Z Bolesławem Kościukiewiczem, pierwszym radcą Ambasady RP w Helsinkach rozmawia Lechosław Stefaniak.
- Jak z perspektywy Helsinek
widziana jest polska gospodarka?
- Lepiej niż my sami ją postrzegamy. Finowie dobrze wiedzę, w jakim tempie Polska się rozwija. Wiedzą, jaki jest potencjał naszego rynku, wiedzą o naszych mocnych
związkach z gospodarką europejską. Polska jest postrzegana jako silny i znaczący partner. Finowie widzą też, że potencjał ten nie jest jeszcze wykorzystany.
- Jakie są, według fińskich ekspertów, mocne
i słabe strony naszej gospodarki?
- Finowie dostrzegają: po pierwsze - potencjał rozwojowy naszej gospodarki, po drugie - rozmiar rynku, po trzecie - dobrze wykwalifikowaną siłę roboczą, zwłaszcza
wśród młodych pracowników, także jeśli chodzi o młodą kadrę kierowniczą. Doceniają korzystne położenie Polski, szeroko rozumianą konkurencyjność cenową, nasze osiągnięcia w sektorze ICT (informatyka,
telekomunikacja, teleinformatyka - red.). Natomiast słabością naszej gospodarki - w opinii fińskich partnerów - jest wysoki poziom zadłużenia systemu finansów publicznych, niewysoki poziom aktywności
inwestycyjnej, biurokracja i, niestety, często korupcja, brak sprawnych połączeń komunikacyjnych z państwami nordyckimi, także brak autostrady A-1 i - oczywiście - bezrobocie. Choć na ten ostatni problem
Finowie patrzą również od strony społecznej.
Jest jeszcze jeden fragment naszej rzeczywistości, który Finów niepokoi, mianowicie silne polskie rolnictwo i słaba gospodarka regionalna. Stąd fundusze,
które potencjalnie mogłyby być wykorzystane przez Finlandię, idą do Polski.
- Czyli jesteśmy postrzegani jako konkurenci do unijnych funduszy?
- Tak, ale Finowie przyjmując to do wiadomości, starają
się dbać o własne interesy w inny sposób. W trakcie swojej prezydencji w Unii Europejskiej, próbują np. lansować europejski model rolnictwa, uznający równoprawność różnych jego typów - także rolnictwa
uprawianego na terenach mniej uprzywilejowanych klimatycznie i geograficznie, tzn. m.in. innymi również fińskich.
- W jakim stopniu Finowie postrzegają Polskę jako partnera handlowego czy partnera do
kooperacji, zwłaszcza w ostatnich dwóch latach po naszym wejściu do Unii?
- Rzeczywiście, po akcesji postrzeganie Polski stało się bardziej wyraziste i jawi się ona jako istotny i - co więcej
– obiecujący partner do współpracy gospodarczej i wymiany turystycznej. Ruszyła np. nowa linia Finnair z Helsinek do Krakowa. Przewoźnik ten zwiększył też częstotliwość połączeń z Warszawą, a w
kwietniu 2007 r. uruchomi połączenie Helsinek z Gdańskiem. Inny przewoźnik, Bluel, już od wiosny br. lata do Warszawy.
Możliwości współpracy gospodarczej nie są jednak w pełni wykorzystane. Wprawdzie
obroty handlowe Finlandii z Polską rosną znacznie szybciej, niż Finlandii z resztą krajów z Unii, to jednak udział Polski w łącznym fińskim eksporcie kształtuje się na poziomie 2%. Z kolei import z Polski
nie przekracza 1,3% fińskiego importu. To mało, jeśli porównamy się np. z Estonią.
Trzeba jednak pamiętać, że Finlandia jest specyficznym krajem, o bardzo nielicznej Polonii, zwłaszcza gospodarczej,
która w innych krajach była katalizatorem i często inicjatorem współpracy gospodarczej. To, co polski biznes osiągnął w Finlandii, jest przede wszystkim wynikiem cenowej konkurencyjności oferty i
podejmowanych wysiłków promocyjnych.
Ocenia się, że obroty handlowe między naszymi krajami mogą być co najmniej o 20-30% wyższe. Nie możemy się jednak dalej promować jako kraj taniej siły roboczej oraz
reklamować nasze produkty jako może nieco gorsze, ale za to tańsze. Powinniśmy i możemy oferować wyroby i usługi wysokiej jakości - i za odpowiednią do jakości cenę. Musimy się przedstawiać jako kraj o
rozwiniętej gospodarce, mogący współpracować z Finlandią w sektorach wysokich technologii, oferujący atrakcyjne możliwości inwestowania, np. w sektor usług okołobiznesowych (business process offshoring).
Z naszego punktu widzenia, pożądany byłby transfer fińskiego know-how w zakresie organizacji pracy, promowania polityki proinnowacyjnej, import fińskich technologii ochrony środowiska czy wyrobów
przemysłu elektromaszynowego.
Niedawno słyszałem o fińskim przedsiębiorcy współpracującym z Polską i nieco utyskującym na bardzo wymagający polski personel zarządzający. Dobrym znakiem jest, jeśli Fin
mówi o wymagającym polskim menedżmencie. Coś się u nas zmienia. Musimy po prostu uwierzyć w siebie, a nie poruszać się po rynku fińskim, czy innym, jak ubodzy krewni. Musimy mieć więcej wiary we własne
siły i możliwości, i uporu w dążeniu do ich wykorzystania.
