Żeglarze ze "Siedowa" dobrze zapamiętają pobyt w Szczecinie. Kłopoty gwiazdy finału The Tall Ships Races wywołały szereg ciepłych reakcji mieszkańców i firm Szczecina. Gdy okazało się, że Rosjanie mają za mało prowiantu, szczecinianie błyskawicznie zorganizowali dostawę zapasów.
Jako
pierwsze o skąpych racjach żywieniowych marynarzy z Rosji poinformowało Polskie Radio Szczecin. Tomasz Banach, pełnomocnik prezydenta ds. organizacji regat, potwierdza tylko, że jednostka miała kłopot z
zaprowiantowaniem.
- Nie można mówić o głodzie - przekonuje Banach. - Myślę, że nieplanowany dłuższy pobyt w szczecińskim porcie i konieczność opłacenia kosztów remontu znacznie naruszyły budżet
żaglowca. Być może dlatego zdecydowano się na pewne ograniczenie racji żywnościowych załogi.
Biuro Regat informację o problemach "Siedowa" otrzymało od pracowników stoczni "Gryfia", w
którym największy żaglowiec szkoleniowy świata był naprawiany. Natychmiast zorganizowano pomoc.
- Chcieliśmy przekazać coś w rodzaju prezentu załodze, która wzbogaciła nasz finał - mówi Tomasz Banach.
- Zadzwoniłem do pięciu firm uczestniczących w organizacji regat, wszystkie zareagowały pozytywnie. Podobnie było z transportem. Wystarczyła jedna moja prośba i życzliwy nam kierowca wiózł zapasy na
żaglowiec.
"Siedow" nie opuścił Szczecina we wtorek, jak inne żaglowce uczestniczące w regatach The Tall Ships Races. Silnik jednostki został uszkodzony. Marynarze bezskutecznie próbowali
usunąć awarię samodzielnie. Ostatecznie zdecydowano o oddaniu napędu jednostki w ręce fachowców. Żaglowiec przeholowano do stoczni "Gryfia". Naprawa trwała do piątku. O 23.25 w piątek "Siedow"
odcumował i wyruszył do Rostoku.