Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Uratowany rozbitek

Kurier Szczeciński, 2007-01-24
Telefon do bliskich na Dominice był pierwszą rzeczą, jaką wykonał młody mężczyzna uratowany przez frachtowiec "Odra" należący do Polskiej Żeglugi Morskiej. - Nasz statek uratował karaibskiego rozbitka, który dryfował przez siedem dni na małej niesprawnej łodzi rybackiej. Był pozbawiony jedzenia i wody pitnej - mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora naczelnego PŻM. Mężczyzna miał szczęście, że 20 stycznia polski masowiec pod dowództwem kpt. ż.w. Andrzeja Małozięcia płynął w odległości 130 mil od wysepki Dominika w archipelagu Małych Antyli na Morzu Karaibskim. - Około godziny 15 II oficer wachtowy zauważył dryfującą małą łódź rybacką. Kapitan wydał komendę jej okrążenia i po chwili zauważono człowieka, który rozpaczliwie zaczął wzywać pomocy - mówi Gogol. Ogłoszono alarm "człowiek za burtą". Gdy łódź znalazła się przy burcie masowca, rozbitek desperackim skokiem rzucił się na reling statku. Został pochwycony przez załogę i wciągnięty na pokład. - Okazało się, że ocalonym jest Jan Bedminister, 19-letni mieszkaniec Tarish Pit na Dominice - opowiada doradca dyrektora PŻM. Gogol informuje, że ta niewielka wyspa jest niezależnym państwem należącym do Wspólnoty Narodów, które niepodległość od Wlk Brytanii uzyskało w 1978 r. Mieszka na niej 69 tys. mieszkańców, a prezydentem jest Nicholas Liverpool. Okazało się, że na łodzi zepsuł się silnik, a rozbitek pił tylko morską wodę. Nie posiadał żadnych dokumentów. Ubrany był jedynie w krótkie spodnie. Według kapitana "Odry", jego stan fizyczny i psychiczny był w chwili podjęcia bardzo dobry. Masowiec PŻM płynął planowo z ładunkiem do portu Kingstown na wyspie St Vincent i tam też odstawił Jana Bedministera. - Pierwszą czynnością, jaką wykonał, był telefon do bliskich na Dominice. Mówiąc po angielsku, przerywając płaczem, dziewiętnastolatek opowiedział rodzicom o swoim ocaleniu przez polski statek - kończy K. Gogol.
 
(kl)
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl