"Solidarność'80" nie poparła protestu ogłoszonego przez stoczniową "Solidarność", bo nie chce opowiadać się
za powrotem starego układu. Z kolei związek "Stoczniowiec" jeszcze nie podjął decyzji o proteście. Wojewoda uważa natomiast, że akcja podważa wiarygodność spółki.
Od wczoraj na bramach Stoczni
Szczecińskiej Nowej powiewają flagi "Solidarności". Protest w obronie miejsc pracy ogłosił zarząd regionu tego związku, bo twierdzi, że rząd opóźnia wdrożenie strategii i harmonogramu prywatyzacji.
Działaniem związkowców zaniepokoił się wojewoda zachodniopomorski Robert Krupowicz.
- Przecież związkowcy są dobrze poinformowani o stanie prywatyzacji zakładu. Sam jestem z nimi w ścisłym
kontakcie - stwierdził. Dodał, że biorą na siebie dużą odpowiedzialność: - Przecież w takiej sytuacji żaden inwestor strategiczny nie przyjdzie do przedsiębiorstwa. Takimi decyzjami podważa się
wiarygodność kredytową zakładu.
Krupowicz powiedział, że w sprawie prywatyzacji jest w stałym kontakcie z ministerstwami i Agencją Rozwoju Przemysłu. O sytuacji jest też m.in. informowany premier
Kaczyński.
Decyzji o ewentualnym proteście nie podjął wczoraj OPZZ-owski "Stoczniowiec" - poinformował nas Jan Janiec, przewodniczący tej organizacji zakładowej.
Z kolei Jacek Kantor,
szef stoczniowej "Solidarności '80", powiedział, że jego organizacja nie wejdzie w "żadne pozorowane działania".
- Naszym głównym celem jest obrona miejsc pracy i obrona tego zakładu
jako całości. Nas nie interesuje obrona poprzedniego układu, który, gdy wróci, to ewentualnie nas zatrudni albo nie - mówi Kantor.
Radiowa wypowiedź Andrzeja Antosiewicza, szefa "Solidarności",
potwierdziła zdaniem Kantora, scenariusz, który chciałoby zrealizować kierownictwo tego związku.
W SSN mówi się, że nieujawniony z nazwy podmiot miałby złożyć do sądu wniosek o cofnięcie decyzji o
upadłości holdingu. Po upadku SSN inwestor ów wszedłby w Portę Holding i kupił majątek produkcyjny "za rozsądną cenę". Firma przejęłaby najrentowniejsze kontrakty na statki, a także miałaby produkować
elementy platform wiertniczych. Pracę znalazłaby tylko część pracowników. Do nowej firmy miałby powrócić Krzysztof Piotrowski, prezes upadłego holdingu.
Dodajmy, że jeszcze niedawno Piotrowski nie
wykluczał ewentualnego startu na prezesa SSN. Plany te pokrzyżowała jednak rada nadzorcza stoczni, która w regulaminie konkursu umieściła zapis, że chętny powinien złożyć oświadczenie o "braku toczących
się postępowań karnych przeciwko kandydatowi".
Jak poinformowali nas związkowcy, Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych zgodziła się na gwarantowanie zaliczek, jakie na budowane statki
wpłacili armatorzy. To z kolei było jednym z waruków uruchomienia dwóch kredytów komercyjnych przez banki.