Po co na polskich statkach biało-czerwona bandera, skoro pod zagranicznymi flagami naszym armatorom pływa się taniej?
Odpowiadając wzniośle: podniosło by to prestiż kraju, bo jego flagi powiewałyby na rufach frachtowców w różnych portach świata. A bardziej praktycznie? Bandera jest potrzebna po to, żeby armatorzy mogli
czerpać różne pożytki z międzynarodowych umów - również z Unią Europejską - które podpisała Polska. A te korzyści to np. unijne środki pomocowe na cele związane z żeglugą i jej promocją.
Flota
krajowych armatorów w bieli i czerwieni będzie także notowana w światowych rankingach bander. I to wysoko, bo wskazują na to wyniki kontroli naszych jednostek w zagranicznych portach. To z kolei przełoży
się komercyjnie na korzystniejsze ubezpieczenia statków czy przewożonych przez nie ładunków. Biel i czerwień byłaby także korzystna dla samych marynarzy, bo w tej chwili masowce, zbiornikowce i
drobnicowce pływają pod flagami wielu krajów, w związku z czym członkowie załóg muszą mieć kilka różnych, wymaganych tam dokumentów - dyplomów oficerskich czy świadectw marynarskich. Wreszcie biało-
czerwona na maszcie to lepsza kontrola państwa nad podatkami armatorów. Jeżeli natomiast weszłaby w życie nowa ustawa o pracy na morskich statkach handlowych, być może na frachtowcach PŻM czy Euroafriki
zaczęłoby obowiązywać polskie prawo pracy, co np. oznaczałoby obowiązkowe ubezpieczenie dla marynarza.