Rozmowa z Januszem Catewiczem, prezesem Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA
Jak
postrzega pan porty po trzech latach nieobecności w ich zarządzie?
J. Catewicz: - Wracając do zarządu portów stwierdziłem, że projekty które rozpoczynałem planować, czyli terminal kontenerowy
na Ostrowie Grabowskim, inwestycje na Półwyspie Katowickim i centrum logistyczne, są nareszcie realizowane. Zgodnie też z ustawą część udziałów spółki-matki w firmach eksploatacyjnych została już
sprzedana. Mam na myśli PUP Elewator Ewa, ZUŻ, Fast Terminals i Doker-Port. Trwały też procedury przetargowe w innych podmiotach, uruchomione jeszcze przez poprzedników.
- Kontrowersyjna jest
prywatyzacja Drobnicy-Port Szczecin, gdzie zdaniem niektórych oferentów zarząd tej firmy sprzedając wcześniej pojedynczą akcję jednej z zainteresowanych spółek, wypaczył przetarg na sprzedaż 45 proc.
udziałów ZMPSiŚ.
- W tym przypadku złożono cztery oferty; dwie z nich zostały odrzucone, bo dawano zbyt niską i nieatrakcyjną dla nas cenę. Do końca też te propozycje nie były podopinane w
sprawach gwarancji socjalnych dla pracowników czy inwestycji w spółkę. Wybrane przez nas Konsorcjum Drobnica zaprotestowało u ministra (nie mogło nabyć akcji, bo firma PCC Rail uzyskała prawo
pierwszeństwa zakupu). Życzę mu powodzenia, bo ja nie miałem wpływu na wynik końcowy przetargu. Dopełniłem natomiast należytej staranności i podmiot, który skorzystał z prawa pierwszeństwa zakupu, musi
teraz zapłacić za udziały tyle, ile wynegocjowaliśmy z Konsorcjum Drobnica oraz m.in. przeznaczyć 15 mln zł na inwestycje w spółkę.
- A co ze sprzedażą waszych 45 proc. udziałów w Porcie
Handlowym Świnoujście, który z powodu braku węgla na eksport poniósł w zeszłym roku 6 mln zł straty, a ten rok ma być równie dramatyczny?
- I tu zastaliśmy rozpoczętą procedurę sprzedaży
udziałów. Ponieważ w pierwszym przetargu oferty były zbyt niskie, zdecydowaliśmy o jego zamknięciu. Ogłosiliśmy nowy przetarg i znów zgłosiło się czterech oferentów. W tej chwili na placu boju pozostały
PKP Cargo. Ale w czasie postępowania pojawiła się też oferta współpracy z PHŚ w kwestii importu węgla. Przedstawiła ją firma ATIC Services (skrót od Association Technique de l'Importation
Charbonniere). Chciałaby ona powołać spółkę joint-venture z przyszłym właścicielem PHŚ oraz zainwestować 25-35 mln zł na zainstalowanie nowych suwnic do wyładunku importowanego węgla. To ważne, bo w tym
roku węgla na eksport będzie zaledwie 1 mln ton, co oznacza dla Świnoujścia prawdziwy dramat. I żeby w jakiś sposób zabezpieczyć zwrot poniesionych przez nas nakładów na modernizację infrastruktury PHŚ i
przebudowę Nabrzeża Górników oraz mieć dochody z opłat tonażowych, nie mogliśmy zostawić tej oferty z boku. W tej chwili trwają rozmowy ATICS-a z PKP Cargo.
- Ile tego węgla zaoferowaliby
Francuzi?
- Trzy miliony ton. To równowartość tego, co PHŚ traci w eksporcie. ATICS ma przedstawić biznesplan z gwarancjami, że taka ilość węgla przypłynie do Świnoujścia. Drugim elementem,
który może poprawić sytuację w Świnoujściu, jest firma Bunge, która chce wybudować magazyn na zboże. To dodatkowe pół miliona ton przeładunków rocznie.
- Jednak na inwestycje potrzeba
czasu.
- Oczywiście, więc nie oznacza to, że po podpisaniu jednej czy drugiej umowy z dnia na dzień wszystko radykalnie zmieni się na lepsze. Trzeba będzie poczekać na dostawę tych suwnic.
Sądzę więc, że jeszcze rok, a może dwa PHŚ będzie miał bardzo trudną sytuację - musi jednak wytrwać. My też będziemy musieli się dołożyć do infrastruktury, aby np. odwrócić kierunek biegu taśmociągów
transportujących węgiel - ze statku na ląd.
- Udało się też sprzedaż Portowe Centralne Warsztaty Mechaniczne, na które wcześniej nie było chętnych. W jakiej kondycji była ta spółka?
-
W zasadzie to był bankrut. W nowym przetargu wpłynęły cztery oferty, co było skutkiem naszych starań. PCWM kupił szczeciński ProKonStal dając za udziały więcej, niż były wycenione. Zagwarantował też 5 mln
zł w inwestycje i pięć lat zatrudnienia dla pracowników.
- Zostało wam jeszcze Bulk Cargo Port Szczecin, czyli spółka z Basenu Górniczego, ze szczątkowymi 5,8 procentami udziałów ZMPSiŚ. Kto je
kupi?
- Szefowie tej firmy najchętniej kupiliby je za najniższą cenę, ja natomiast chciałbym najwyższą. Więc poczekam. Zarówno oni jak i ja wiemy, że Bulk Cargo jako jedyna oprócz Elewatora Ewa
spółka w porcie doskonale sobie radzi. Bo oni już trzy lata temu zaczęli myśleć, co zrobić, jak nie będzie węgla.
- Skąd pan weźmie pieniądze na wkłady własne na kilka kluczowych inwestycji w
porcie?
- Przypomnę, że mamy zagwarantowane 300 mln zł, czyli 85 procent kwoty tych inwestycji. Resztę, czyli 15 procent, musimy załatwić sami. Jedynie środki na ten cel pochodzą z działalności
operacyjnej. W zeszłym roku zysk z tej działalności wyniósł 1,3 mln zł. 2007 rok zapowiada się w planach znacznie gorzej, bo m.in. z powodu węgla przychody będą o 12 mln zł mniejsze od zakładanych
wydatków. W związku z tym o tę wielkość obcięliśmy wydatki - głównie na remonty, podróże służbowe, reprezentację czy promocję. Natomiast mamy dzięki Bogu pewne środki na koncie. Dziś kwota na naszym
rachunku bankowym zmniejszyła się z 30 do ok. 11 mln zł. A to dlatego, że tymi pieniędzmi regulujemy faktury wystawione przez wykonawców inwestycji. To z kolei jest spowodowane tym, że refinansowanie ich
przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ze środków unijnych jest zwykle opóźniane, ewentualnie przesyłane transzami. Aktualnie resort zalega nam z około 15 mln zł. Gdybyśmy nie mieli tych środków na
koncie, musielibyśmy zaciągać kredyty bankowe, a to kosztuje. Przychody na wkład własny będziemy też mieli ze sprzedaży naszych udziałów w spółkach eksploatacyjnych. Poza tym sprzedajemy też
suprastrukturę.
- Dziękuję za rozmowę.