Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Czekamy na stoczniowy przełom

Kurier Szczeciński, 2007-03-26

Rozmowa z Mieczysławem Jurkiem, przewodniczącym Zarządu Regionu Pomorza Zachodniego NSZZ "Solidarność" - Dlaczego tak się pan angażuje w prywatyzację stoczni? M. Jurek: - Zaangażowałem się w budowę koalicji na rzecz utrzymania stoczni w naszym mieście, bo uważam ten zakład za kluczowy dla gospodarki w naszym regionie. Tymczasem oferty jej kupna są mało wyraziste. Bo jeżeli spytać, na czym polega propozycja Złomreksu, mało kto będzie potrafił odpowiedzieć. To samo będzie z pytaniem o propozycję norweską, gdzie tak do końca też nie wiadomo, o co chodzi. Na przykład lokalni urzędnicy i politycy mówią, że z Norwegami nie będzie się produkowało statków - moje informacje są natomiast wręcz odwrotne. Będzie się produkowało - zwłaszcza gazowce - ale w technice i jakości z górnej półki. I nie rozumiem, skąd te osoby .mają takie informacje, skora tak naprawdę nikt nie odbył poważnej rozmowy z Norwegami. - Jednak przyzna pan, że proponowanie poważnej oferty za pośrednictwem Krzysztofa Piotrowskiego może dziwić, bo to jego zarząd przyczynił się do upadku poprzedniej stoczni. - To zależy, jak kto podchodzi do sprawy upadku. Jedni twierdzą, że stało się to z powodu zarządzania przez ekipę Piotrowskiego, inni, że zdecydowały przesłanki polityczne ze strony SLD, a głównie p. Piechoty. Natomiast z tego, co mi wiadomo, Norwegów nie reprezentuje p. Piotrowski, lecz broker, p. Makarewicz. - Na jakiej podstawie pan tak mówi? - W delegacji, która rozmawiała pod koniec stycznia z p. Kościelniakiem, wiceministrem u p. Gosiewskiego, byli oferenci norwescy i panowie: Piotrowski, Makarewicz, Antosiewicz oraz reprezentujący mnie p. Komołowski. Oczywiście nie było to spotkanie takiej rangi, o jaką zabiegaliśmy. A to, że p. Piotrowski występuje w tej sprawie, wynika z tego, że współpracuje z p. Makarewiczem. - Norwegowie chcą kupić Portę Holding, a nie Stocznię Nową. Przeciwnicy takiego rozwiązania twierdzą, że w tej rewizji upadłości chodzi o wyłuskanie przez Norwegów majątku produkcyjnego jak najniższym kosztem. Przy okazji zaś chodzi też o odzyskanie części pieniędzy za sprzedaż akcji przez byty zarząd i innych akcjonariuszy. Ludzie obawiają się, że może dojdzie do "zaorania" stoczni. - Tak jak już wcześniej powiedziałem, dziś jesteśmy w takiej sytuacji, że precyzyjne mówienie o jakimkolwiek rozwiązaniu jest przedwczesne. Dlatego, że tak naprawdę nie znamy szczegółowo ofert. Chciałbym też podkreślić, że właścicielem stoczni jest Skarb Państwa, i to on, a nie związki zawodowe, będzie - mam nadzieję - prowadził negocjacje tak, aby państwo nie poniosło uszczerbku, a stocznia w Szczecinie mogła nadal funkcjonować. Mnie osobiście interesuje utrzymanie dobrych miejsc pracy, to znaczy stabilnych i dobrze płatnych. Natomiast sprawą właściciela jest, co i jak zrobić, aby tak się stało. Na razie nasze działanie koncentruje się na tym, aby doprowadzić do jakiegoś przełomowego spotkania i wymóc, żeby właściciel wreszcie przemówił, co zamierza zrobić ze stocznią szczecińską. Póki co, takiego głosu nie słyszymy. - Czyżbyście po niedawnym spotkaniu z premierem byli rozczarowani? - Spotkanie odbyło się na naszą prośbę. Przedstawiliśmy na nim sytuację w zakładach Gdyni, Gdańska i Szczecina. Premier zaś spytał o to samo swoich ministrów. Zapytał też, jakie są propozycje zakupu tych zakładów. Z odpowiedzi