Kilkuset pracowników Stoczni Gdańsk SA manifestowało wczoraj na terenie zakładu i pod Pomorskim Urzędem Marszałkowskim.
Powodem protestu były obawy stoczniowców, że nowa ekipa rządowa wstrzyma bądź opóźni proces prywatyzacyjny zakładu.
Manifestacja rozpoczęła się pod budynkiem dyrekcji stoczni. Protestujący mieli ze
sobą biało-czerwone flagi oraz transparenty o treści: "Chcemy nowoczesnej stoczni i europejskich zarobków", "Liberałowie łapy precz od stoczni", "Złodzieje wracają do gry". Odśpiewali Mazurka
Dąbrowskiego.
"Nowa władza, która się szykuje, ma zakusy zemsty nad PiS-em. Stocznia Gdańsk przez ostatnie dwa lata po raz pierwszy nabrała rumieńców, po raz pierwszy ten rząd PiS-u dotrzymuje słowa
i chce prywatyzacji. Niektórzy posłowie PO chcą dzisiaj wstrzymać tę prywatyzację, przez co inwestor ukraiński może nie wejść od 1 stycznia do stoczni" - powiedział wiceszef stoczniowej "Solidarności
" Karol Guzikiewicz. Dodał, że inwestor ten obiecał m.in. inwestowanie w zakład oraz podwyżki pensji dla pracowników.
Stoczniowcy w swoich wystąpieniach zarzucali politykom, że uzurpują sobie prawo
do wskazywania kierownictwa przedsiębiorstwa.
Potem stoczniowcy pojechali autobusami pod Pomorski Urząd Marszałkowski. Tam podpalili opony i rzucali petardy (na zdjęciu). Chcieli też przekazać
petycję na ręce marszałka województwa pomorskiego Jana Kozłowskiego, który jest jednocześnie szefem pomorskiej PO. Marszałek od kilku dni jest w podróży służbowej i protestujących przyjęli wicemarszałek
pomorski Mieczysław Struk oraz przewodniczący sejmiku wojewódzkiego Brunon Synak.
Mieczysław Struk po odebraniu petycji zapewnił delegację stoczniowców, że ani marszałek Jan Kozłowski, ani zarząd
województwa pomorskiego nigdy nie byli przeciwni prywatyzacji zakładu.
"Zarzut, że marszałek Kozłowski bądź ktokolwiek z samorządu województwa chce utrudniać, bądź będzie utrudniać prywatyzację jest
nieprawdziwy. To prawda, że marszałek Kozłowski kilkakrotnie wypowiadał się przeciwko nominacjom partyjnym osób na stanowiska menedżerskie, którzy to menedżerowie zarządzają majątkiem narodowym o wielkiej
wartości, natomiast jeszcze raz chcę podkreślić - nie jesteśmy przeciwni prywatyzacji" - powiedział Mieczysław Struk.