag Ingenieurbau AG - Colcrete von Essen Gmbh & Co KG przystąpił do modernizacji falochronu dzięki wygranej w przetargu na tę inwestycję, w 2005 r.
Startowało w nim także konsorcjum złożone z: Hydrobudowy SA, Energopolu Szczecin i Navimoru-Invest. Jednakże oferta ta okazała się niepełna, i ze względów proceduralnych musiała zostać odrzucona. Urząd
Morski postanowił nawet unieważnić przetarg, ale konsorcjum odwołało się od tej decyzji. W wyniku decyzji arbitrażu Urzędu Zamówień Publicznych strony doszły do porozumienia i podpisano umowę 18 maja 2006
r., a roboty rozpoczęto 20 lipca 2006 r.
Ostatecznie, 15 października ub.r., umowa została zerwana. Do tego czasu konsorcjum wykonało jedynie prace podwodne na odcinku 44 sekcji (na 109), do
nadwodnych już nie przystąpiło. Podczyszczenie dna zostało natomiast wykonane aż do 51 skrzyni. Do remontu pozostało jednak jeszcze 58 sekcji. Dlatego w połowie grudnia ub.r. Urząd Morski ogłosił przetarg
na przebudowę odcinka od 52 do109 sekcji. Oferty będą rozpatrywane w styczniu, tak, aby roboty mogły rozpocząć się wiosną i zakończyć się w 2009 r.
Nie wykluczone również, że sprawa znajdzie swój
finał w arbitrażu. Urząd zmierza domagać się od niemieckiego konsorcjum odszkodowania za wzrost kosztów inwestycji. Niemcy z kolei nie wykluczają pozwu o odszkodowanie za zerwanie kontraktu.
Pojawił się również problem sfinansowania inwestycji. 75% środków pochodzić ma bowiem z unijnego Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Pozostałe 25% dokłada budżet państwa. Aby dostać unijne
pieniądze falochron musiałby być gotowy do kwietnia br. Wiadomo jednak, że terminu tego nie uda się dotrzymać.
- Staramy się, za pośrednictwem Ministerstwa Infrastruktury, o przesunięcie terminu
rozliczenia inwestycji do grudnia 2008 r. Chodzi nam o możliwość zrefundowania prac, które do tego czasu zostaną już wykonane. Jeśli się to nie uda to będzie duży problem. I ministerstwo jest tego
świadome - tłumaczy dyrektor Stelmaszyk-Świerczyńska.
Podkreśla też, że trzeba liczyć się ze wzrostem kosztu inwestycji, zarówno ze względu na przestoje i zabezpieczanie niszczonych elementów, jak
również na wzrost kosztów prac budowlanych. Ma jednak nadzieję, że uda się przesunąć terminy, tak, aby w grudniu 2010 r. inwestycja mogła być ostatecznie sprawdzona przez przedstawicieli Unii
Europejskiej.