Na co najmniej dwa tygodnie prom "Galileusz" zostanie wyłączony z żeglugi. W Trelleborgu statek uderzył w inny
prom i rozdarł swoją burtę. Szwedzkie media donoszą, że kapitan polskiej jednostki był pod wpływem alkoholu, ale armator na razie tego nie potwierdza.
Do kolizji doszło w piątek po południu, gdy
należący do szczecińskiej spółki Euroafrica Linie Żeglugowe (ESL) "Galileusz" (w zarządzie Unity Line) manewrował podczas podchodzenia do nabrzeża w szwedzkim Trelleborgu. Port ten ma dość ciasne
akweny i panuje w nim duży ruch. Polski prom otarł się o wzmocnienia kadłuba niemieckiego promu samochodowego-pasażerskiego "Niels Dacke", należącego do kompanii TT-Line.
- Na nasze
nieszczęście "Nils Dacke" stał pusty, więc był bardziej wynurzony, natomiast "Galileusz" płynął załadowany samochodami - mówi Paweł Porzycki, prezes Euroafriki.
Polski prom wbił się lewą
burtą, trafiając w najmocniejszy element kadłuba niemieckiego ro-paksa - stalową odbojnicę. Płynąc, siłą inercji, rozcinał własną burtę. Jak poinformował portal internetowy szwedzkiego dziennika
"Trelleborgsallehanda", uszkodzenie ciągnie się na długości około 25 metrów. Potwierdza to Paweł Porzycki, zaznaczając, że uszkodzenie rozpoczyna się najpierw wgnieceniem.
Na szczęście w kolizji
nikt z pasażerów i załogi obu ro-paksów nie ucierpiał. Nie odnotowano także szkód w przewożonych pojazdach i ładunkach - poinformował prezes ESL.
Kapitana polskiego promu zatrzymała i
przesłuchiwała szwedzka policja. Opuścił on areszt w sobotę po południu. Jak podała tamtejsza telewizja, rutynowo, na życzenie policji, poddał się badaniu, które wykazało zbyt wysoką zawartość alkoholu we
krwi. Prezes Euroafriki czeka jednak na raport szwedzkiej policji, który ma otrzymać w dniu dzisiejszym. - Oficer wachtowy i marynarz wachtowy nie potwierdzają wersji, że kapitan był nietrzeźwy - mówi w
tej sprawie Porzycki. - Na czas wyjaśnienia sprawy wydałem jednak polecenie zawieszenia kapitana, co w takich sytuacjach jest normalną procedurą - dodaje prezes.
Po kolizji "Nils Dacke" dostał
zgodę na rozkładowy rejs powrotny do niemieckiego Travemuende. "Galileusz" po postoju w Trelleborgu wyszedł wczoraj rano w rejs do Polski. - Naprawę uszkodzenia prawdopodobnie zlecimy jednej z
zachodniopomorskich stoczni remontowych - mówi prezes Porzycki.
- Zabezpieczyliśmy wszystkie dane z czarnej skrzynki, w jaką wyposażona jest nasza jednostka. Po ich odczytaniu będziemy mogli z
większym prawdopodobieństwem stwierdzić, czy podczas manewrów zawinił człowiek, czy może np. zawiodło jakieś urządzenie - dodaje prezes ESL.
Po kolizji ubezpieczyciel szacuje wysokość strat
armatora. Szczeciński armator skierował do Trelleborga grupę ekspertów, którzy na miejscu, we współpracy ze szwedzkimi władzami morskimi, zbadają okoliczności wypadku i jego skutki.