Okręt podwodny, który niedawno wyremontowała stocznia "Gryfia", poszedł na dno u wybrzeży Danii. Przeholunek do Tajlandii, który miał
trwać około 4 miesięcy, zakończył się więc nim rozpoczął się na dobre.
O pechu Tajlandczyka, który kupił ten okręt-muzeum od Szweda, poinformował Portal Morski, powołując się na informację duńskiej
admiralicji. Nowy właściciel - Jesada Dejsakulrit - nabył za prawdopodobnie 250 tys. euro wycofany przed laty z eksploatacji poradziecki okręt podwodny U-194. W NATO ten typ jednostek klasyfikowany jest
pod nazwą Whiskey. Przeróbki i odświeżenie kadłuba Tajlandczyk zlecił Szczecińskiej Stoczni Remontowej "Gryfia".
Także w Szczecinie zlecił przeróbkę na holownik starego nitowanego kutra rybackiego,
któremu nadano imię "Edi". To on ciągnął "Whiskeya" w kierunku Tajlandii, gdzie okręt miał być główną atrakcją Jesada Technik Museum i uświetnić jubileusz króla tego kraju. Cała operacja miała
trwać aż cztery miesiące, a zestaw podążał z niewielką prędkością i miał opłynąć Afrykę.
Tymczasem okręt podwodny zatonął w poniedziałek u wybrzeży Danii, 50 kilometrów na zachód od portu Thyboron
(północno-zachodnie wybrzeże Półwyspu Jutlandzkiego).
Od początku holowanie U-194 przez holownik o słabej mocy maszyn wydawało się ekspertom zbyt ryzykowne. Zwłaszcza że obie jednostki miały m.in.
pokonać Zatokę Biskajską, sztormowe akweny wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Do najgorszego doszło jednak zaraz po opuszczeniu Bałtyku.
"Armator okrętu, teraz naprawdę podwodnego, zadeklarował, że
jednostka będzie podniesiona" - informuje Portal Morski. Czy znów trafi do "Gryfii"?