Niemal codziennie słyszymy o podwyżce lub spadku cen ropy naftowej na światowych rynkach. Główni eksporterzy tego
surowca, kraje należące do OPEC, nie potrafią porozumieć się, czy zwiększyć jego wydobycie, czy też zredukować. Na giełdach zaś cena utrzymuje się powyżej 60 USD za baryłkę. Każde jednak polityczne
wydarzenie o większym znaczeniu, nie mówiąc juz o konfliktach zbrojnych, powoduje gwałtowny wzrost cen ropy. Stąd urasta ona do rangi strategicznego surowca, mającego wpływ na gospodarki wszystkich krajów
świata.
Do połowy lat 90. Polska szczególnie mocno odczuwała uzależnienie od jedynego dostawcy, jakim była Rosja, która w każdej chwili mogła zakręcić kurki w rurociągu "Przyjaźń" i spowodować
napięcia w naszej gospodarce. Rozbudowa potencjału przeładunkowego w gdańskim Porcie Północnym do 33 mln t rocznie, a obecnie, po modernizacji, do 50 mln t, znacznie uspokoiła sytuację, gdyż w przypadku
nawet całkowitego wstrzymania dostaw ze Wschodu możemy odwrócić ich kierunek i drogą morską sprowadzić tyle ropy, ile potrzebujemy.
Nasza gospodarka zużywa rocznie ok. 13-14 mln t ropy. W większości
nadal pochodzi ona ze złóż rosyjskich, stąd nadwyżki potencjału przeładunkowego w gdańskim porcie mogą być wykorzystywane do celów komercyjnych . I tak się dzieje od wielu lat. Przez 4 stanowiska
przeładunkowe (2 należą do spółki pracowniczej Port Północny, a 2 do Przedsiębiorstwa Przeładunku Paliw Płynnych Naftoport Sp. z o.o.) przepływa tranzytem coraz więcej rosyjskiej ropy kierowanej na
eksport.
- 2006 r. będzie rekordowy. Przeładujemy 12,1 mln t ropy i produktów naftowych. 80% obrotów stanowi właśnie tranzyt rosyjskiej ropy - mówi Jerzy Szatkowski, prezes zarządu spółki Port
Północny.
Od 3 lat, przypływają po nią wielkie tankowce, mogące zabierać do swych zbiorników 300 tys. t ładunku. Wprowadzenie ich do portu umożliwia tor wodny o głębokości 15 m, choć przejście przez
Cieśniny Duńskie ogranicza całkowite wypełnienie statku. W Porcie Północnym tankowiec zabiera więc 180 tys. t, a resztę - mniejszy statek, z którego już na Morzu Północnym kolos uzupełnia swój ładunek, by
udać się z nim do Chin, rzadziej do USA.
- W br. takich operacji było już sporo, bo średnio raz w miesiącu taki olbrzym przypływa do Gdańska. Jego obsługa stała się w bazie paliwowej czymś normalnym, a
wszelkie procedury bezpieczeństwa są w pełni opanowane - mówi Tadeusz Zakrzewski, prezes Naftoportu.
Do Polski ropa napływa również z innych krajów, co jest jedną z cech charakteryzujących zmiany
naszego rynku paliwowego w ostatnim okresie. Ostatnio do Naftoportu zawinął tankowiec z ładunkiem 1 mln baryłek surowca z Kuweit Petroleum Corporation, przywiezionego dla Grupy Lotos. Druga jednostka, z
takim samym ładunkiem, spodziewana jest w Gdańsku niebawem. Jest to praktyczna realizacja przyjętej niedawno strategii spółki na lata 2006-2012, w której zakłada się dywersyfikację dostaw maksymalnie do
60% z jednego kierunku.
Prezes Zakrzewski przewiduje, że w przyszłym roku 100-tysięczniki z Zatoki Arabskiej zawiną 5-6 razy. Podkreśla, że również PKN Orlen zaczyna różnicować swoje dostawy i coraz
częściej sięgać do surowców z Zachodu. Łącznie dla obu naszych koncernów naftowych, w 2007 r., przybyć ma drogą morską ok. 1,2 mln t ropy.
