Nawet 8 lat więzienia grozi Edwardowi P. - kapitanowi jachtu "Astra". Za burtę żaglówki, na początku tego roku, w tajemniczych
okolicznościach wypadła żeglarka Marta M. Wczoraj prokurator w stan oskarżenia postawił dwóch mężczyzn, którzy wraz z 28-latką wypłynęli w jej ostatni rejs. Drugiemu z załogantów - za nieudzielenie pomocy
tonącej koleżance - grozi do 3 lat więzienia.
Przypomnijmy. Jacht "Astra" wypłynął 20 stycznia br. z przystani Pogoni w Dąbiu. Z trzema członkami załogi na pokładzie: Edwardem P. (kapitan),
Jackiem T. i Martą M. Żeglarze dotarli na Zalew Szczeciński wkrótce po przejściu huraganu Cyryl. Wiatr wiał z siłą 12 stopni w skali Beauforta. Woda była wzburzona, a nawigację dodatkowo utrudniały
pływające przeszkody.
Już na wodach Zalewu wydarzyła się tajemnicza historia, która poruszyła środowisko żeglarskie. Marta M. (gorzowianka) nie wróciła z rejsu. A dwaj pozostali członkowie załogi
zgłosili jej zaginięcie dopiero po 3 dniach. Bo jednego z nich - Jacka T. - "ruszyło sumienie". Kapitan jednostki jeszcze długo utrzymywał, że żeglarka opuściła jacht w porcie w Stepnicy: cała i
zdrowa.
Od początku wyjaśniania okoliczności zaginięcia, a potem śmierci Marty M. (jej ciało odnaleziono pod koniec marca), załoganci "Astry" przedstawiali sprzeczne wersje wydarzeń. Zgodnie
twierdzą tylko, że feralnego dnia żeglarka wyszła na pokład za potrzebą i wypadła za burtę. Do dziś nie wiadomo, czy prawdą jest to, co twierdzi jeden z żeglarzy: "próbowali pomóc koleżance. Dwa razy
nawracali. Widzieli ją utrzymującą się na powierzchni. Rzucili koło ratunkowe - pół metra od podniesionej ręki Marty. Kiedy znów nawrócili, kobieta zniknęła pod wodą".
Czy śmierć Marty to
wyłącznie nieszczęśliwy wypadek? O tym zdecyduje sąd. Już wiadomo, że efektem śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Szczecin - Zachód będzie akt oskarżenia. Wczoraj kapitan "Astry" (znany
szczeciński żeglarz, cieszący się opinią doświadczonego szypra) i załogant jednostki, usłyszeli zarzuty. Obaj odpowiedzą za "nieudzielenie pomocy kobiecie będącej w położeniu grożącym bezpośrednim
niebezpieczeństwem utraty życia" (art. 161 §1 kk), tj. za czyn zagrożony karą do 3 lat pozbawienia wolności. Edwardowi P. przedstawiono dodatkowo "naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym, czego
następstwem jest śmierć innej osoby" (art. 177 § 2 kk). Grozi mu więc 8 lat więzienia.
Edward P. (46 l.) nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Odwrotnie niż Jacek T., który złożył wczoraj w
prokuraturze obszerne wyjaśnienia. Dla dobra śledztwa, ich treść nie jest ujawniana. Udało się nam ustalić, że następną czynnością w śledztwie będzie konfrontacja podejrzanych.