Na Wybrzeżu rozpoczęła się kolejna awantura - poinformował niedawno "Puls Biznesu". Tym razem chodzi o radiolinie,
które "przekroczą granice mocy i prawa".
Otóż Straż Graniczna rozpisała przetarg na system transmisji danych dla radarów, które mają strzec polskiej granicy od strony morza. System, który powstaje
od 2005 roku, nie może jednak rozpocząć funkcjonowania, bo - jak pisze gazeta - "brakuje systemu transmisji danych z radarów do ośrodków nadzoru". Straż wybrała radiolinie, gdyż przez trzy lata nie
udało jej się zorganizować ułożenia światłowodów. Radiolinie mogą być jednak zakłócane, i to łatwo - tak uważają eksperci. Ponadto przetarg oprotestowali uczestnicy. Niektórzy zarzucili SG, że pomysł
będzie oznaczał złamanie prawa telekomunikacyjnego. Według jednego z oferentów, pogranicznicy żądają bowiem uruchomienia systemu z przekroczeniem dopuszczalnych mocy emitowanych z urządzeń nadawczych.
Gdyby tak się stało, UKE może nakazać demontaż urządzeń. Jak pisze "PB", nawet gdyby do tego nie doszło, to i tak jest prawdopodobieństwo przechwycenia transmisji i jej podsłuchania.
Według
jednego z uczestników przetargu, Straż Graniczna nie zachowała też zasady konkurencji, bo zażądała dostarczenia rozwiązania jednej firmy - systemu Motorola Canopy. Jednak według producenta system ten jest
stosowany przez amerykańską armię i ma być bezkonkurencyjny.