Gdyby to zależało od naukowców, to dorsza w Bałtyku w ogóle nie można by było łowić. Ile jest w naszym morzu tej
smacznej ryby? Jedni twierdzą, że mało, inni, że jeżeli nawet do rybackich sieci trafia ich sporo, to poławiane są ostatnie zdolne do rozrodu roczniki.
Dorsz ma bogatą historię. Według Marka Kurlansky
ego, który napisał książkę "Biografia ryby, która zmieniła świat", pierwszymi którzy poznali się na tym gatunku byli Skandynawowie. Rybę wędzili już w IX wieku. W pogoni za dorszem Wikingowie
zapuszczali się z Norwegii ku Islandii, Grenlandii i wreszcie do Kanady. Ich wyprawy były możliwe, bo nauczyli się konserwować mięso. Robili z dorsza "deskę", wywieszając go na chłodnym północnym
wietrze. Mięso traciło na wadze, a taki przysmak nadawał się do... żucia.
Na początku XIX wieku dorsz doprowadził też do migracji baskijskich rybaków, którzy w poszukiwaniu ławic tej smacznej i chudej
ryby zapuścili się na wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej. Połowy potem suszyli, solili i sprzedawali. A że sól konserwuje mięso, z takim zapasem białka mogli spokojnie podróżować.
Jak czytamy, w
połowie XVI wieku w rybnym menu Europejczyków aż dwie trzecie stanowił dorsz, a kraje do których przylegały wody morskie zasobne w ten gatunek, stały się bogate.
Dorsz - inaczej wątłusz - to gatunek z
rodziny dorszowatych. Zasiedla północny Atlantyk oraz zachodnią część Oceanu Lodowatego. Co ciekawe, w zależności od występowania i zasolenia wody, ryba różni się wielkością. Atlantycki osiąga maksymalnie
1,5 m, podczas gdy bałtycki już tylko do 1,3 m. Jednak przeciętnie osobniki mierzą zaledwie kilkadziesiąt centymetrów.
W XX wieku ryba nie wytrzymała jednak popytu na swoje mięso. W rejonie Kanady
dorszowe łowiska załamały się w 1992 r. Wtedy nałożono zakaz połowów.
Z kolei na Bałtyku decyzją europejskich urzędników ławice dorsza podzielono na dwa łowiska - zachodnie i wschodnie. Granicą jest
wyspa Bornholm. Na zachodzie od niej żyją dorsze atlantyckie, a na wschodzie - bałtyckie. Pierwszy podgatunek jest w nieco lepszej sytuacji, bo od czasu do czasu obficiej dociera do jego środowiska
bardziej słona woda z wlewów przez Cieśniny Duńskie. Według naukowców i ekologów zasoby są tam we względnie dobrej kondycji, choć i tak zmniejszyły się o połowę w stosunku do lat 70. czy 80. Natomiast we
wschodniej części Bałtyku ławice zostały, ich zdaniem, o wiele bardziej przetrzebione. "Zmniejszyły się one dziesięciokrotnie w stosunku do złotych lat (osiemdziesiątych)" - czytamy w jednym z
opracowań. Międzynarodowa Rada Badań Morza (ICES) sugeruje, że może to być rezultatem "zwiększonych połowów z wykorzystaniem trałowania dennego, pojawieniem się sieci skrzelowych, a także ograniczeniem
przeżywalności ikry spowodowanym niedostatecznym natlenieniem głębin morskich".
Dorszowa ikra ma tendencję do opadania na dno, gdy woda jest niedostatecznie słona. Na dnie Bałtyku są rozległe obszary
pozbawione tlenu, za to bogate w siarkowodór, co jest dla jajeczek zabójcze. Jak twierdzą ekolodzy, we wschodnim stadzie jedynym miejscem, gdzie dorsz się rozmnaża, jest Głębia Bornholmska.
Nic więc
dziwnego, że przyjmując takie założenie ICES zaleciła na przyszły rok, aby na wschodzie nie łowić dorszy w ogóle.
Coroczne zmniejszanie limitów dorszy jest niekorzystne dla bałtyckiego rybołówstwa.
Wiele jednak wskazuje na to, że branża będzie musiała jeszcze bardziej zredukować flotę i zmniejszyć połowy. Rybacy obawiają się, że mogą nie przetrwać kilkuletniego okresu bessy.