Po prawie 20 latach od transformacji ustrojowej zniknie wreszcie jeden z reliktów komunizmu w przepisach regulujących żeglugę na
wodach morskich. Rafał Wiechecki, minister gospodarki morskiej, wczoraj w Szczecinie zapowiedział, że docelowo w Polsce zastosowany będzie brytyjski model regulujący kwestie jachtingu morskiego.
Już od
tegorocznego sezonu żeglarze nie będą potrzebować tzw. karty bezpieczeństwa, by wypłynąć jachtem na wody morskie. Nie będą musieli również przechodzić inspekcji morskich. Nie będzie od nich wymagana także
tratwa ratunkowa. Dotyczy to jachtów do 15 metrów długości.
To pierwszy etap łagodzenia jednego z najbardziej represyjnych systemów prawnych regulujących żeglarstwo morskie w Europie, a może i na
świecie.
Osobną sprawą pozostają natomiast kwestie bezpieczeństwa na jednostkach udostępnianych na zasadach komercyjnych. Te ureguluje odrębne rozporządzenie.
Jednocześnie skoordynowano zmiany
prawa dotyczące żeglarstwa śródlądowego i morskiego. Generalnie zasady żeglowania na tych wodach nie będą już tak uciążliwe, kosztowne i czasochłonne, jak dotychczas i bliższe będą rozwiązaniom w krajach
Unii Europejskiej. Docelowo ma być jak w Wielkie Brytanii, gdzie wystarczy paszport i... odpowiedzialność żeglarzy poparta zdrowym rozsądkiem. (Kultura morska w Wielkiej Brytanii jest wzorcem dla reszty
świata.)
Minister zapowiedział także weryfikację modelu uzyskiwania stopni żeglarskich. Jego zdaniem, wymagają one "redukcji". Sceptycznie wyraził się jednak na temat ewentualnej ich likwidacji.
- Zakładamy, że osoby, które chcą żeglować są odpowiedzialne - powiedział minister odnosząc się do kwestii bezpieczeństwa i powstających nowych regulacji dotyczących tego obszaru.
Zbyt
rygorystyczne wymagania dotyczące warunków technicznych, wyposażenia i wyszkolenia obowiązujące w polskim żeglarstwie doprowadziły w ostatnich latach do tego, że wielu armatorów jachtowych przeflagowało
swoje jednostki i pływa dzisiaj pod banderami różnych krajów europejskich, gdzie przepisy są liberalne.
Żeby wprowadzić nowe regulacje, trzeba było pokonać opór Polskiego Związku Żeglarskiego i Urzędów
Morskich. Z faktu istnienia licznych ograniczeń i systemu pozwoleń, instytucje te czerpały wymierne korzyści finansowe.