- Dotychczas chyba najbardziej znanym i najbardziej powszechnym fińskim produktem na polskim rynku są telefony Nokia. W jakich dziedzinach
prowadzimy obecnie wymianę handlową z Finlandią i w jakich moglibyśmy ją jeszcze rozszerzyć?
- Kiedyś o naszym udziale w eksporcie do Finlandii i o jego wartości decydował węgiel i koks. Ich rola
obecnie maleje, na rzecz maszyn i urządzeń, sprzętu transportowego. Eksportujemy również żywność, w tym produkty mleczarskie, owoce i warzywa. Natomiast z Finlandii sprowadzamy głównie maszyny i
urządzenia oraz sprzęt elektrotechniczny, także papier. Wymiana przesuwa się w kierunku handlu towarami o wysokim stopniu przetworzenia. Duże szansę możemy mieć w eksporcie usług budowlanych oraz
montażowych i wyposażeniowych dla przemysłu okrętowego. Finowie zdobyli zamówienia na kilka wielkich wycieczkowców i teraz poszukują poddostawców i podwykonawców. A zatem możemy wejść na fiński rynek
usług wysoko kwalifikowanych. Ponadto, mamy szansę zwiększenia eksportu w przemyśle maszynowym i meblarskim.
- Ilu polskich fachowców mogłyby zatrudnić fińskie stocznie?
- Właściwie trudno
powiedzieć, ilu. Na pewno nie można liczyć, że Finlandia będzie dla nas drugą Irlandią czy Wielką Brytanią. Zresztą sami Finowie nie bardzo wiedzą ilu Polaków już u nich pracuje, zwłaszcza w firmach,
które zdobyły kontrakty na roboty budowlano-montażowe. Na pewno nie są to wielkie liczby. Jedno jest pewne, Finom zależy na zwiększeniu migracji zarobkowej do Finlandii. Lepiej jednak, żeby Polacy mogli
znaleźć godne i dobrze płatne zatrudnienie w Polsce, a nie wyjeżdżali za granicę oraz by Finowie inwestowali w Polsce i tu zatrudniali naszych pracowników.
- Czy kapitał fiński interesuje się Polską i
inwestowaniem u nas, np. w fabryki?
- Owszem. Według naszych danych, sporządzanych kiedyś przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych, a teraz przez Narodowy Bank Polski, wartość
bezpośrednich fińskich inwestycji w Polsce wynosi ok. 500 mln euro, natomiast według danych fińskich, jest to trochę więcej - ok. 660 mln euro. Naszym krajem zaczynają się interesować znaczące fińskie
firmy z sektora ICT.
Można więc powiedzieć, że fiński kapitał interesuje się inwestycjami w Polsce, z tym że daleko mu jeszcze do poziomu zainteresowania np. Szwedów, choć na pewno kiedyś do tego
dojdzie. Dotychczas polski rynek był Finom bardzo mało znany i dopiero nasze wejście do Unii spowodowało, że zaczęli się nim interesować.
- A czy polski kapitał interesuje się inwestycjami w Finlandii?
Czy do polskiej ambasady docierają jakieś zapytania w tej sprawie?
- Właściwie nie. My w ogóle odczuwamy w Polsce brak kapitału i jest on potrzebny raczej na miejscu. Nie ma więc w Finlandii polskich
inwestycji bezpośrednich. Natomiast można mówić o tzw. transferach kapitału między spółkami-córkami fińskich firm, które maję u nas swoje filie, a ich spółkami-matkami w Finlandii. Nie mamy też zapytań ze
strony polskich przedsiębiorców co do możliwości inwestycyjnych w tym kraju, natomiast pojawiają się zapytania odnośnie wejścia z eksportem na fiński rynek.
- Czym możemy konkurować na tamtejszym
rynku i w jakich dziedzinach?
- Możemy się pokazać w Finlandii z naszymi jachtami. Jest to produkt wysoce wyspecjalizowany, a Polska jest jednym z największych w Europie producentów jachtów małych i
średnich. Równie interesująca może być oferta sprzętu AGD, turystyki zdrowotnej, usług budowlano-montażowych i związanych z nimi konstrukcji. Powinniśmy utrzymać też eksport żywności, bo na nią jest tam
nieustający zbyt. Sporym zainteresowaniem cieszy się także sprzęt gospodarstwa domowego. Pojawiały się już próby sprzedaży do Finlandii farmaceutyków i myślę, ze warto kontynuować wysiłki, by pokazać tam
nasze produkty z sektora wysokich technologii.
- Obydwa kraje leżą nad Bałtykiem. Czy z tej racji współpraca w dziedzinach morskich ma największe szansę rozwoju?
- Nie powiedziałbym, że akurat
największe, ale rzeczywiście, w tej dziedzinie dużo jeszcze jest do zrobienia. Od dłuższego czasu nie mamy połączenia promowego z Finlandią. Dobrze by było, gdyby udało się zdecydowanie przyspieszyć
realizację porozumienia o tzw. bałtyckich autostradach morskich, łączących porty polskie i fińskie. Dużą szansą może być podpisana umowa o współpracy między Gdańskiem i Turku oraz między województwem
pomorskim i zachodnią Finlandią. Kontakty między miastami mogą dużo pomóc. Także polska ambasada sporo robi w tym kierunku. 1 grudnia br., w największym gospodarczym dzienniku fińskim "Kauppalehti",
docierającym do 280 tys. czytelników, głównie ze środowisk biznesu i polityki, ukaże się 12-stronicowa wkładka promocyjna, poświęcona Polsce. Liczymy na to, że pomoże ona rozjaśnić trochę obraz Polski i
ukazać ją Finom taką, jaką jest naprawdę.
- Dziękuję na rozmowę.