Niebywała hossa na rynku żeglugowym i znakomite stawki za przewożone towary spowodowały, że armatorzy wciąć kupują
frachtowce. - Okazuje się jednak, że zysk z zakupu używanego statku do ładunków masowych jest niewielki w porównaniu z kupnem nowej jednostki - tłumaczył niedawno dziennikarzom Paweł Szynkaruk, dyrektor
PŻM. Armator ten specjalizuje się w transporcie właśnie towarów masowych.
- Ceny używanych masowców są bardzo wysokie i naszym zdaniem takich jednostek nie opłaca się teraz kupować. Zamawiamy więc
nowe statki - poinformował Szynkaruk. - Na przykład pięcioletni statek typu panamax o nośności 73 tysiące DWT kosztuje 51 mln dolarów. Natomiast nowy z dostawą ze stoczni w 2011 roku tylko kilkanaście
milionów mniej.
Horrendalne ceny potwierdzają informacje zagranicznej prasy fachowej. Przykładem jest np. ostatnia transakcja belgijskiego armatora Bocimar International. Sprzedał on nowo budowany
masowiec klasy panamax aż za 65 mln USD! Tymczasem przed rokiem taki sam statek można było kupić za ponad połowę niższą kwotę. "W tym samym czasie, za praktycznie identyczna cenę (64 mln USD) ten sam
armator zakupił ośmioletni masowiec cape-size" - informował ostatnio Portal Morski w ślad za marinelink.com. Dla wyjaśnienia dodajmy, że frachtowce cape-size to bardzo duże statki, niemieszczące się w
kanałach, więc zmuszone opływać kontynenty.
Nieco inna sytuacja jest na rynku handlu promami. Tu z kolei polscy armatorzy z wielkim trudem poszukują jednostek z drugiej ręki. Taki statek niełatwo
dopasować długością, szerokością do nabrzeży portów i ramp, do których będzie dobijać.
- Możliwość pozyskania promu używanego jest minimalna - potwierdził Szynkaruk. - Od czasu zakupu (w ubiegłym
roku) "Gryfa" w poszukiwaniu kolejnych jednostek przeprowadziliśmy kilka rozmów, odbyliśmy liczne spotkania. Ostatecznie udało się w ostatnich dniach kupić prom "Wolin" (na zdjęciu).
Zbigniew Janeczko, prezes spółki Unity Line, która zarządza promami PŻM i Euroafriki, dodał, że przy poszukiwaniu przez PŻM kolejnego statku "pomysł polegał na tym, aby kupić jednostkę kompatybilną do
"Polonii" - mogącą zabrać około tysiąca pasażerów, w tym połowę w łóżkach.
- Jednak takiego promu nie udało nam się pozyskać. Natomiast zakupiony ostatnio "Wolin" to jednostka, która
posiada 242 łóżka. To połowa zdolności przewozowej "Polonii". A ponieważ znaczna część tych miejsc będzie musiała być przeznaczona dla kierowców, traktowanie tej jednostki jako pasażerskiej nie do
końca będzie odpowiadało stanowi faktycznemu - tłumaczył Z. Janeczko.