ministrów wynikało, że nie ma żadnych ofert. Co gorsza, odnieśliśmy wrażenie, że ministrowie są niezbyt zorientowani w sytuacji sektora okrętowego. Usłyszeliśmy też to, co niektórzy lokalni politycy mówią: że w Szczecinie mają być produkowane rusztowania, jakieś platformy itp. Więc pan premier stwierdził, że nie widzi problemu w tym, żeby w stoczni w Szczecinie produkować zarówno statki, jak i konstrukcje stalowe dla przemysłu okrętowego; ważne jest przecież utrzymanie miejsc pracy. Obiecał w związku z tym, że wystąpi do każdego potencjalnego inwestora - a w naszym szczecińskim przypadku do inwestora norweskiego - z listem intencyjnym. Zobowiązał ministrów skarbu i gospodarki do rozpoznania dokładnie jego oferty i przeprowadzenia z nim rozmów do Wielkanocy. - Czy związkowcy mają prawo mieszać się do prywatyzacji? - Powinno być tek, że to rząd wyłania najlepszego oferenta i tym samym stwarza możliwość negocjowania z nim pakietu socjalnego dla załogi. Tylko że my w Polsce musimy patrzeć na realną sytuację. Proszę mi powiedzieć, co ma zrobić związek zawodowy poważnie traktujący swoją powinność, jaką jest reprezentowanie interesów pracowniczych, gdy Komisja Europejska nakazuje Polsce zredukować moce produkcyjne w sektorze okrętowym oraz przeprowadzić prywatyzację polskich stoczni, lecz my dowiadujemy się o tym z mediów. Z kolei o szczegółach informują nas nasi reprezentanci w UE, ponieważ nikt z lokalnych decydentów stoczniowych, i nie tylko stoczniowych, nie raczy z nami poważnie rozmawiać na ten temat. Jednocześnie zaś widzimy, że sytuacja stoczni nieustannie się pogarsza. - Ale resorty gospodarki i skarbu rozmawiają z Brukselą. - Pismo pani komisarz Neelie Kroes skierowane do ministra gospodarki Piotra Woźniaka z 29 stycznia br. oddaje "ducha" tych rozmów. Nie będę go cytował, bo uczyniły to już wcześniej media. I dzięki im za to, bo problem polskich stoczni na jakiś czas stał się tematem publicznej debaty - lecz trwało to chwilę. A co dziś? Otóż dzisiaj się dowiadujemy, że Brukseli już nie chodzi o likwidację jednej pochylni w Szczecinie - lecz dwóch. I mówi się o ich rozebraniu do stanu zerowego. To oznaczałoby, że zakład przestanie być atrakcyjny w jakiejkolwiek części dla potencjalnego inwestora. - Co jest niebezpieczne dla stoczni? - Najbardziej niebezpieczne jest to, że stoczniowe związki zawodowe różnią się w ocenie sytuacji. Tymczasem my razem musimy rząd spytać wprost: czy prawdą jest, że stocznia w Szczecinie jest przeznaczona do upadłości? - A ma pan takie podejrzenia? - Od 2 stycznia domagaliśmy się zasadniczej rozmowy z właściwymi dla tej sprawy decydentami i dobrze, że wreszcie doszło do spotkania z panem premierem Jarosławem Kaczyńskim, ale również podczas tego spotkania nie usłyszeliśmy satysfakcjonujących odpowiedzi na nurtujące nas pytania, kierowane do państwowego właściciela. Uważam, że gdy rozpoczyna się już publiczna dyskusja o tym, że takie 40-procentowe redukowanie mocy w każdej stoczni z osobna może poważnie utrudnić realizację planów produkcyjnych tych zakładów, to już tylko krok do stwierdzenia, że może lepiej zamknąć jedną z tych spółek. Co jest zresztą jedną z możliwości zawartych we wspomnianym wyżej piśmie pani komisarz. I właśnie ta możliwość jest dla nas najgroźniejsza, i stąd się biorą moje uwagi, aby utworzyć wspólnotę działań w tej sprawie. - Dziękuję za rozmowę.
 
Marek Klasa
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl