"Solidarność" obawia się, że sytuacja Stoczni Szczecińskiej Nowej jest znacznie gorsza od oficjalnie podawanej i
zarzuca rządowi opieszałość w działaniach mających doprowadzić do jej prywatyzacji. Związkowcy ponownie opowiedzieli się za lansowaną przez byłego prezesa stoczni Krzysztofa Piotrowskiego koncepcją
kupienia zakładu przez inwestora norweskiego, która - ich zdaniem - nie ma dziś alternatywy.
Mieczysław Jurek, przewodniczący Regionu "S" Pomorza Zachodniego na wczorajszej konferencji prasowej
podkreślał, że nie wiadomo, jaka jest kondycja zakładu.
- Nasza ocena różni się od rządowej. Wydaje się, że sytuacja stoczni jest znacznie gorsza niż się to oficjalnie przedstawia. Ze strony rządu
pojawiają się różne szacunki dofinansowania potrzebnego stoczni: 34 min, 100 min, 200 min, a ostatnio słyszałem nawet o 700 min zł - mówił.
Związkowcy zarzucali rządowi, że składa tylko deklaracje
i inaczej niż w przypadku stoczni w Gdyni i Gdańsku, nie opracował harmonogramu prywatyzacyjnego dla zakładu, który zgodne z ustaleniami z UE powinien być gotowy do czerwca 2007 r. Ich zdaniem, jedyną
istniejącą obecnie koncepcją ratowania zakładu jest propozycja Krzysztofa Piotrowskiego. Według niej stocznia miałaby zostać sprzedana inwestorowi norweskiemu i zacząć produkować konstrukcje stalowe. Od
tego pomysłu podczas niedawnej wizyty w Szczecinie zdystansował się wicepremier Przemysław Gosiewski, który zapowiedział, że po dokapitalizowaniu i prywatyzacji stocznia nadal ma budować statki.
-
Będziemy popierać koncepcję pana Piotrowskiego, dopóki nie pojawi się jakaś alternatywa - zapewniał Andrzej Antosiewicz, szef zakładowej "Solidarności" w SSN. - Zaproponowane przez pana premiera
dokapitalizowanie stoczni nie jest żadną koncepcją. Mamy pewne wątpliwości, że zapowiadany audyt wykaże, czy stocznia w ogóle nadaje się do sprzedania. Od listopada odpłynęło 1000 pracowników i jeżeli
będzie się to przeciągać, może nie być zakładu do ratowania.
Mieczysław Jurek zaprzeczył jednak, że związek dąży do upadłości stoczni.
- Jesteśmy ostatnim związkiem, który chciałby doprowadzić
do upadłości czy prywatyzowania poprzez upadłość - twierdził przewodniczący.
Związkowcy zapowiedzieli, że chcą doprowadzić do spotkania z udziałem wicepremiera i szefostwa norweskiego inwestora, na
którym miałyby zostać omówione szczegóły całej koncepcji. Zaproponowali też władzom miejskim, samorządowym, związkowym i posłom w regionie podpisanie deklaracji wzywającej do działań dla ratowania
stoczni.