Stoczniowcy i kooperanci odetchnęli z ulgą: po 2 latach oczekiwania właściciel ponad 53% akcji Stoczni Gdynia, czyli
Skarb Państwa, zdecydował się wreszcie na podniesienie kapitału akcyjnego. Był to jeden z warunków, jakie stawiali potencjalni inwestorzy, zainteresowani zakupem większościowego pakietu akcji zakładu.
Najpierw bowiem stocznia musiała pozbyć się starych długów.
Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy odbyło się na raty: na pierwszym posiedzeniu, 25 czerwca br., zatwierdzono tylko sprawozdanie finansowe
za 2006 r. i dokonano skwitowania władz stoczni. Natomiast, wbrew oczekiwaniom, nie dyskutowano nawet o podwyższaniu kapitału, ponieważ minister Skarbu Państwa złożył oświadczenie, że wprawdzie widzi
konieczność podjęcia takiej uchwały, ale musi najpierw uzyskać zgodę rządu, który był zajęty ważnymi sprawami wewnętrznymi i zagranicznymi. Dlatego, postanowiono drugą część WZA przenieść na 5 lipca br.
W tej sytuacji, nie było pewności, czy w ogóle dojdzie do podniesienia kapitału. Posiedzenie miało być czystą formalnością, ale trwało prawie 5 godzin, ponieważ najwięcej wątpliwości miał jeden z
drobnych akcjonariuszy (jak dowiedzieliśmy się w kuluarach, postępuje on tak na wszystkich tego rodzaju posiedzeniach, jakby umyślnie odwlekając wszelkie decyzje). Zgłosił nawet własną propozycję
podwyższenia kapitału akcyjnego aż o 1 mld zł! Faktycznie tyle stocznia potrzebuje, by spłacić długi i przeprowadzić gruntowną modernizację swoich ciągów produkcyjnych. Ale, po pierwsze - nie ma nawet
tyle rezerw, by od owej operacji zapłacić podatek fiskusowi (chodzi o kilka milionów złotych), a po drugie - środki na modernizację mają pochodzić nie z publicznej pomocy, ale od inwestora. W efekcie,
obrady WZA przeciągały się.
Uchwałę w końcu podjęto - i jest to pierwszy krok do dalszych zdarzeń i zmian, jakie teraz muszą nastąpić w Stoczni Gdynia, by uchronić ją od sankcji zapowiadanych przez
Komisję Europejską. Dla przypomnienia, KE wymaga, żeby w zamian za ponad 2 mld zł pomocy publicznej, jaką stocznia otrzymała w minionych latach, została ona sprywatyzowana i zrestrukturyzowana, co jest
gwarancją trwałej poprawy jej sytuacji ekonomiczno-finansowej i uzyskania rentowności. Dodatkowo, musi ograniczyć swoje moce produkcyjne.
Dokapitalizowanie nastąpi w dwojaki sposób. Spółka dostanie
w gotówce 186 mln zł, a pozostałą część - w akcjach 3 spółek giełdowych: "Ruchu", Zakładów Chemicznych Police oraz Banku PKO BP.
-
Decyzja ta pozwala nam w końcu uwierzyć w możliwość rozwoju
nie tylko naszej stoczni, ale też kilku tysięcy firm, które z nami współpracują - powiedział po obradach
Kazimierz Smoliński, prezes zarządu gdyńskiej stoczni.
Trudno się dziwić tej
wypowiedzi, ponieważ już rok temu WZA podjęło podobną uchwałę o oddłużeniu stoczni, ale miesiące mijały, a na konto stoczni nie wpłynęła ze Skarbu Państwa ani złotówka. Długi natomiast rosły - i w końcu
uchwała się przedawniła. Zapewne taka sytuacja była spowodowana także polityką Agencji Rozwoju Przemysłu, która forsowała swoją koncepcję rozwijania Korporacji Polskie Stocznie (KPS), mającej - według
założeń jej twórców - zdobywać fundusze na finansowanie okrętowego holdingu. Była to więc koncepcja zupełnie przeciwstawna prywatyzacji, w rezultacie której ARP straciłaby kontrolę nad Stocznią Gdynia.