Tranzyt rosyjskiej ropy jest w gdańskiej bazie kurą
znoszącą złote jajka, zapewnia bowiem znaczne profity, o których jednak szef Naftoportu nie chce rozmawiać, ze względu na tajemnicę handlową. Przeładunki te decydują o utrzymaniu całej bazy i pokrywają
koszty związane z eksploatacją i zapewnieniem gotowości technicznej. Zarabiają na tym także Rosjanie. W Gdańsku mają bowiem najdalej wysunięty na zachód i niezamarzający port, o głębokim torze
podejściowym oraz dużych głębokościach przy nabrzeżu.
Dotychczas, wzajemne korzyści osiągane w naftowym biznesie i motywy ekonomiczne były odporne na polityczne zawirowania i oziębienie stosunków
między Polską a Rosją. Realne zagrożenie dla bazy paliwowej w Porcie Północnym wynika natomiast z planów inwestycyjnych Rosji na Dalekim Wschodzie. Otóż, do 2009 r. ma być gotowy rurociąg, łączący
rosyjskie złoża na Syberii z Chinami. Wówczas, tranzyt rosyjskiej ropy przez Port Północny może ulec ograniczeniu. Niewykluczone więc, że dla bazy paliw stworzy to nową sytuację, w której więcej ropy
będzie przeładowywać dla polskich i niemieckich rafinerii, natomiast mniej w tranzycie. Na razie jednak, plany przewidują utrzymanie go na poziomie 6-7,5 mln t rocznie.
Prezes Zakrzewski wskazuje
na bardzo istotny element strategii, jaką Naftoport przyjmuje na najbliższe lata, a przewidującej pewną uniwersalizację odbioru paliw. Dotychczas przeładowywana w Porcie Północnym ropa i produkty naftowe
przepompowywane są rurociągami tylko do dwóch odbiorców: rafinerii w Gdańsku i Płocku. Dlatego plany zakładają stworzenie alternatywnego miejsca dystrybucji, w postaci zaplecza kolejowego, które umożliwi
wywóz produktów cysternami w głąb kraju. Potwierdzeniem tej tezy była niedawna sytuacja na rynku, na którym wystąpiły okresowe braki oleju napędowego. Nasze rafinerie nie były w stanie zaspokoić popytu,
ponieważ nastawione są przede wszystkim na produkcję benzyn, a szybki import oleju był niemożliwy z powodu awarii lub remontów rafinerii w Czechach i na Litwie.
- Gdybyśmy mieli zaplecze kolejowe,
moglibyśmy na bieżąco likwidować te braki dostawami przez naszą bazę paliw - wskazuje szef Naftoportu.
Nowe inwestycje, związane z dystrybucją wynikają - jak podkreśla prezes Zakrzewski - z
potrzeby zmiany koncepcji bezpieczeństwa energetycznego kraju. Nie wystarczy bowiem tylko zdywersyfikować kierunki dostaw ropy naftowej, ale należy objąć tą formułą również produkty naftowe. W tej chwili
gdańska baza może rurociągami przeładowywać produkty tylko do rafinerii Lotos, poprzez którą są one wysyłane w głąb kraju koleją lub samochodami. Nie wiadomo jednak, czy to Naftoport stanie się inwestorem
dodatkowych obiektów, które umożliwią bezpośredni transport produktów z Portu Północnego. Niewykluczone, że w tym celu wykorzystane zostaną tereny obecnego Siarkopolu, który ma już dobrze funkcjonującą
bocznicę kolejową i możliwości obsłużenia transportu kołowego, a istniejące zbiorniki zostałyby wykorzystane do tymczasowego magazynowania produktów. Do przekształcenia ich w bazę paliwową potrzebne jest
zbudowanie krótkiego odcinka rurociągów, prowadzących do Portu Północnego. Zrealizowanie tego prostego projektu wymaga decyzji właściciela Siarkopolu, czyli skarbu państwa, który w Naftoporcie ma 68%
udziałów. Od kilku miesięcy resort nie może jednak zdecydować się na prywatyzację Siarkopolu, która oznaczałaby całkowitą zmianę funkcji przedsiębiorstwa i jego wejście do gry na rynku naftowym. W
przeciwnym razie spółkę niechybnie czeka upadłość, a problem stworzenia bazy logistycznej dla produktów naftowych nadal pozostanie nierozwiązany.