Rozmowa z Jerzym Czartowskim, prezesem i Dariuszem Grzegorkiewiczem, głównym specjalistą ds. rozwoju Gdynia Container Terminal
SA
- Czym dla panów, dla GCT, jest otrzymana niedawno nagroda "Czas Gdyni"?
Jerzy Czartowski: - Dla mnie ta nagroda ma wymiar bardzo osobisty. Bez fałszywej skromności
przyznam, że to ja wymyśliłem GCT i doprowadziłem do realizacji tej inwestycji. Aczkolwiek muszę przyznać, że stoi za mną mnóstwo ludzi, bez których to wszystko by się nie udało. Trzeba było bardzo ciężko
się przy tym napracować. Sama realizacja; od pomysłu do powstania, trwała 5 lat. Z pewnej idei powstał terminal.
To, co zawsze było moim marzeniem, aby basen VIII był miejscem, przy którym
zlokalizowane są nabrzeża kontenerowe, stało się realne. Dzięki temu, jesteśmy teraz jedynym portem w Polsce, gdzie w mieście tablice informacyjne kierują do terminali kontenerowych. Niewiele jest też
takich portów na Bałtyku. Godne jest również podkreślenia, że są to terminale prywatne, a GCT powstał nawet za prywatne pieniądze.
Powstanie drugiego terminalu kontenerowego ma też duży wymiar z punktu
widzenia miasta. Chociażby dlatego, że staje się potentatem kontenerowym, mimo zagrożeń ze strony portu w Gdańsku.
- Jaki był ten pierwszy rok działalności CGT?
Dariusz
Grzegorkiewicz: - Rozpoczęliśmy działalność z końcem marca ub.r., wraz z zawinięciem pierwszego statku CMACGM. I stopniowo obserwowaliśmy rosnące przeładunki u nas i rosnące obroty u naszego klienta.
Cieszymy się, że rośniemy razem z nim. W listopadzie ub.r. dołączył kolejny klient - Euroafrica Linie Żeglugowe. Nasze obroty w ub.r. wyniosły ogółem ok. 55 tys. TEU. Ponadto, 2006 r. stał pod znakiem
budowy terminalu, kończenia I etapu i normalnej działalności eksploatacyjnej.
J.C. - Powstanie nowego terminalu dla ludzi, którzy nie pracują w tym biznesie, kojarzy się z nabrzeżem, suwnicami.
Ale wiadomo, że jest to też zatrudnienie i przeszkolenie nowej grupy ludzi, nowych operatorów, wdrożenie nowego systemu informatycznego zarządzania terminalem, otwarcie nowego oddziału urzędu celnego
(zatrudniającego 30 osób), dziesiątki klientów. To są nowe miejsca pracy, zupełnie nowa jakość.
Myślę, że okres niemowlęcy mamy już za sobą i dopiero teraz wydaje się, że terminal pracuje na normalnych
obrotach. Co nie zmienia faktu, że trwają prace budowlane przy II etapie.
D.G. - Warto zwrócić uwagę, że nikt z pracowników Wolnego Obszaru Gospodarczego, na którym powstał terminal, nie został
zwolniony. Ludzie ci zostali przeszkoleni i zatrudnieni w GCT. Znaleźliśmy wśród nich wiele talentów, mimo że wcześniej osoby te nie miały nic wspólnego z przeładunkiem kontenerów. Wraz z rozbudową
terminalu wzrośnie również zatrudnienie.
- Co GCT oferuje swoim klientom po zakończeniu realizacji I etapu?
D.G. - Oferujemy 254 m nabrzeża kontenerowego, które obecnie
przedłużane jest o kolejnych 113 m, czyli jeszcze w kwietniu br. uzyskamy 367 m nabrzeża. Tak więc, większość obecnego nabrzeża Bułgarskiego będzie przystosowana do przeładunku kontenerów. Oferujemy 3,5
ha placów składowych, co umożliwia złożenie w pierwszej strefie 3660 TEU, terminal kolejowy i kompleks bramowy, zaplanowany tak, aby jak najlepiej przystosować go do obsługi celnej towarów.
Ponadto, I
etap to była jedna suwnica nabrzeżowa i żuraw samojezdny, który ma możliwość podnoszenia ładunków do 100 t. Jest to jedyny taki żuraw w porcie gdyńskim. Dlatego, oprócz przeładunków kontenerów, jesteśmy
otwarci na obsługę ładunków ponadgabarytowych czy sztuk ciężkich. Obecnie, aby sprostać nowym wyzwaniom, chociażby obsłudze nowego klienta, mamy już 2 suwnice nabrzeżowe, 4 suwnice placowe, 11 ciągników i
naczep i 2 nowoczesne reach stackery. Obecnie moc przeładunkowa terminalu to 150 tys. TEU.
