Po wczorajszym spotkaniu Bruksela podtrzymuje sztywne stanowisko w sprawie polskich stoczni. Jeżeli przed
wakacjami nasz rząd nie przedstawi zadowalającego planu redukcji zdolności produkcyjnych i prywatyzacji, Komisja Europejska już w lipcu może nie uznać około 2 mld złotych pomocy publicznej, jakiej branży
udzieliło państwo.
W poniedziałek w Brukseli rozmawiali minister gospodarki Piotr Woźniak i Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji. Wynika z niego, że Polska ma do końca czerwca czas na
zmniejszenie mocy produkcyjnych w trzech stoczniach - w Gdańsku, Gdyni i w Szczecinie. W tym czasie powinna też znaleźć dla nich inwestorów.
Bruksela uważa, iż dotychczasowe zabiegi polskiego rządu są
niewystarczające.
- To było bardzo trudne spotkanie. Rezultaty tego, co zrobiliśmy do tej pory, zostały bez litości rozliczone. Nie możemy położyć na stole ani decyzji prywatyzacyjnych, ani nie
możemy powiedzieć, że obniżyliśmy zdolności produkcyjne do poziomu, którego się spodziewa KE - przyznał minister Woźniak po rozmowie z komisarz Kroes.
Minister dodał, że zobowiązał się, iż
konkretne rezultaty których zażądała komisarz Kroes, przedstawi jeszcze przed wakacjami.
PAP powołała się na źródła w Brukseli, które ostrzegły, że jeśli po polskiej stronie KE nie zobaczy
"postępu", to w lipcu może zapaść negatywna decyzja, czyli nakazanie polskim stoczniom zwrotu udzielonej im pomocy. To z kolei może oznaczać ich upadłość. Jeśli "postęp" będzie, Komisja Europejska
przeanalizuje sytuację i podejmie decyzję prawdopodobnie dopiero po wakacjach.
- Chcemy się zmieścić w terminie. Naprawdę jesteśmy w trudnej sytuacji, w punkcie zwrotnym; musimy dołożyć wszelkich
starań, żeby dopełnić terminu czerwcowego. Nie zakładam możliwości porażki - powiedział Woźniak.
Według Jonathana Todda, rzecznika Kroes, aby zdążyć przed wakacjami z osiągnięciem postępu, obie
strony mają zintensyfikować kontakty, ale na szczeblu wysokich urzędników, do której wejdą też prezesi trzech stoczni. Nie ustalono jednak jeszcze kalendarza spotkań.
- Albo to zrobimy razem, albo
to się nie uda i będziemy mieli scenariusz jak w Hiszpanii i Grecji - ostrzegł Woźniak.
Tam przymusowa restrukturyzacja doprowadziła do zredukowania o ponad połowę przemysłu stoczniowego. Zarzucił
stoczniom, że nie chcą się zgodzić na redukcję mocy.