Kto wie, że kajak o długości powyżej 5 m zgodnie z ustawą o żegludze śródlądowej podlega wpisowi do rejestru statków i okresowym
(oczywiście płatnym) przeglądom? Prawie nikt. A kto tego przepisu przestrzega?
Niezarejestrowanym kajakiem można pływać po wodach śródlądowych, ale z wyłączeniem szlaków żeglugowych. Nie wolno więc nim
wypłynąć na Odrę, Wisłę, Zalew Szczeciński czy kanały żeglugowe. Pływanie Odrą dozwolone jest tylko kajakiem zarejestrowanym, z ważnym przeglądem technicznym.
Nawet, jeśliby się znalazł ktoś, kto
chciałby dopełnić tego absurdalnego obowiązku, nie jest w stanie. Mimo upływu prawie roku od wejścia w życie przepisu traktującego kajaki jak transatlantyki, właściwy minister nie wydał dotąd
rozporządzenia regulującego sposób rejestracji kajaków i wysokości opłat za ich przeglądy. Na szczęście.
To jeszcze jeden dowód na mamą jakość prawa stanowionego w Polsce. Przepis zapewne przygotowano
z myślą o rejestracji jachtów, ale posłowie chyba nie wiedzieli, że większe kajaki, zbudowane do pływania po otwartych wodach, w większości mają z reguły długość powyżej 5 m. A skoro tak, podlegają
wpisowi do rejestru statków.
Na szczęście kilku posłów zorientowało się, że sejm i senat uchwaliły bubel legislacyjny i postanowili ustawę poprawić. Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o żegludze
śródlądowej rejestracji mają podlegać wyłącznie jednostki o długości kadłuba powyżej 7,5 m i napędzie mechanicznym o mocy większej niż 10 kW. Projekt przewiduje wyłączenie z obowiązku rejestracji
jednostek napędzanych wyłącznie siłą ludzkich mięśni, służących do uprawiania sportu lub rekreacji, czyli m.in. kajaków.
Projekt nowelizacji został 27 lutego br. złożony na ręce marszałka sejmu i czeka
teraz na wprowadzenie pod obrady. Nie wiadomo, czy marszałek uwzględni go w porządku obrad jeszcze przed wakacjami. Tak więc na razie właściciele większych kajaków mają dylemat pływać nielegalnie, czy
może jednak wcześniej udać się do stoczni na przegląd?