Takiestatki świadczą o poziomie projektantów i samego producenta. Umiejętność zbudowania jednostki pasażerskiej, jaką jest prom,
"jest jednym z kryteriów oceny stoczni w światowych rankingach" - czytamy w stoczniowym opracowaniu na 50-lecie firmy. W Szczecinie posiedli tę sztukę.
Pierwszymi, które na trwale wpisały się w
historię polskiej żeglugi promowej, były dwa statki z serii B490. Powstały w latach 70., gdy Polska należała do bloku państw komunistycznych. Dla zwykłych obywateli jej granice były praktycznie zamknięte.
Jednak żegluga promowa do południowej Szwecji - jak na tamte warunki - rozwijała się, a do Szczecina na weekendowe wycieczki przyjeżdżali Szwedzi.
Ponieważ stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego
sprawdziła się w projektowaniu i budowie jednostek naukowo-badawczych, szkolnych, a także okrętów pomocniczych dla marynarki wojennej, uznano, że poradzi sobie z typowymi statkami pasażerskimi z
ładowniami na samochody. Tak powstała seria B490.
W międzyczasie powołano Polską Żeglugę Bałtycką, i to dla niej wybudowano dwie jednostki - "Pomeranię" i "Silesię" - które miały po 127,5 metra
długości. Głównym projektantem był Andrzej Żarnoch.
- Wtedy "Pomerania" była pierwszym statkiem o charakterze pasażerskim, budowanym w Polsce - wspomina. - Prom powstawał w czasie, gdy panowały
niesłychane ograniczenia importowe. Aby go wyposażyć, musieliśmy uruchamiać ogromną ilość nowych produktów niewytwarzanych wcześniej w kraju, zarówno w samej stoczni, jak i u jej krajowych dostawców. A to
dlatego, że zakup za granicą był niemożliwy, stocznia nie miała na to dewiz. Przykładem łych ograniczeń były np. płetwowe stabilizatory kołysań: -Musieliśmy je sami zaprojektować i wykonać w stoczni.
Tymczasem cały świat kupował je i kupuje u wyspecjalizowanych dostawców - podkreśla inż. Żarnoch.
Pierwsza jednostka weszła na linię do Ystad w 1978 roku. Jak na owe czasy była nowoczesna, elegancka i
wygodna. Chwaliła ją szwedzka prasa. Mogła zabrać po 277 samochodów osobowych i 458 pasażerów w kabinach. W sumie na pokładzie mogło się maksymalnie pomieścić tysiąc osób.
Po turecku i
radziecku
O serii B490 nie dali Polakom zapomnieć Turcy, którzy po kilku latach od debiutu "Pomeranii" zamówili w Szczecinie kolejne promy Tak więc -dla dwóch tamtejszych armatorów
zbudowano statki "Ankara" (1983) i "Samsun" (1985). Na podstawie zakupionej od nas dokumentacji Turcy sami wybudowali także prom "Iskender".
- Przez dziewięć miesięcy przebywałem wówczas w
Stambule, gdzie pomagałem w pracach nad tym statkiem - wspomina inż. Stanisław Domagałło, który wkrótce miał się stać jednym z głównych projektantów Stoczni Szczecińskiej.
"Podjęcie budowy promów
B490 przez stocznię wywołało zamówienie ze strony armatorów radzieckich" - czytamy w opracowaniu na 50-lecie szczecińskiej stoczni. I tak powstała kolejna seria jednostek pasażersko--samochodowych
oznaczona symbolem B492. W latach 1979-86 zbudowano sześć takich statków. Prototypem był "Dmitriy Shostakowich". Był niewiele mniej pojemny: zabierał 738 pasażerów, w tym w kabinach - 4M. Mieścił 150
aut lub 20 tirów. Głównym projektantem był inż. Andrzej Śliwczyński.
Cztery statki z tej serii eksploatował armator z Odessy, natomiast kolejne dwa pływały na liniach na Dalekim Wschodzie, gdzie
przemierzały długie dystanse, zawijając po drodze do portów pomiędzy Władywostokiem a Pietropawłowskiem na Kamczatce. Musiały więc być "samowystarczalne", bo rejs trwał ponad tydzień.