J.C. - Terminal zarządzany jest również bardzo nowoczesnym systemem informatycznym - nGen. Program
powstał w Hutchison Port Holdings. Daje on możliwość awizowania kontenerów w systemie on-line przez Internet. System został jednak pierwotnie zaprojektowany dla dużych terminali oceanicznych i przy
odpowiednim układzie rozliczeń stosowanych na świecie. Dlatego musieliśmy przystosować go do naszych realiów. Ale po kilku miesiącach działania, wszystko jest już jak należy.
- Prace i zakupy
sprzętu, o których panowie wspominali, to już II etap rozbudowy...
D.G. - Dosyć płynnie i dynamicznie weszliśmy w II etap. Druga suwnica i przedłużanie nabrzeża to niejako przyspieszenie
II etapu. W jego ramach, budujemy obecnie place inspekcyjno-manewrowe, szczególnie dla potrzeb służb celnych, jak również parkingi dla klientów.
Kolejne główne zadania w II etapie to: podwojenie
pojemności placów składowych oraz rozszerzenie kompleksu bramowego, aby odprawa na nich odbywała się jak najsprawniej.
J.C.- Do tego dochodzi jeszcze zakup kolejnych 3 suwnic placowych.
- Jakie mają być docelowe możliwości terminalu?
J.C. - Budowa jest podzielona na III, bardzo konkretne, etapy, określające ilość zainwestowanych środków, ilość prac włożonych w
infrastrukturę i ilość zakupionych urządzeń zwiększających możliwości terminalu. Natomiast IV etap jest już bardziej teoretyczny, oparty na współpracy terytorialnej z sąsiadami. Polegać będzie na
wykorzystaniu przylegających do naszego terminalu gruntów.
- Czy poszczególne etapy mają jakieś określone ramy czasowe?
J.C. - Jeśli chodzi o pierwsze 2 etapy to skończymy je
do połowy 2008 r. III nie jest jednak zaplanowany jako kontynuacja drugiego. Wszystko będzie zależało od rozwoju rynku. Trzeba pamiętać, że do eksploatacji wejdzie terminal DCT w Gdańsku. W związku z tym
musimy inwestować pieniądze w taki sposób, aby się one zwracały. Nie możemy zamrażać środków w budowlach. Liczę na to, że pod koniec 2008 r. i na początku 2009 r. zaczniemy realizację III etapu,
aczkolwiek nie mogę tego potwierdzić 100%.
Jeśli chodzi o IV etap, to wszystko będzie zależało od zapotrzebowania na przeładunki kontenerów. Ale dynamika w tym zakresie jest olbrzymia.
D.G. -
Rozbudowa terminalu zależy też od wielkości statków, które do nas zawijają. Nasi klienci zapowiedzieli już podwojenie pojemności przypływających do nas jednostek. I wcale nie musimy zatrzymać się na
obecnej głębokości nabrzeży 10,5 m. W naszych planach mamy budowę nowego odcinka nabrzeża, gdzie zaoferujemy głębokość do 13 m. Nieprawdą jest, także, że Gdynia musi być skazana tylko na jednostki do 2
tys. TEU. W przyszłości będziemy w stanie przyjmować większe statki.
- Przez długi czasy jedynym klientem GCT był CMA CGM. Od listopada jest drugi - Euroafrica. Czy i kiedy można spodziewać się
kolejnych?
J.C. - Przy I etapie wystarczał nam obecny wzrost przeładunków i obrotów naszych klientów. To wcale nie oznacza, że rezygnujemy z dalszego wzrostu. Mam nadzieję, że w br.
będziemy mieli kolejnego, nowego klienta, ale na razie nie mogę ujawnić kto to będzie.
Musimy pamiętać, że działamy z BCT w jednym porcie i nie zamierzamy walczyć niezdrowymi metodami. Chcemy się razem
rozwijać. Ale jeśli pojawiają się szansę na pozyskanie nowych armatorów, czy nowe przewozy, to będziemy w tej materii skutecznie konkurować z BCT, czy też z GTK.
D.G. - Oprócz armatorów, mamy
także 200 klientów - spedytorów, od decyzji których również zależy, gdzie trafi dany ładunek.
- 1 czerwca rusza terminal DCT. Nie obawiają się panowie jeszcze większej konkurencji na rynku?
J.C. - Wszystkie terminale będą działały na tym samym rynku i konkurencja jest oczywista. Ale warto zwrócić uwagę, że ma ona też wiele pozytywów. Znacząca nadpodaż w polskich
terminalach kontenerowych spowoduje zapewne, że część ładunków z lądu trafi do przewozów morskich. Dlatego myślę, że nikt nie obawia się aż tak bardzo tej konkurencji, bo gdyby tak było to DCT nie
zdobyłby zapewne pieniędzy na sfinansowanie tej budowy.
- Dziękuję za rozmowę.