Nową, świecką tradycją stały się kilka lat temu zakładowe opłatki (tuż przed Wigilią) lub spotkania noworoczne (po
sylwestrze). Kiedyś oczywiście też się odbywały, ale na małą skalę i w raczej skromnej oprawie. Jednak od dwóch, czy trzech lat zjawisko to zaczęło się rozwijać wręcz w oszołamiającym tempie.
Apogeum
przypadło dwa lata temu. Dziennikarze wyliczyli, że np. były już prezydent Szczecina Marian Jurczyk i były wicewojewoda Jan Sylwestrzak wzięli udział wtedy w kilkudziesięciu spotkaniach opłatkowo-
noworocznych. Często musieli stawiać czoło prawdziwym wyzwaniom, kiedy jednego dnia odbywały się dwie, trzy imprezy. Odmówić? Toż to grzech straszliwy i obraza okrutna. I tak dla dobra Szczecina oraz
województwa zachodniopomorskiego i jego mieszkańców poświęcali się prezydent z wicewojewodą. Bo to i poczęstunku trudno odmówić, a i kielicha walnąć trzeba. A wątroba z trzustką mają swoje prawa. Władze
jednak wygrały ten nierówny pojedynek (ku rozczarowaniu kilku lekarzy, którzy marzyli, aby osobnicy ci wpadli w ich ręce).
Tradycja jednak ginie w narodzie. W tym roku pod względem opłatków i
noworocznych bankietów słabiutko. Nie wiadomo dlaczego. Bieda czy lenistwo? Na szczęście są tacy, którzy się nie poddają. Wśród nich szczecińska branża morska. Rok temu noworoczne spotkanie urządzili na
statku "Ładoga" przycumowanym tuż przy Wałach Chrobrego. Tegoroczne, które odbyło się tydzień temu, miało miejsce w Cafe 22 - na 22. piętrze Pazimu. Przybyło prawie 200 osób. Wśród nich szefowie i
przedstawiciele najważniejszych firm morskich nie tylko w Szczecinie, ale i całym regionie. Nie zabrakło parlamentarzystów, m.in. Arkadiusza Litwińskiego (PO) i Jacka Piechoty (SLD). To była chyba także
pierwsza noworoczna impreza nowego marszałka województwa Norberta Obryckiego, który zaprezentował się w zgrabnym przemówieniu. Ale oprócz życzeń sukcesów pojawiła się w nim także nutka niepokoju. O
gazoport. Obrycki wspomniał tylko mimochodem, że coś wokół tej instytucji może się dziać niedobrego. Nie wyjaśnił jednak o co chodzi. Czyżby o długie ręce Gdańska, który nie poddaje się i dalej knuje, jak
tu odebrać nam tę inwestycję? Walka trwa, nadal trzeba zachować czujność i lobbować do upadłego. I może właśnie to robił przewodniczący zarządu województwa - Michał Łuczak, którego nie można było oderwać
od telefonu komórkowego. Złośliwi twierdzili jednak, że obdzwania warsztaty i załatwia blacharza, który podjąłby się dokonania cudu z rozbitym przez posła Sławomira Nitrasa (PO) służbowym oplem Łuczaka.
Sądząc po stanie auta (jak można było zobaczyć w TV) szansę na cud są takie same, jak na to, że politycy kiedyś przemówią ludzkim głosem.
Gazoport i tak był jednym z głównych tematów tego
spotkania. Tuż obok nowego wyskoku byłego dyrektora PŻM Pawła Brzezickiego. Bo jak głosi plotka, to on był cichym inicjatorem kolejnej kontroli w tym przedsiębiorstwie. Oprócz tego zakładano się, kiedy
rozpocznie się czystka w Urzędzie Marszałkowskim, poseł Piechota zdradził dziennikarzom, że miał ochotę zabić kiedyś prezesa jednej z zachodniopomorskich firm, a między stolikami krążyła redaktor Zofia
Bąbczyńska-Jelonek, która zawsze wie wszystko najlepiej o tym, co się dzieje w gospodarce morskiej.
W sumie udany wieczór. Taki Baltic Herring Meeting w miniaturze.