Praga, Bratysława, a może i Budapeszt, będę miejscem przyszłorocznych obchodów Dni Morza. Zamierza je tam zorganizować Krajowa Izba
Gospodarki Morskiej. Już szuka sojuszników i partnerów do tego przedsięwzięcia. Zainteresowanie tymi imprezami wyraził np. minister gospodarki morskiej, obiecując włączenie się w organizację.
O
pomyśle tym rozmawiamy z kpt. ż.w. Jerzym Uziębło, który przez 10 lat (do czerwca br.) pełnił funkcję radcy ds. transportu i gospodarki morskiej Ambasady RP w Pradze.
- Jak morze i gospodarkę morską
postrzegają Czesi, Słowacy czy Węgrzy?
- Wróciłem właśnie z Ostrawy, z dużej konferencji naukowej "Transport 2006". Większość jej uczestników była moimi dobrymi znajomymi, z którymi robiliśmy
interesy za pośrednictwem polskich portów. Konferencja jest organizowana pod patronatem Unii Europejskiej i premiera Republiki Czeskiej oraz ministrów z krajów sąsiednich, a więc ze Słowacji, Polski i
Austrii. Były tam rozważane m.in. sprawy wykorzystania korytarza transportowego nr VI, który ma ogromne znaczenie dla polskiego wschodniego wybrzeża. Obserwujemy, niestety, kolejne poślizgi w budowie
autostrady A-1, którą przecież zobowiązaliśmy się oddać dużo wcześniej. Teraz słyszymy, że może w całości będzie gotowa do 2013 r. Czas ucieka, a wraz z nim uciekają ładunki. Liczyłbym też na aktywizację
polskich kolei, które powinny zabiegać o to, by wozić jak najwięcej towarów - nie tylko do Trójmiasta, ale również do Szczecina. Konieczne będą również przymiarki do zorganizowania wahadłowców, które
woziłyby samochody. Niedaleko Ostrawy zbudowana zostanie fabryka Hyundaia, natomiast w Żylinie, na Słowacji, już działa fabryka samochodów. Ciekawostką jest, że rząd słowacki zobowiązał się do wybudowania
80 km odcinka trasy szybkiego ruchu między tymi zakładami, by mogły one wymieniać się częściami, ponieważ de facto stanowią jedną firmę. Natomiast zaniepokoiło mnie to, że według nowego rozkładu jazdy,
jaki wchodzi z życie w Czechach, uruchamiany jest specjalny pociąg Ostrawa - Rijeka. Jest to nieuniknione i nie możemy temu przeciwdziałać, ale musimy powalczyć o ładunki, które można przyciągnąć do
polskich portów.
- Czy są realne możliwości, by podobny pociąg został uruchomiony do portów Trójmiasta?
- Zabiegałem o taki pociąg tak długo, jak pracowałem w ambasadzie w Pradze. Ale wcześniej
trzeba zadbać o odpowiednią podaż ładunków i dopiero wówczas można taki pociąg umieścić w rozkładzie jazdy. Kiedy polskie tory zostaną otwarte dla innych przewoźników, to wówczas zobaczymy, że można wozić
towary, ale niekoniecznie przy pomocy PKP
- Można zatem stwierdzić, że u naszych południowych sąsiadów jest zainteresowanie morzem i otwarcie się na współpracę z naszymi portami?
- Czesi są tym
bardzo zainteresowani. Ponadto mamy sojuszników, np. w Szwecji, której przedstawiciele bardzo aktywnie działają w celu realizacji morskiej autostrady i przedłużenia lądowej autostrady A-1 poprzez Bałtyk
do Szwecji. Zainteresowanie to wspiera ministerstwo transportu Szwecji.
Jednak już wcześniej przewozy ładunków od naszych południowych sąsiadów, które przechodziły przez polskie porty, były na poziomie
3,5 mln t rocznie. Były to głównie towary masowe: rudy, węgiel. Mimo, że ruda nie "jeździ" już z północy na południe, tylko pociągami z Ukrainy, to wciąż mamy zupełnie przyzwoity wynik jeśli chodzi o
transport ładunków czeskich i słowackich. Przekroczyliśmy 2,2 mln t rocznie, z czego ok. 1,4 mln t to towary czeskie. Obsługiwane są głównie w Szczecinie i Świnoujściu, których promocja bardzo mi się
podoba. Przedstawiciele tych portów, którzy przyjeżdżają do Czech, są rozpoznawalni, mają osobiste kontakty i zawsze dla nich ładunek się znajdzie. Muszą ostro konkurować z portami niemieckimi. Aktywną
rolę zaczyna odgrywać Rotterdam, który bardzo mocno promuje swoje usługi.
- Obchody Dni Morza w Pradze mogły by być dobrą promocją polskich portów.
- Na wspomnianej konferencji Czesi pytali, czy
będą u nich Dni Morza. Uważam, że powinny być, ponieważ ich tradycja sięga bardzo odległych czasów - gdy od 1937 r. przedstawiciel polskiej gospodarki morskiej pracował w Ambasadzie RP w Czechosłowacji.
W Polsce organizowanie Dni Morza w Pradze czy Bratysławie wywołuje uśmiech. Ale pamiętajmy, że wiele polskich jachtów jest zarejestrowanych w Czechach. Jest tam tez liczne grono wykształconych
marynarzy, a 1100 z nich pływa pod obcymi banderami. Jest to kraj daleko od morza, ale kiedyś był drugą potęgą armatorską w świecie, po Szwajcarii.
Krzysztof Michna, prezes zarządu KIGM
-
Chciałbym, w oparciu o doświadczenie kpt. Jerzego Uziębły, stworzyć w Pradze biuro, które nie tylko zajmowałoby się sprawami Dni Morza, ale również konferencji. Jedna z nich, we współpracy z Krajową Izbą
Gospodarki, planowana jest w Warszawie, pod hasłem: "Porty - spedycja - logistyka". Generalnie chodzi o stworzenie platformy branżowej, łączącej porty oraz firmy spedycyjne i logistyczne w ramach
KIGM. Tym bardziej, że mamy osobę, która ma doskonałe kontakty i doświadczenia z Czech. Ponadto, istnieje potrzeba zachowania naturalnych dla portów połączeń Północ - Południe. Odbudowa tych kontaktów i
ich kontynuacja jest właśnie zadaniem KIGM. Dlatego, organizację Dni Morza w Pradze traktujemy nieco szerzej, w aspekcie rozwoju całego transportu, spedycji i logistyki.