Wciąż jest ona największym ośrodkiem okrętowym w kraju, produkującym statki o wartości ponad 500 mln USD i mającym uprawomocnione kontrakty na 24 statki, o wartości 1,2 mld USD i 20 mln euro. Od kilku
miesięcy, gdyńscy związkowcy publicznie oskarżali prezesa ARP, że torpeduje starania stoczni o jej oddłużenie i znalezienie inwestora. Rozgrywało się to zakulisowo i dopiero teraz, na ostatnim WZA,
odczytano oświadczenie ministra Skarbu Państwa, który uznał
"za wysoce niewłaściwe stanowisko Agencji Rozwoju Przemyślu, przejawiające się brakiem zainteresowania ARP dalszym procesem
restrukturyzacji Stoczni Gdynia, a w tym i uczestnictwem w podwyższaniu kapitału zakładowego stoczni, które w konsekwencji ma doprowadzić do zakończenia procesu prywatyzacji. Zarząd ARP nie może uchylać
się od uczestnictwa w procesie, do którego została powołana". (Zapewne oświadczenie miało związek z głosowaniem przedstawicieli ARP i KPS, które razem dysponują ponad 20% akcji.) Przewodniczący
zakładowej "Solidarności",
Dariusz Adamski, wyraził przekonanie, że Skarb Państwa, jako właściciel obu instytucji, wyciągnie konsekwencje w stosunku do winnych prowadzenia takiej polityki,
która przez wiele miesięcy hamowała sanację stoczni.
Proces prywatyzacji stoczni rozpoczyna się na nowo. 10 lipca br., w kilku polskich i zagranicznych pismach branżowych, pojawiły się ogłoszenia
Ministerstwa Skarbu Państwa o sprzedaży pakietu akcji Stoczni Gdynia, zachęcające do składania ofert. Prezes Smoliński wspomina o cichym zainteresowaniu tą transakcją ze strony kilku zagranicznych
inwestorów. Nie chce jednak ujawniać, kim oni są - poza izraelskim armatorem
Rami Ungarem i ukraińskim Związkiem Przemysłowym Donbasu. Przez ostatnie miesiące mieli wyłączność na prowadzenie
rozmów. Negocjacje przeciągały się - i teraz można domyślać się, dlaczego nie przyniosły efektów. Punkt wyjściowy do nich, czyli oddłużenie stoczni, nie był bowiem realizowany.
Obecnie stocznia
czeka na wykonanie uchwały WZA i na przekazanie, ze strony państwa, środków na oddłużenie. Pozostanie pytanie: jak na to zareaguje Komisja Europejska, która domagała się prywatyzacji stoczni do końca
czerwca br.? Prezes Smoliński jest jednak spokojny, ponieważ rząd polski przesłał do Brukseli informacje o aktualnej sytuacji, raz jeszcze potwierdzając wolę przekształceń własnościowych i
restrukturyzacyjnych gdyńskiego zakładu. Już wcześniej z KE płynęły sygnały, świadczące, że Komisja nie będzie się upierała przy egzekwowaniu wyznaczonego wcześniej terminu prywatyzacji, jeżeli pojawią
się przesłanki zwiastujące rychłą prywatyzację. Według K. Smolińskiego, cała procedura związana ze sprzedażą stoczni musi potrwać kilka miesięcy; realne podpisanie umowy o sprzedaży może nastąpić w końcu
br.
Rozmowy z Brukselą w tej sprawie polski rząd toczy od 2 lat, a w ich tle znajduje się pomoc publiczna, jaką stocznia otrzymała w ostatnich latach. Niewątpliwie, ostatnia decyzja WZA
uwiarygodnia postawę naszych władz. Mimo różnych kontrowersyjnych postaw i wypowiedzi, rząd najwyraźniej chce wypełnić swoje zobowiązania wobec KE. Proces prywatyzacji znów ruszył i - miejmy nadzieję -tym
razem zostanie zakończony sukcesem. Pozostanie jednak jeszcze drugi warunek, postawiony przez KE: zmniejszenie potencjału produkcyjnego Stoczni Gdynia i dwóch pozostałych - w Gdańsku i Szczecinie. Należy
mieć nadzieję, że po decyzjach Walnego Zgromadzenia będzie lepszy klimat do kontynuowania negocjacji na ten temat i że strony osiągną kompromis, który zadowoli i Brukselę, i polskich
stoczniowców.