Prezydent Szczecina Piotr Krzystek ogłosił, że tegorocznych Dni Morza nie będzie, gdyż Wały Chrobrego są rozkopane, a inna lokalizacja
nie wchodzi w rachubę ze względów bezpieczeństwa. Dodał, że impreza się już przeżyła, a miasto, którym on rządzi, niewiele ma z morzem wspólnego. Dziennikarze to powtórzyli, a jeden nawet przyrównał
Krzystka do wójta Wąchocka, chociaż tym "chytrym" miastem rządzi akurat burmistrz, i nasz włodarz się oburzył. Ale w końcu chyba zrozumiał, że nie można likwidować imprezy z 60-letnim stażem, bo
stwierdził, że Dni Morza będą, chociaż w innej formule.
- Szczecin leży nad morzem - mówią często mieszkańcy innych regionów naszego kraju, szczególnie interesująco brzmi ono w ustach telewizyjnych
dziennikarzy sportowych, na przykład: "Nad morzem Pogoń podejmowała...". Tymczasem do morza mamy sto kilometrów. Ale z kolei tego, że Szczecin ma charakter miasta portowego i z morzem jest związany,
zaprzeczyć się nie da. Szkoda, że akurat tego nie potrafią umiejętnie wykorzystać nasze władze, jak żadne zresztą do tej pory, zaczynając od małych rzeczy, które kojarzyłyby się z morzem każdemu turyście.
Wystarczy spojrzeć na maszt ze statku "Konstanty Maciejewicz" stojący przy wjeździe do centrum. Stalowe zardzewiałe liny od dawna proszą się o farbę, betonowe podpory czekają na odnowienie, tak samo
jak zaśniedziałe niewidoczne litery na tablicy. Nie są one czytelne nawet z bliska, a co dopiero zza szyby samochodu czekającego na światłach. Przecież ten maszt ma nie tylko podkreślać morski charakter
naszego miasta, ale jest też oryginalnym, zwracającym uwagę elementem w jego pejzażu. Na
razie, jak widać, zaniedbanym.
***
Maszt pochodzi z parowca o długości 150 m, zbudowanego w 1929 roku
w Bremie. Otrzymał wówczas nazwę "Wisconsin". W 1951 r. został zakupiony dla PLO i zmienił nazwę na "Fryderyk Chopin". Od 1955 r. był bazą rybacką "Dalmoru", dwa lata później pływał pod nazwą
"Kaszuby", potem stał się własnością PPDiUR "Gryf". W 1973 roku statek był cumującym przy Wałach Chrobrego Liceum Morskim. Otrzymał wówczas imię zmarłego rok wcześniej kapitana ż.w. Konstantego
Maciejewicza. W 1981 roku szkołę, którą kierował Maksymilian Dunst, przeniesiono do Polic, a rok później statek popłynął do Szwecji i tam został pocięty na kawałki. Zdemontowany wcześniej maszt stoi do
dziś na końcu Trasy Zamkowej. I czeka, aż władze miasta przypomną sobie o nim.