Coś
dla Gorbaczowa
Równolegle do B492 powstał projekt statku B493. Jako tzw. prom olimpijski był on, .poważną próbą dla stoczni". Chodzi oczywiście o jednostkę na igrzyska w Moskwie w 1980 roku,
gdzie wygwizdywany Władysław Kozakiewicz po zwycięskim skoku o tyczce pokazał Rosjanom słynny gest.
Podczas zbojkotowanej przez część Zachodu olimpiady zawody w żeglarstwie odbywały się w Tallinie,
wtedy stolicy Estońskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. "Do przewozu obserwatorów z Finlandii i Skandynawii potrzebny był prom o odpowiednim standardzie i prędkości" -czytamy. W efekcie od
B492 "trójka" różniła się mniejszymi pokładami na samochody. Za to rozbudowano część rekreacyjną-rozrywkową.
Dla uczczenia estońskiego pieśniarza pierwszy statek nazwano "Georg Ots". Na
pokładzie mieścił on łącznie tysiąc osób i pływał z prędkością 20 węzłów. "Prom ten zapisał się w historii jako miejsce zakwaterowania Gorbaczowa i grupy ekspertów radzieckich podczas konferencji ZSRR -
USA w Reykjaviku w 1986 roku" - czytamy.
Stocznia Szczecińska wybudowała też w latach 1990-92 dwie mniej znane jednostki pasażersko-towarowe oznaczone symbolem B561. Zamówiło je ministerstwo
transportu Indii, a otrzymały nazwy: "Nicobar" i "Nancowry". Skonstruowane zostały do transportu ludzi i pojazdów pomiędzy lądem a wyspami archipelagów Adamany i Nikobary.
Dla
pokrzepienia serc
Po przekształceniach ustrojowych w Polsce na przełomie lat 80. i 90. - na bazie poprzedniego przedsiębiorstwa państwowego powstała spółka Stocznia Szczecińska SA Potęgę
osiągnęła dzięki długim seriom kontenerowców. Powróciła też do promów, ale już zupełnie innych. Niestety, dwie wybudowane jednostki dołożyły się do kryzysu prywatnej już firmy ze Szczecina Były to
"Golfo dei Coralli" i "Golfo dei Delfini" z serii B591, które zamówił armator z Włoch. Głównym projektantem statków był inż. Piotr Żelazek. Oba promy były ropaksami - konstrukcjami nastawionymi na
przewóz tirów. Posiadały też kabiny pasażerskie dla kierowców. Każdy prom miał po 2,5 kilometra linii jezdnej na pokładach samochodowych, dzięki czemu mogło się tam zmieścić aż po 166 ciężarówek Stocznia
opóźniła przekazanie pierwszej jednostki. W efekcie Włosi wycofali się z kontraktu.
Warte po 70 min USD promy w upadłej w 2002 r firmie wypatrzyli Duńczycy z kompanii DFDS. Nazwę pierwszego zmienili na
"Dana Gloria", drugiego na "Dana Sirena". Nabywca nieznacznie je przebudował. Ironią losu było to, że firma ze Szczecina zbankrutowała, a jej kolejny produkt uznany został przez ekspertów
Brytyjskiego Królewskiego Stowarzyszenia Projektantów Statków za jedną z kilku najlepszych i najważniejszych konstrukcji w 2001 roku.
Po wielu latach następczyni upadłej spółki z ul. Hutniczej -
Stocznia Szczecińska Nowa powraca do ropaksów. Przed kilkoma dniami podpisała z Polską Żeglugą Morską kontrakt na budowę dwóch promów samochodowych o nośności 8 tys. DWT z miejscami dla 300 pasażerów.
Głównym projektantem jest inż. Stanisław Domagałło. Pierwszy prom o roboczej nazwie "Piast" ma zostać przekazany w 2010 r. Kolejny - "Patria" - rok później. Mający 207 metrów statek będzie pływał
do Skandynawii z prędkością 22 węzłów. Na trzech kilometrach linii jezdnej zmieści się nieco więcej tirów niż na "duńczykach".
Inżynier Domagałło mówi, że pierwszych promów z lat 70. nie ma sensu
porównywać z ropaksami. - To była inna filozofia, inne przepisy, a więc i inne statki - mówi krótko.