Peter Staeblein, szef berlińskich portów Behala, ogłosił, że nauczy się polskiego... Berlińczycy potrzebują ładunków ze
wschodu, ale również szczecińskiego i świnoujskiego portu. Nie tylko dlatego, by rozwijać cztery rzeczne porty w stolicy Niemiec. Także dlatego, że z potokiem ładunków przestają sobie radzić niemieckie
porty i dlatego, że po drugiej stronie granicy jest taniej, bo bliżej.
Niemcy, znani ze swojego patriotyzmu w gospodarce, doszli do kresu tego wzniosłego uczucia. Jego granice wyznacza po prostu
ekonomia. Okazało się, że ekspediowania ładunków do trzeszczących w szwach niemieckich portów po zatłoczonych i drogich autostradach, kiedy tuż za miedzą działa spokojny, aż nazbyt nawet, port w
Szczecinie nie uzasadnia nawet patriotyzm.
Z drugiej strony Odrą, a dalej kanałami, można ze Szczecina transportować przez berlińskie porty ładunki z Polski. Zachęcają do tego nie tylko zdecydowanie
niższe ceny transportu wodnego, ale również dyrektywy Komisji Europejskiej, w których zaleca się rozwijanie transportu wodnego. Po trzecie - Niemcy po prostu szukają klientów. Berlińskie porty rzeczne
mają wolne moce przerobowe, a miejscowe firmy spedycyjne i transportowe chętnie przyjmą nowe zlecenia.
Współpraca Berlina i Szczecina jeszcze przed wojną była czymś oczywistym. Szczecin był naturalnym
zapleczem dla tego miasta, najbliżej położonym portem morskim, z dobrymi połączeniami drogowymi i wodnymi. Odtworzyć stan sprzed ponad pół wieku nie będzie łatwo, ale jest to możliwe.
Behala to zespół
portów rzecznych w Berlinie, w skład którego wchodzą porty Spandau, Neukoeln, port zachodni oraz wschodni. Tereny portowe zajmują w sumie 85 ha, z czego ponad połowę stanowią tereny należące do
największego portu stolicy Niemiec - portu zachodniego Westhafen. Przy nabrzeżach należących do Behali przeładowuje się głównie żwir, piasek, materiały budowlane, węgiel, bele papieru, ale również złom i
zboże. Behala dysponuje terenami inwestycyjnymi. Jej zarząd planuje zwiększenie przeładunku kontenerów. Istniejący terminal kontenerowy w Westhafen obsługuje przede wszystkim ruch z portów w Bremerhafen i
w Hamburgu.
Berlin to olbrzymi rynek dla towarów i usług. Samo miasto liczy około 3,5 mln mieszkańców, a aglomeracja w sumie około 4,5 mln. Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście zasugerował
niemieckim partnerom możliwość prowadzenia wspólnych działań marketingowych, aby zainteresować ofertą portów różnych gestorów ładunków.
Porty w Szczecinie i Świnoujściu obsługują około 80 procent
tranzytu przechodzącego przez polskie porty (adresatem przesyłek są odbiorcy poza Polską). Nie jest w to jednak wliczana rosyjska ropa, która obsługiwana jest w porcie w Gdańsku. W ubiegłym roku niemiecki
tranzyt osiągnął poziom 860 tys. ton. Były to głównie takie ładunki, jak: węgiel, ruda, złom, papier oraz wyroby hutnicze. Z Finlandii przez Szczecin do Berlina trafia papier, a z Rosji - złom. Z Niemiec
natomiast, a konkretnie z hut w Herningsdorfie i Brandenburgu, do Szczecina trafiają wyroby hutnicze. Do portu nad Odrą transportuje się ostatnio również sporo niemieckiego zboża. W ubiegłym roku było to
125 tys. ton.
Zdaniem przedstawicieli ZMPSiŚ SA niektóre ładunki, które mogłyby być wysyłane do polskich portów z powodów "politycznych" transportowane są do odległego portu w Rostoku. Dotyczy to
papieru produkowanego w Schwedt oraz rudy dla kombinatu Ekostahl w Eisenhuettenstadt. Niemcy wyjaśniają tymczasem, że taka sytuacja jest wynikiem funkcjonowania w Niemczech systemu subwencji, z którego
pełnymi garściami czerpią niemieckie koleje.